Szału nie było, trzy punkty są
Dwa remisy i basta. Manchester City wygrał z Southampton i powrócił na zwycięską ścieżkę. Jedynego gola meczu zdobył Raheem Sterling.
Sterling zapewnił City trzy punkty. (fot. Reuters)
Brak intensywności w pressingu, nieskuteczność pod bramką rywala, problemy z kreowaniem dogodnych sytuacji strzeleckich. Między innymi to sprawiło, że The Citizens zanotowali najgorszy start sezonu ligowego za kadencji Pepa Guardioli. Przed startem czternastej kolejki angielskiej ekstraklasy zajmowali dopiero dziewiąte miejsce w tabeli.
Pierwsza połowa starcia ze Świętymi była niemal całkowitym przeciwieństwem tego, co do tej pory prezentowali Kevin De Bruyne i spółka. Dziś byli wyraźnie głodni gry, dobrze zorganizowani w naciskaniu przeciwnika, a co najważniejsze – precyzyjni. Do szatni schodzili przy prowadzeniu po tym, jak do siatki trafił Raheem Sterling.
Gospodarze mieli swoje okazje – bardzo aktywny w polu karnym gości był Jannik Vestergaard – lecz żadnej z nich nie wykorzystali. Co gorsza, w 41. minucie boisko z powodu urazu opuścił Danny Ings. W zeszłych rozgrywkach wydawało się, że Anglik wreszcie pozbył się problemów zdrowotnych, które naznaczyły jego karierę. Teraz coraz więcej wskazuje na to, iż było to tylko miłe odstępstwo od przykrej normy.
Po przerwie zawodnicy Manchesteru City wrócili do złych nawyków, jeśli chodzi o marnowanie okazji w ofensywie. Swoje wielkie momenty mogli mieć Bernardo Silva, De Bruyne, Ilkay Guendogan oraz Riyad Mahrez ale nie zdołali pokonać golkipera Southampton. To radziło sobie jednak jeszcze słabiej. Jakby po zejściu Ingsa uszło z niego powietrze. Do odrobienia strat nie zainspirowali go ani Che Adams, ani Theo Walcott, ani tym bardziej żaden ze zmienników.
Po dwóch kolejnych remisach The Citizens wreszcie sięgnęli po trzy punkty. Święci – z Janem Bednarkiem w składzie – obeszli się smakiem. Mimo to, wciąż są w tabeli wyżej (miejsce numer 4.) niż City (miejscem numer 5.)
sar, PiłkaNożna.pl