Wisła Kraków wygrywa z liderem. Kapitalny mecz Białej Gwiazdy
Wisła Kraków, po słabym początku sezonu, z meczu na mecz prezentuje coraz lepszą formę. Zespół zdaje się odzyskiwać wiarę w swoje umiejętności i zaczyna aspirować do walki o awans. Mecz z Bruk-Betem potwierdził te ambicje i pokazał, że Wisła jest gotowa stawić czoła ligowym liderom.
Pierwsze wydarzenia warte odnotowania miały miejsce jeszcze przed rozpoczęciem meczu. Więcej o tym przeczytasz tutaj: Protest Wisły Kraków przed meczem. „Nierówne zasady gry”
Zaraz po pierwszym gwizdku spotkanie nabrało tempa i stało się niezwykle emocjonujące. Wiślacy z determinacją dążyli do tego, by udowodnić, że zasługują na miano jednego z pretendentów do awansu, nie obawiając się starcia z liderem tabeli. Intensywna gra zaowocowała licznymi sytuacjami podbramkowymi, ale również częstymi starciami, które skutkowały przerywaniem gry.
Najlepszą okazję w pierwszej połowie miał Kiss, który najpierw przegrał pojedynek z bramkarzem, a potem, po odbiciu piłki, trafił w słupek. Blisko zdobycia gola był także Rodado – Hiszpan minął już bramkarza, lecz ten zdołał jeszcze delikatnie musnąć piłkę, co wybiło napastnika z rytmu, uniemożliwiając mu oddanie skutecznego strzału. Wisła zdołała nawet umieścić piłkę w siatce, jednak gol Zwolińskiego został anulowany z powodu spalonego.
W drugiej połowie tempo nieco spadło, a Bruk-Bet zaczął częściej dochodzić do głosu, choć to Wisła wciąż sprawiała wrażenie zespołu lepszego. Kibice musieli jednak czekać na bramkę aż do 78. minuty. Igbekeme popisał się świetnym balansem ciała, mijając dwóch rywali, po czym zagrał na wolne pole do Baeny. Ten wyłożył piłkę Zwolińskiemu, który bez problemu pokonał bramkarza z kilku metrów. Zwoliński dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Kilka sekund przed końcem dostał piłkę do pustej bramki i pewnym strzałem głową ustalił wynik meczu na 2:0.
Wisła zalicza trzecie zwycięstwo z rzędu, a Bruk-Bet wpada w mały dołek przegrywając drugi mecz z kolei.
Trzeba przyznać że Jop na razie porwadzi bardzo dobrze Wisłę Kraków. Królewski ma szczęście.