Szymański wraca do Holandii? Pożegnał się z Fenerbahce
Sebastian Szymański jest coraz bliżej odejścia z Fenerbahce, a jego kolejny klub poznamy już wkróce.
Spekulacje medialne wkrótce mogą się potwierdzić. Od dłuższego czasu mówi się o możliwym odejściu Sebastiana Szymańskiego z Fenerbahce. Gdy stery w klubie trzymał Jose Mourinho, reprezentant Polski był jednym z filarów zespołu, a Portugalczyk nie chciał słyszeć o jego transferze, mimo poważnego zainteresowania ze strony jednego z klubów Ligue 1.
Po odejściu Mourinho sytuacja Szymańskiego zaczęła się jednak stopniowo pogarszać. Z meczu na mecz jego pozycja w drużynie słabła, aż w końcu stał się raczej zawodnikiem drugiego planu. Wiele wskazuje na to, że wczorajsze spotkanie z Besiktasem w Pucharze Turcji mogło być jego ostatnim występem w barwach Fenerbahce.
Jak informuje portal Sabah, największe zainteresowanie pozyskaniem Polaka wykazuje PSV Eindhoven, aktualny lider Eredivisie. Szymański nie byłby nowicjuszem w Holandii. W przeszłości z powodzeniem występował już w Feyenoordzie Rotterdam.
Ligi w Europie La Liga
Wiele wskazuje na to, że Dani Carvajal po wielu latach zakończy swój czas z Realem Madryt, a media już mówią o jego następnym klubie.
Ligi w Europie Premier League
Arsenal wygrał z Crystal Palace i awansował do półfinału Pucharu Ligi Angielskiej. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne.
Ligi w Europie Inne ligi
Co z przyszłością polskiego bramkarza? Holenderski klub opublikował komunikat w sprawie 26-latka.
Ligi w Europie Premier League
Jedna z sag transferowych zaplanowanych na zimowe okno transferowe dobiega końca. Zamyka ją Manchester City.
Ligi w Europie Serie A
W ramach przygotowań do zimowego okna transferowego Juventus zatrudni nowego-starego pracownika na ważnym stanowisku.
Najnowsze
Piłka nożna
Publicystyka
Zbigniew Mucha
Konsternacja. Które oblicze reprezentacji jest prawdziwe?
Przemysław Pawlak
Lewandowski zatańczył do muzyki Probierza [KOMENTARZ]
Leszek Orłowski
Leszek Orłowski: Z meczu na Bernabeu Atletico na pewno mogło wycisnąć więcej [KOMENTARZ]
Roman Kołtoń