Tammy Abraham nie dla West Hamu?
Kolejka chętnych na sprowadzenie mającego problemy z grą w Chelsea Tammy’ego Abrahama jest bardzo długa. Nie wszyscy będą sobie jednak mogli pozwolić na wykupienie jego karty zawodniczej.
Chelsea wycenia Abrahama na 40 milionów funtów. (fot. Reuters)
Trudno byłoby znaleźć argumenty dla poparcia tezy, zgodnie z którą wychowanek akademii The Blues jest ulubieńcem Thomasa Tuchela. W trakcie pierwszych trzech miesięcy pracy w Londynie były szkoleniowiec Paris Saint-Germain skorzystał z Anglika zaledwie siedem razy. Wpływ na ograniczoną liczbę szans napastnika miała oczywiście kontuzja kostki, ale i po jej wyleczeniu 23-latek nie jest pierwszym wyborem trenera.
Nic więc dziwnego, że spekulacje na temat przyszłości Abrahama trwają od miesięcy. Wiele wskazuje na to, że autor 12 goli w bieżącym sezonie opuści latem Stamford Bridge. Chętnych na jego sprowadzenie nie brakuje. Wprost przeciwnie – stale przybywa. Zdaniem brytyjskich mediów, do West Hamu, Aston Villi i Wolverhampton dołączył niedawno Milan.
Nie każdy będzie mógł sobie jednak pozwolić na sprowadzenie Anglika. Chelsea wycenia go ponoć na 40 milionów euro. Co na to David Moyes, opiekun Młotów?
– To [kwota – przyp MS] kompletnie wyklucza nas z rywalizacji o Abrahama. […] Nie mamy tylu pieniędzy, nie możemy pozwolić sobie na wydanie takiej kwoty na napastnika. Niewykluczone, że niniejsza suma będzie stanowić nasz całościowy wydatek w kolejnym oknie transferowym – stwierdził Szkot w rozmowie ze Sky Sports.
Podobne zdanie mogą niebawem wyrazić kolejni przedstawiciele zainteresowanych Abrahamem klubów. Pandemia nie sprzyja takim wydatkom. Właśnie kwestie finansowe mogą stanowić największy problem piłkarza. The Blues nie zwykli oddawać zawodników za mniej niż sobie postanowią.
sar, PiłkaNożna.pl