Tego dnia w futbolu: AS Roma uciszyła Katalonię
Dzisiaj cały świat pogrążony jest w walce z koronawirusem. Ostateczne zażegnanie tego zagrożenia jest dla wszystkich priorytetem. Emocje sportowe zeszły na drugi plan. Obecnie nie możemy emocjonować się kolejnymi piłkarskimi spektaklami, dlatego wróćmy do tego, co działo się w przeszłości.
Cofnijmy się o dokładnie dwa lata. 4 kwietnia 2018 roku. Wówczas byliśmy świadkami prawdziwego piłkarskiego spektaklu w wykonaniu Barcelony.
Ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Pierwsze spotkanie. FC Barcelona podejmowała na własnym terenie Romę. Cóż to było za spotkanie, wręcz nieprawdopodobne!
W 59. minucie gospodarze prowadzili już 3:0, ale… po dwóch samobójczych trafieniach w wykonaniu graczy przyjezdnych. W końcówce spotkania bramkę honorową dla Romy zdobył jeszcze Edin Dżeko, ale ostatnie słowo należało do Luisa Suareza. Katalończycy wygrali przed własną publicznością aż 4:1 i wydawało się, że losy awansu do półfinału są przesądzone. Z drugiej strony wśród zawodników Romy panował ogromny niedosyt. Wszak ich zespół przegrał, ale po dwóch trafieniach samobójczych…
Niespełna tydzień później rozegrany został mecz rewanżowy. AS Roma musiała zdobyć trzy bramki i zachować czyste konto, aby wywalczyć awans do półfinału. Chyba tylko najbardziej zagorzali kibice włoskiego klubu wierzyli w taki scenariusz.
Tymczasem już w 6. minucie Dżeko otworzył wynik meczu. Na początku drugiej części gry Daniele De Rossi zdobył bramkę z rzutu karnego i marzenia kibiców Romy były już na wyciągnięcie ręki.
Do końca spotkania oglądaliśmy nieprawdopodobne widowisko. W 82. minucie trybuny na Stadio Olimpico wręcz eksplodowały, kiedy to Kostas Manolas strzelił gola na 3:0.
FC Barcelona sensacyjnie odpadła, choć miała już awans praktycznie w kieszeni. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że w sporcie nie ma rzeczy niemożliwych. – Nikt nie oczekiwał, że to zrobimy. Nie spoczywamy na laurach i teraz mierzymy w finał Ligi Mistrzów. Dlaczego mielibyśmy tego nie dokonać? – mówił po meczu trener Romy, który został bohaterem tej rywalizacji. To dzięki jego zaskakującemu ustawieniu w rewanżu AS Roma odniosła wygraną.
W tamtym czasie zawodnikiem Romy był Łukasz Skorupski, który jednak przyglądał się obydwu meczom z ławki rezerwowych.
gmar, PilkaNozna.pl