Formalności stało się zadość. Bayern Monachium pokonał walczące o utrzymanie FC Koeln w stosunku aż 5:1. Dwa trafienia zaliczył niezawodny Robert Lewandowski.
Dla Bayernu to był po prostu kolejny dzień w biurze. (fot. Reuters)
Bayern Monachium po dwóch meczach z rzędu bez kompletu punktów na poziomie Bundesligi (nieoczekiwana porażka przeciwko Eintrachtowi Frankfurt 1:2 i równie niespodziewany remis z Arminią Bielefeld 3:3) wrócił na zwycięski szlak. Podopieczni Hansiego Flicka zakończyli chwilowy dołek formy w ich wykonaniu i w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości pokonali 1. FC Koeln.
Mistrzowie Niemiec od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego kontrolowali grę. Przebieg boiskowych wydarzeń odbywał się całkowicie pod ich dyktando. Goście z Kolonii nie mieli dosłownie nic do powiedzenia, wobec tego ograniczali się do głębokiej defensywy, podczas gdy monachijczycy nieustannie przypuszczali akcje ofensywne na bramkę strzeżoną przez Timo Horna.
Na objęcie prowadzenia przez Bayern nie trzeba było długo czekać, gdyż nastąpiło to już w osiemnastej minucie. Wówczas Leon Goretzka posłał dośrodkowanie w kierunku pola karnego, gdzie na piłkę czyhał Eric Maxim Choupo-Moting, który mocnym i dokładnym strzałem głową umieścił piłkę między słupkami.
Kolejne trafienie padło kwadrans później. W trzydziestej trzeciej minucie Goretzka wspólnie z Robertem Lewandowskim rozpracowali formację defensywną rywali. Ten pierwszy dostrzegł wychodzącego na wolne pole tego drugiego, który nie spudłował w sytuacji sam na sam.
Nie był to jedyny gol autorstwa Lewandowskiego. Polski snajper zmusił Horna do kapitulacji również w sześćdziesiątej piątej minucie. Dzięki temu powiększył swój dorobek strzelecki do dwudziestu dziewięciu bramek w bieżącym sezonie niemieckiej ekstraklasy.
Jednocześnie dublet zanotował także Serge Gnabry, który uczynił to na przestrzeni zaledwie czterech minut, wpisując się na listę strzelców w osiemdziesiątej drugiej i osiemdziesiątej szóstej minucie. Zaś gola honorowego dla przyjezdnych z Kolonii strzelił w czterdziestej dziewiątej minucie Ellyes Skhiri, który wykorzystał nieporozumienie w szeregach defensywy.
jbro, PilkaNozna.pl