Atalanta Bergamo prowadziła z Juventusem w szlagierze kolejki Serie A, jednak na końcu wszystkich rachunków nie wywalczyła ani jednego punktu. Wyrachowanie Starej Damy ponownie dało o sobie znać i to właśnie na jej konto zapisano pełną pulę.
Gonzalo Higuain bohaterem Juventusu (fot. Reuters)
Spotkania tego kalibru powinny być rozgrywane w najlepszym czasie antenowym, najlepiej przy świetle jupiterów. Nie, nie ma w tym stwierdzeniu ani grama przesady, o czym mogliśmy się przekonać podczas minionego sezonu, kiedy to Atalanta ani razu nie dała się pokonać Juventusowi.
Podopieczni Gian Piero Gasperini w Serie A dwukrotnie remisowali ze Starą Damą (2:2 i 1:1), natomiast w Pucharze Włoch nie mieli już dla faworyta żadnej litości i przed własną publicznością odprowadzili go z kwitkiem, wygrywając (3:0). Nie mogło więc nikogo dziwić – także patrząc na formę obu zespołów podczas obecnej kampanii – że sobotni mecz okrzyknięto hitem weekendu.
Spotkanie w Bergamo było bardzo ostre i sędzie co rusz musiał studzić gorące głowy piłkarzy. Tylko w pierwszej połowie żółte kartoniki obejrzało aż sześciu zawodników, a jakby tego było mało, arbiter podyktował jednego karnego. Szansę na zdobycie bramki otrzymali gospodarze, którzy dostali jedenastkę po zagraniu ręką Samiego Khediry w polu karnym.
Do piłki ustawione na „wapnie” podszedł Musa Barrow, jednak Atalanta nie mogła się cieszyć z gola. Wojciech Szczęsny został co prawda zmylony przez rywala, jednak ten huknął w poprzeczkę i zmarnował znakomitą okazję.
Trzeba podkreślić, że gospodarze od początku sprawiali lepsze wrażenie i nie pozwalali Juventusowi na zbyt wiele. Ich postawa został w końcu nagrodzona golem a wspomniany Szczęsny został pokonany w 56. minucie. Za niewykorzystanego karnego zdołał zrehabilitować się Barrow, który dośrodkował przed bramkę z prawego skrzydła, a tam do piłki dopadł Robin Gosens, który głową skierował piłkę do siatki.
Juventus to drużyna z ogromnym doświadczeniem, która nie z takich opresji wychodziło. Można się więc było spodziewać, że także w Bergamo podopieczni Maurizio Sarriego nie złożą broni. Efekt? Na kwadrans przed końcem zamieszanie w okolicach linii pola karnego wykorzystał Gonzalo Higuain, który zdołał dopaść do piłki i strzelić do bramki.
Jak się okazało, kiedy mistrz Włoch poczuł krew, to niewiele było trzeba, by kilka chwil później znajdował się na prowadzeniu. W roli głównej ponownie wystąpił Higuain i Juventus, który dopiero co mógł się cieszyć z wyrównania, już był na czele rywalizacji.
W doliczonym czasie Argentyńczyk dorzucił jeszcze do swojego dorobku asystę, a gola pieczętującego zwycięstwo gości zdobył Paulo Dybala. Juventus poradził sobie bez Cristiano Ronaldo i postawił kolejny krok na drodze do obrony mistrzostwa.
gar, PiłkaNożna.pl