Tym razem bez niespodzianki
Jak brać rewanż, to właśnie w taki sposób. Manchester United nie zapomniał o wydarzeniach sprzed blisko trzech tygodni i odwdzięczył się Basaksehirowi pięknym za nadobne.
Bruno Fernandes skompletował dublet. (fot. Reuters)
Napisać, że wynik poprzedniego starcia obu drużyn był niespodzianką, to nic nie napisać. Zwycięstwo drużyny z Turcji zakrawało o sensację. W końcu Czerwone Diabły udały się do Stambułu w roli absolutnych faworytów, po ograniu PSG i zdeklasowaniu RB Lipsk. A jednak to ówcześni gospodarze okazali się lepsi.
Dziś wszystko potoczyło się zgodnie z oczekiwaniami. Piłkarze Ole Gunnara Solskjaera dyktowali warunki gry od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. Ton nadawał Bruno Fernandes – a któż by inny? – który już po dwudziestu minutach miał na koncie dublet. Pierwsze trafienie wymagało od niego siły i precyzji uderzenia, drugie – dobrego ustawienia i szybkości reakcji.
Portugalczyk mógł zejść do szatni jako zdobywca hat-tricka, lecz wyjątkowo to nie on podszedł do rzutu karnego. Tym razem powinność wypełnił Marcus Rashford, który zresztą ową jedenastkę wywalczył. To piąty gol Anglika na przestrzeni czterech występów w Lidze Mistrzów.
W 75. minucie honorowe trafienie dla gości zanotował Deniz Turuc. Nie zmieniło ono jednak losów spotkania. Tym bardziej, że w samej końcówce bramkę zdobył jeszcze Daniel James.
Po czterech kolejkach Manchester United jest liderem tabeli grupy H. Ma trzy punkty przewagi nad drugim PSG i trzy oczka więcej niż trzecie RB Lipsk.
sar, PiłkaNożna.pl