Przejdź do treści
Soccer Football - Premier League - Manchester City Victory Parade - Manchester, Britain - May 26, 2024 Manchester City's Erling Braut Haaland holds the Premier League trophy on the bus during the victory parade  EDITORIAL USE ONLY. NO USE WITH UNAUTHORIZED AUDIO, VIDEO, DATA, FIXTURE LISTS, CLUB/LEAGUE LOGOS OR 'LIVE' SERVICES. ONLINE IN-MATCH USE LIMITED TO 120 IMAGES, NO VIDEO EMULATION. NO USE IN BETTING, GAMES OR SINGLE CLUB/LEAGUE/PLAYER PUBLICATIONS. PLEASE CONTACT YOUR ACCOUNT REPRESENTATIVE FOR FURTHER DETAILS..,Image: 876677341, License: Rights-managed, Restrictions: NO USE WITH UNAUTHORIZED AUDIO, VIDEO, DATA, FIXTURE LISTS, CLUB/LEAGUE LOGOS OR “LIVE” SERVICES. ONLINE IN-MATCH USE LIMITED TO 45 IMAGES, NO VIDEO EMULATION. NO USE IN BETTING, GAMES OR SINGLE CLUB/LEAGUE/PLAYER PUBLICATIONS., Model Release: no, Credit line: Jason Cairnduff / Reuters / Forum

Uncategorized

Startuje Premier League, czyli jakość oglądania, która jeszcze wzrośnie

Czy ktoś zdoła przełamać dominację Manchesteru City? Jak Liverpool odnajdzie się w rzeczywistości postkloppowej? Co po fatalnych poprzednich rozgrywkach osiągnie Manchester United? Gdzie wisi sufit Aston Villi? Na co w dłuższej perspektywie stać Crystal Palace Olivera Glasnera? Kiedy w Evertonie zapanuje spokój? Ile wykrzeszą z siebie beniaminki?

Maciej Sarosiek

Oto niektóre z najważniejszych pytań dotyczących sezonu 2024-25 w Premier League. Sezonu, który startuje już dzisiaj.

DO TRZECH RAZY SZTUKA

Ozdobą minionych zmagań była rywalizacja o tytuł mistrzowski, w której aż do 35. kolejki udział brały trzy drużyny. Do 38. trwała rywalizacja Manchesteru City z Arsenalem, ostatecznie dwoma punktami lepsi okazali się Obywatele. Ich czwarty triumf z rzędu – sukces bez precedensu w historii angielskiego futbolu – pozwolił z pełnym przekonaniem postawić lidze zarzut przewidywalności lub wręcz nudności w kwestii kluczowego rozstrzygnięcia. Niełatwo go odeprzeć. A może będzie jeszcze trudniej. Ekipa z Etihad Stadium znów jest faworytem do zdobycia mistrzostwa. Zespół z Emirates Stadium (podwójny wicemistrz) ponownie jej głównym adwersarzem.

City nie spoczywa na laurach. Pozostaje spragnione zwycięstw. Nie traci motywacji. To fundament, na którym zbudowało sportową potęgę, wcale nie mniej istotny od potencjału finansowego. Tuż po zakończeniu zeszłych rozgrywek Pep Guardiola zastanawiał się na głos nad tym, co będzie napędzać Erlinga Haalanda i spółkę w następnych, skoro weszli na szczyt szczytów, wyżej nic nie ma. Obecnie wie już, że takim czynnikiem może okazać się on sam, konkretnie jego przyszłość. Kontrakt, na mocy którego pracuje dla klubu, wygasa w czerwcu przyszłego roku. W maju stwierdził, iż jest bliżej odejścia niż dalej. W lipcu doprecyzował jednak, że prawdopodobnie nie spędzi u Obywateli kolejnych ośmiu lat, lecz umowę chciałby przedłużyć. Czy to zrobi, zależy od stopnia zaangażowania piłkarzy. – Pragnę widzieć, jak biegają niczym przez ostatnie osiem lat, nie zważając na rodzaj rozgrywek, to wszystko – mówi. Lepszej zachęty nie trzeba.

Arsenal też nie narzeka na brak bodźca do wytężonych starań. Z sezonu na sezon konsekwentnie niweluje przewagę Manchesteru City, więc liczy na zadziałanie zasady do trzech razy sztuka. – Jeśli zrobimy, co do nas należy, przybliżymy się do mistrzostwa, aż wreszcie je zdobędziemy – przekonuje Mikel Arteta.

Martin Odegaard drugi rok z rzędu nawołuje kolegów do przemienienia rozczarowania w determinację i wrócenia na boisko silniejszym. Poprzednio został wysłuchany, jak będzie teraz? Czy Kanonierzy wykażą się dostateczną wytrzymałością psychiczną? Zdaniem Rodriego właśnie to odróżniało ich dotąd od Obywateli.

UKŁADANIE KLOCKÓW

Trzeci w minionej kampanii Liverpool jest nie wiadomą. Wystarczy przypomnieć sobie cierpienia Manchesteru United i Arsenalu po zamknięciach er sir Aleksa Fergusona i Arsene’a Wengera, by zrozumieć, jak skomplikowane – przynajmniej początkowo – potrafi być funkcjonowanie bez transformacyjnej, pomnikowej postaci, która opiekowała się klubem przez długie lata. Typu Juergen Klopp.

Opuszczając Anfield, powiedział, że Arne Slot dostał najlepszą pracę na świecie. To tylko fragment prawdy, bo otrzymał również jedną z najtrudniejszych. I ma tego świadomość. Nie chodzi wyłącznie o zastąpienie wielkiego Niemca, także o dotrzymanie tempa Manchesterowi City i Arsenalowi, zaszczepiając jednocześnie zespołowi swój pomysł na futbol. – Postaramy się wykorzystać to, co zostawił po sobie Juergen, więc będziemy podobni, ale oczywiście wprowadzę własne elementy – oznajmił Holender. Finały Euro oraz Copa America ograniczyły mu czas na poznanie i przeszkolenie całej kadry do około dziesięciu dni. Częściowo z tego wynika pasywność The Reds na rynku transferowym. Swoje robi też rzecz jasna siła drużyny – duże wzmocnienia nie są konieczne. Ważniejsze jest odpowiednie poukładanie kupionych wcześniej klocków. Znalezienie właściwych ról dla poszczególnych graczy, z Codym Gakpo, świetnym w reprezentacji, przeciętnym w klubie, na czele.

WYPERSWADOWAĆ NORMALIZACJĘ

Na ściąganiu zawodników pieniędzy nie oszczędza za to Aston Villa. Amadou Onana został najdroższym piłkarzem w jej historii. Swoje kosztowali Ian Maatsen, Cameron Archer, Jaden Philogene i Ross Barkley. Na tym raczej nie koniec. Wszystko na poczet jak najlepszego wypadnięcia w Lidze Mistrzów, dalszego godnego czczenia przypadającego na bieżący rok 150-lecia i utrzymania się w ścisłej czołówce stawki Premier League. The Villans nie chcą być jednostrzałowcami. Dążą do sytuacji, w której zajęcie przez nich czwartej lub wyższej lokaty nie będzie rewelacją, a normą.

Kilka ekip zamierza im to wyperswadować. Tottenham, przystępujący do drugiego sezonu pod wodzą Ange Postecoglou. Pierwszy zaczął się wyśmienicie, lecz skończył z poczuciem niedosytu. Uchodził jednak za przejściowy, z uwagi nie tylko na zmianę trenera, ale także na wyprowadzkę Harry’ego Kane’a. Teraz już nie sposób usprawiedliwiać tym ewentualnych niedociągnięć. Oczekiwania wzrosły.

Chelsea, która dokonała kolejnej roszady na stanowisku szkoleniowca. Gdy Mauricio Pochettino finiszował konstruowanie podstawy czegoś potencjalnie dużego, zarządzający The Blues chwycili za młot i rozłupali ją w drobny mak. Następnie zatrudnili nowego budowniczego, Enzo Marescę. Ile dadzą mu czasu? Po nieudanym starcie okresu przygotowawczego sieć zalała fala memów o zwolnieniu Włocha we wrześniu i powierzeniu drużyny trenerowi tymczasowemu – Frankowi Lampardowi. Za panowania Todda Boehly’ego i jego partnerów na Stamford Bridge wszystko się może zdarzyć. Nawet kryzys formy Cole’a Palmera, przecież syndrom drugiego sezonu dotyka również jednostki. Dla londyńczyków byłaby to katastrofa.

Wreszcie Manchester United, z przemodelowanymi strukturą dyrektorską oraz sztabem szkoleniowym (w randze asystenta na Old Trafford wrócił legendarny Ruud van Nistelrooy), choć wciąż z Erikiem ten Hagiem. Wydawało się, iż po nawiązaniu do niechlubnych osiągnięć sprzed dekad – ósme miejsce w tabeli, 60 punktów, 14 porażek, ujemny bilans bramkowy – Holender straci pracę, sternicy Czerwonych Diabłów negocjowali warunki kontraktowe z kandydatami na jego sukcesora. A potem przedłużyli umowę z EtH.

– W skrócie uargumentowali to tak: przeanalizowaliśmy i porównaliśmy wszystko, ale uznaliśmy, że mamy już najlepszego trenera – opowiadał 54-latek. W swoim stylu dodał też: – Jesteśmy teraz w nowym sezonie, zostawiliśmy wszystko za sobą. Poprawimy się. Da się wyczuć, iż emanujemy nową energią, nową dynamiką i to pomoże nam wypełnić nasze cele. Krótkoterminowo nic się nie zmienia: chcemy wygrać każdy mecz, pokazaliśmy, że jesteśmy zdolni do pokonania każdego.

NOWE OTWARCIA, NOWE NADZIEJE

Opiekun Manchesteru United nawiązywał między innymi do majowego finału Pucharu Anglii, w którym jego piłkarze sensacyjnie wygrali z Manchesterem City. Do trofeum dołączono przepustkę do Ligi Europy, zabraną sprzed nosa Newcastle United. Sroki współtworzą aktualnie grupę drużyn aspirujących do zakwalifikowania się do europejskich pucharów.

Lato na St. James’ Park było burzliwe. NU mocno nagimnastykowało się na rynku transferowym, sprzedając zawodników celem uniknięcia złamania regulacji finansowych i otrzymania kary punktowej. O dziwo zatrzymały przymierzane do gigantów gwiazdy – Alexandra Isaka, Bruno Guimaraesa, Anthony’ego Gordona. Eddiego Howe’a na razie też, choć zmiany w gabinetach – odejście najbardziej zaangażowanych współwłaścicieli klubu, Amandy Staveley i Mehrdada Ghodoussiego, przyjście dyrektora sportowego, Paula Mitchella – go zaniepokoiły, osłabiły, a angielska federacja kusi posadą selekcjonera. Warunki do przygotowań były więc średnie. Jak wpłynie to na rezultaty?

W West Hamie oraz Brighton natomiast harmonia. Nowi trenerzy – Julen Lopetegui i Fabian Huerzeler (najmłodszy w dziejach Premier League, zaledwie 31-letni). Nowi, drodzy futboliści – u jednych Max Kilman, Crysencio Summerville, Niclas Fuellkrug, Luis Guilherme, Aaron Wan-Bissaka, Guido Rodriguez i Jean-Clari Todibo, u drugich Yankuba Minteh i Mats Wieffer. Nowe otwarcia. Nowe nadzieje.

O zaprezentowaniu się na arenie międzynarodowej marzy także Crystal Palace. Finisz zeszłych rozgrywek miało wyśmienity, okraszony sześcioma zwycięstwami w siedmiu meczach, w tym nad Liverpoolem, Newcastle United i Aston Villą. Pragnie pokazać, iż nie był to tylko efekt nowej miotły. – Wiele zespołów potrafi zanotować okres, w którym spisuje się bardzo dobrze. Wyzwaniem jest utrzymanie tego przez 38 spotkań – przyznaje Oliver Glasner, pracujący z Orłami od lutego. Podlegająca pod niego kadra dysponuje ogromnymi umiejętnościami, nawet pomimo przenosin Michaela Olise do Bayernu Monachium.

DAJCIE SPOKÓJ

Poważnemu gronu ekip zależy po prostu na zaznaniu spokoju. Uplasowaniu się w środku stawki, z dala od strefy spadkowej. Pójściu śladami Bournemouth, Fulham i Wolverhampton z poprzedniego sezonu (oni chcą z kolei kontynuować funkcjonowanie w komforcie).

Brentford nie przywykło do walki o utrzymanie i przywykać nie zamierza. Drogą ku temu powinno być zadbanie o zdrowszy stan drużyny, ponieważ urazy skutecznie uprzykrzyły jej ostatnio punktowanie. Łatwo napisać, trudniej zrobić. Szczególnie, iż już w przedbiegach poważnie uszkodzony został Igor Thiago, nowy napastnik Pszczół. W połączeniu z nadal owianą tajemnicą przyszłością Ivana Toneya budzi to w kibicach niepokój, obawę przed następnym złym rokiem.

Nottingham Forest chodzi o coś więcej niż zminimalizowanie ryzyka relegacji. Również o nierotowanie szkoleniowcami, trwanie z Nuno Espirito Santo u steru. I o nieotrzymywanie nagan w postaci ujemnych oczek, zeszłosezonowe minus cztery mocno dało mu się we znaki. Pewną dozę spokoju dostarcza fakt, że inaczej niż we wcześniejszych letnich okienkach transferowych klub nie ściągnął całego zastępu piłkarzy, wyżej od jakości stawiając liczebność, narażając równowagę kadry na szwank. Jeszcze.

Everton nie chce drżeć o byt w Premier League czwarty raz z rzędu. Nie chce, by znów skazały go na to sankcje sportowe (gdyby nie osiem odjętych punktów, minione rozgrywki skończyłby tuż za czołową dziesiątką). Chce pozytywnie pożegnać się z Goodison Park, które opuści na rzecz modernistycznego obiektu w porcie Bramley-Moore po ponad 130 latach użytkowania. Chce wreszcie trafić w ręce nowego właściciela, który zagwarantuje stabilność finansową. 777 Partners nie mogło, gdyż popadło w kolejne problemy z pieniędzmi i prawem. Klan Friedkinów nie chciał. Szukanie podmiotu skłonnego odkupić udziały Farhada Moshiriego trwa.

NAJWIĘKSZY PRZESKOK

Na zmagania o utrzymanie tradycyjnie skazane są beniaminki. Ich poprzednicy – Sheffield United, Burnley, Luton Town – nie zrobili im dobrej reklamy, w komplecie spadli z hukiem i rekordowo niską sumą zgromadzonych punktów. Leicester City, Ipswich Town oraz Southampton musieliby się bardzo postarać, by wypaść gorzej. Co nie znaczy, iż lepsza postawa wystarczy do pozostania w elicie.

Najsilniejsze w Championship Lisy przez wakacje znacząco osłabły. Trenerski architekt awansu, Enzo Maresca, przeszedł do Chelsea, zabierając ze sobą architekta zawodniczego, Kiernana Dewsbury’ego-Halla. Steve Cooper, który zajął stanowisko szkoleniowca, nie przekonuje fanów. Przyzwyczajeni do gry opartej na długim utrzymywaniu się przy piłce, dzierżeniu inicjatywy i kontroli, przestawiają się na bezpośredniość i kontry. Nie przemawia do nich argument, że to skuteczniejsza recepta na sukces w batalii o utrzymanie w Premier League. Że tiki-taka byłaby wyrazem naiwniactwa, proszeniem się o kłopoty. Inna sprawa, iż kadra nie została należycie wzmocniona. A kwestią czasu jest wymierzenie Leicester kary punktowej za nieprzestrzeganie zasad finansowych.

Dużo pozytywniejsze nastroje panują w Ipswich, wracającym na najwyższy poziom po 22 latach absencji. Kieran McKenna, twarz i mózg projektu, odrzucił zaloty Manchesteru United, Chelsea oraz Brighton, przedłużając kontrakt. Skład uzupełniono rozsądnie, dodając trochę młodości, trochę doświadczenia. Trener domaga się jednak jeszcze więcej nowych podopiecznych. Wie, jak trudny sezon czeka Traktorzystów. – Przeskok między Championship a Premier League jest ogromny, prawdopodobnie największy na świecie, jaki istnieje między dwoma ligami, szczególnie dla nas, bo zaliczyliśmy dwa awanse z rzędu – ocenia. – Przed nami wielkie wyzwanie. Znaczna większość naszych kibiców ma tego świadomość. Wypracowaliśmy w klubie etos i kulturę wytrzymałości, odwagi, determinacji, więc jesteśmy gotowi na podejmowanie wymagających wyzwań. Budowaliśmy to przez lata i dalej będziemy. Potrzebujemy zaangażowania każdego piłkarza, każdego kibica i każdego pracownika.

Southampton także prolongowało umowę ze szkoleniowcem, a po dopełnieniu formalności Russell Martin powtórzył swój komunikat z Wembley, gdzie tradycyjnie odbył się finał baraży – Święci „zaatakują” Premier League w swoim stylu. To znaczy poprzez jak najdłuższe posiadanie futbolówki. – Kocham to, co robimy, i się nie zmienię. Jestem pewien, że odbędą się dyskusje i analizy dotyczące tego, że nie będziemy grać w ten sposób w Premier League. Naszym zadaniem jest udowodnienie racji i wykorzystanie tego, nie tracąc swojej tożsamości – twierdzi Szkot. Ryzykownie.

Latem beniaminek z St. Mary’s Park pożegnał dwóch ważnych zawodników, Che Adamsa i Stuarta Armstronga. Przywitał między innymi wracającego do domu po dekadzie nieobecności Adama Lallanę oraz Bena Breretona Diaza.

PÓŁAUTOMAT

W trakcie czerwcowego walnego zgromadzenia przedstawicieli klubów niemal jednogłośnie odrzucono projekt rezygnacji z posługiwania się systemem VAR. Na „nie” było 19 z 20 uczestników obrad. Wyłamało się Wolverhampton, inicjator pomysłu. Mimo masy kontrowersji i rosnącej irytacji na niedociągnięcia technologii badania wykazują, iż od kiedy zaczęto ją stosować, prawidłowość decyzji sędziowskich wzrosła z 82% do 96%. To mogło zaważyć na kluczowych rozstrzygnięciach, zapobiec wypaczeniu rywalizacji o mistrzostwo lub utrzymanie. Nic dziwnego, iż przezorne ekipy Premier League wolały zachować tego typu ubezpieczenie.

Praca arbitrów się jednak zmieni. Jesienią, po którejś z przerw na mecze reprezentacji, funkcjonować zacznie procedura półautomatycznych spalonych. Znana z turniejów międzynarodowych i Ligi Mistrzów. Przyspieszająca – dzięki zainstalowaniu dodatkowych kamer i czujników – wychwytywanie ofsajdow. Szacuje się, iż zaoszczędzi około 31 sekund na każdej podejmowanej decyzji w tej dziedzinie. Anglicy będą zadowoleni. Po minionym sezonie są bardzo wrażliwi na wszelkie przerwy w grze, zwłokę, przedłużenia.

Jakość oglądania spotkań powinna więc wzrosnąć. Że nie zabraknie cudownych akcji, błyskotliwych dryblingów, spektakularnych goli, widowiskowych parad bramkarskich, wielkich emocji, intrygujących rozwiązań taktycznych, nieoczekiwanych zwrotów wydarzeń, jest pewne. To przecież Premier League.

Czas pozostały do inauguracji jej kolejnej edycji można już odliczać w godzinach. Wszystko zacznie się dzisiaj o godzinie 21:00. Na Old Trafford. Starciem Manchesteru United z Fulham.

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024