Szalone zamknięcie soboty we Włoszech
Takiego wyniku chyba nikt się nie spodziewał. Sassuolo udzieliło Romie srogiej lekcji futbolu, wygrywając z faworytem przed własną publicznością (4:2).
Dzeko strzelił gole, ale Roma doznała bolesnej porażki (fot. Reuters)
Piłkarze Romy wygrali pięć z ostatnich sześciu spotkań przeciwko Sassuolo, a biorąc poprawkę na ich bardzo dobry występ w derbach stolicy, można było zakładać, że to właśnie goście będą faworytem sobotniego meczu.
Papierowe spekulacje można było bardzo szybko wyrzucić do kosza, ponieważ po początkowym naporze Romy, Sassuolo wyprowadziło cios, który rzucił przeciwnika na deski. Na dobrą pozycję wypuszczony został Francesco Caputo, który wpadł w pole karne, bez większych problemów ograł obrońcę i z bliska skierował futbolówkę do siatki.
Goście nie potrafili odpowiedzieć i kwadrans później zostali skarceni po raz drugi. Sassuolo rozegrało znakomitą, koronkowo tkaną akcję i po wymienieniu kilku podań na pełnej szybkości podwyższyło na 2:0. W roli kata Romy po raz kolejny wystąpił Caputo, który jedynie dopełnił formalności, trafiając do bramki z najbliższej odległości.
Dwa gole przewagi to było już bardzo dużo, ale jak się okazało, podopieczni Roberto De Zerbiego nie zamierzali zwalniać tempa. Cały czas byli pazerni na kolejne trafienia i swego dopięli jeszcze przed upływem pół godziny. Niewiarygodne dziury w obronie Romy wykorzystał Filip Djuricic, który znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i bez problemu pokonał Pau Lopeza. Nokaut!
W przerwie można było jedynie spekulować, czy Roma zdoła powtórzyć wyczyn Liverpoolu z pamiętnego finału Ligi Mistrzów i odrobi po zmianie stron trzy gole. Jak się okazało, sygnał do podjęcia walki padł stosunkowo szybko, ponieważ w 55. minucie bramkę kontaktową strzelił Edin Dzeko, który wyskoczył wyżej od obrońców i uderzeniem głową dał nadzieję Giallorossim. Bośniak mógł błyskawicznie dołożyć drugie trafianie, ale z najbliższej odległości (dosłownie z dwóch metrów) nie zdoła trafić do pustej bramki. Było to jego setne trafienie w barwach Romy.
Kiedy w 69. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Lorenzo Pellegrini, wydawało się, że jest już po wszystkim, że Roma nie odrobi strat grając w osłabieniu. Jak się okazało, był to jedynie początek emocji na Mappei Stadium.
Kilka chwil po tym jak Pellegrini opuścił boisko, Jeremie Boga zagrał piłkę we własnym polu karnym i arbiter wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem jedenastki okazało się z kolei Jordan Veretout i cała zabawa zaczęła się dość niespodziewania od nowa. Gospodarze bardzo szybko rozwiali jednak wszystkie marzenie przyjezdnych z Rzymu. Sztuki tej kilkadziesiąt sekund później dokonał… Boga, który w pełni zrehabilitował się za swój błąd i cudownym strzałem pod poprzeczkę pozwolił Sassuolo wrócić do dwubramkowej przewagi.
Rezultat zmianie już nie uległ i po końcowym gwizdku ze zwycięstwa mogli cieszyć się gospodarze. Piłkarzom Romy zostało powrót na tarczy do stolicy.
gar, PiłkaNożna.pl