Udany powrót Mourinho do Premier League
W najlepszy z możliwych sposobów rozpoczął swoją przygodę z Tottenhamem Hotspur Jose Mourinho. Jego drużyna rozegrała dobre zawody i pokonała w derbach Londynu West Ham United (3:2).
Tottenham z pierwszą wygraną za kadencji Jose Mourinho (fot. Reuters)
Dla obu zespołów sobotnie spotkanie miało ogromne znaczenie, ponieważ oba zawodziły w ostatnich tygodniach na całej linii. Całą uwagę przed starciem na London Stadium skradł jednak wspomniany Jose Mourinho, który zastąpił Mauricio Pochettino i jak można było się spodziewać, to właśnie jego powrót na ligowe boiska był głównym tematem weekendu.
Mimo tego, że Tottenham od miesięcy spisywał się katastrofalnie na wyjazdach, to właśnie gości uważano za faworytów do tego, by zgarnąć pełną pulę w derbach. Nie mogło to jednak dziwić, ponieważ West Ham United prezentował równie słabą, jeśli nie jeszcze słabszą formę. Tak się jakoś złożyło, że kryzys Młotów zbiegł się w czasie z kontuzją Łukasza Fabiańskiego.
Reprezentant Polski urazu doznał podczas ligowego meczu z Bournemouth, który został rozegrany 28 września i od tej właśnie pory West Ham nie wygrał w Premier League ani razu, doznając przy okazji aż czterech porażek. Nie mogło więc dziwić, że fani Młotów podchodzili do spotkania z Kogutami ze sporą obawą i jak się okazało, nie bez kozery.
Gospodarze grali bowiem słabo i bez pomysłu, natomiast Tottenham próbował budować atak pozycyjny i w końcu udało mu się skruszyć obronny mur rywala. W 36. minucie Heung-Min Son został obsłużony świetnym podaniem od Dele Alliego i po wyjściu na pozycję ze spokojem skierował piłkę do siatki. Goście poszli za ciosem i jeszcze przed przerwą podwyższyli na 2:0. Tym razem to Son podawał, a całość przy dalszym słupku zamknął Lucas Moura.
Gdyby sędzia był bardziej surowy, to jeszcze w pierwszej połowie West Ham powinien grać w osłabieniu. Ryan Fredericks mógł jednak mówić o sporym szczęściu, ponieważ jego atak wyprostowaną nogą w Sona zakończył się jedynie żółtą kartką.
Jeśli ktoś się spodziewał, że podopieczni Manuela Pellegriniego ruszą po przerwie do bardziej zdecydowanych ataków, ten mógł poczuć spory zawód. Już bowiem w 49. minucie trzeciego gola dla Tottenhamu dołożył Harry Kane i można już było postawić tezę, że goście nie wypuszczą przeciwnika ze swoich szponów.
Po zdobyciu trzeciej bramki przez piłkarzy Mourinho, tempo meczu całkowicie siadło. Tottenham nie zamierza forsować tempa mając korzystny wynik, natomiast West Ham po prostu nie był w stanie napocząć swojego przeciwnika.
Momentem zwrotnym mogła być 73. minuta, kiedy to go kontaktowego strzelił Michail Antonio. Wtedy nadzieja ponownie zatliła się w sercach gospodarzy. Ci atakowali, próbowali w i końcu swego dopięli. W 89. minucie Declan Rice skierował piłkę głową do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, jednak do akcji natychmiast wkroczył VAR i jak się okazało, zawodnik miejscowych był na pozycji spalonej.
Tuż przed końcem drugiego gola dla WHU strzelił Angelo Ogbonna, ale to Tottenham mógł się po końcowym gwizdku cieszyć z wygranej i przełamania w spotkaniach na wyjeździe. Jeśli zaś chodzi o West Ham, to ten nadal znajduje się w poważnym kryzysie. Fabiański liczył, że po powrocie na boisko zastanie swoją drużynę w czołówce tabeli, a wszystko wskazuje na to, że od początku nowego roku będzie musiał wraz z kolegami bić się o utrzymanie.
gar, PiłkaNożna.pl