Startuje faza pucharowa Ligi Europy
W Lidze Europy zaczyna się poważne granie. Do 24 drużyn, które przebrnęły fazę grupową, dołączyło osiem zespołów z Champions League, ale to nie wśród nich należy upatrywać głównych kandydatów do występu w finale.
KONRAD WITKOWSKI
Najnowsza historia nie przemawia na ich korzyść. W ostatnich pięciu sezonach tylko dwukrotnie zdarzyło się, aby drużyna, która do Ligi Europy trafiła z trzeciego miejsca w grupie Ligi Mistrzów, dotarła do finału. W obu przypadkach były to zespoły hiszpańskie i oba zwyciężyły w decydujących meczach – Sevilla w sezonie 2015-16 oraz Atletico Madryt w rozgrywkach 2017-18. Generalnie jednak „spadkowicze” z Champions League w rozgrywkach pocieszenia radzą sobie średnio: w poprzednim sezonie Valencia dotarła do półfinału, podobnie jak dwa lata wcześniej Olympique Lyon. A już sezon 2014-15 był totalną klęską zespołów z LM: aż pięć odpadło z Ligi Europy już w pierwszej rundzie fazy pucharowej, a najlepszy okazał się Zenit Sankt Petersburg, który zdołał doczłapać do ćwierćfinału.
PIĄTKA WSPANIAŁYCH
W stosunkowo krótkich dziejach Ligi Europy zaledwie raz zdarzyło się, że trofeum nie powędrowało do gabloty klubu z Anglii lub Hiszpanii (wyjątek stanowi FC Porto z rozgrywek 2010-11). Zespoły z tych krajów są faworytami do zwycięstwa również w obecnej edycji: według bukmacherów, największe szanse na wygranie LE mają Manchester United oraz Sevilla. W przypadku Czerwonych Diabłów to dość odważne typowanie. Choć w fazie grupowej drużyna Ole Gunnara Solskjaera doznała tylko jednej porażki, a w 1/16 finału ma stosunkowo łatwego przeciwnika (Club Brugge), to jej ostatnie wyczyny w Premier League nie są zwiastunem europejskiego sukcesu. Z drugiej strony, United powinni być wyjątkowo zdeterminowani, aby wygrać Ligę Europy, jako że najprawdopodobniej będzie to ich jedyna droga do Champions League. Czołowa czwórka w lidze angielskiej na tę chwilę jest poza zasięgiem zespołu z Old Trafford.
Niewiele lepiej, ale lepiej, dzieje się w Sevilli. Co prawda drużyna prowadzona przez Julena Lopeteguiego na krajowym podwórku gra ostatnio w kratkę, jednak wciąż znajduje się blisko podium Primera Division. Dla niej więc kontynentalne rozgrywki nie będą ostatnią szansą na uratowanie sezonu. Sevilla, która w latach 2014-16 zawładnęła Ligą Europy, wygrywając ją trzy razy z rzędu, ma coś do udowodnienia: w ubiegłym sezonie sensacyjnie odpadła ze Slavią Praga już w 1/8 finału. Teraz na początku jej drogi w fazie pucharowej stanie rumuńskie CFR Cluj.
Dopiero na trzecim miejscu wśród pretendentów do triumfu wymienia się klub, który jesień spędził w Lidze Mistrzów. Ajax ma wszelkie predyspozycje ku temu, aby podbić Ligę Europy: świadomość błędów, za które zapłacił brakiem awansu do finału Champions League w poprzednim sezonie, świetnego trenera oraz silną kadrę. Dla Ajaksu to ostatnia szansa, aby ta grupa piłkarzy sięgnęła po europejskie trofeum – już wiadomo, że Hakim Ziyech przeniesie się do Chelsea, transfer Donny’ego van de Beeka także jest nieunikniony. W lipcu w Amsterdamie trzeba będzie budować drużynę na nowo.
Grono głównych faworytów uzupełniają Arsenal i Inter. O ile Kanonierzy to przypadek bardzo podobny do Manchesteru United, o tyle zespół z Mediolanu poważnie liczy się w batalii o krajowe mistrzostwo. Interesujące zatem, czy nerazzurri skoncentrują się na rywalizacji w Serie A, czy spróbują powalczyć o pełną pulę na dwóch frontach? Antonio Conte był w podobnej sytuacji sześć lat temu – wtedy nie zastosował taryfy ulgowej. W swoim ostatnim sezonie jako trener Juventusu doprowadził drużynę do tytułu, zaś w Lidze Europy, do której Stara Dama trafiła niespodziewanie po zajęciu trzeciej pozycji w grupie Champions League, osiągnął poziom półfinału.
PORTUGALSKA KOLIZJA
Kto ma potencjał, aby zaatakować z drugiego szeregu? Namieszać może Wolverhampton, z kolei mecze z udziałem Salzburga powinny być gwarantem emocji i wielu bramek. Przejawem ignorancji byłoby skreślanie Romy, Bayeru Leverkusen oraz FC Porto. Dwie ostatnie drużyny zagrają ze sobą już teraz, tworząc najciekawszą parę 1/16 finału.
Do fazy pucharowej Ligi Europy przystąpi zaledwie trzech Polaków. Łudogorec Razgrad z Jakubem Świerczokiem – choć prawdopodobnie w roli zmiennika – zagra przeciwko Interowi. Celtic, nowy klub Patryka Klimali, powalczy o awans z rywalem z Kopenhagi. Niespełna trzy tygodnie przed pierwszym starciem z Sevillą do zespołu Cluj dołączył Grzegorz Sandomierski.
Najliczniej reprezentowanym krajem w 1/16 finału LE będzie Portugalia (w dalszej kolejności: Anglia, Hiszpania i Niemcy). Obecność aż czterech klubów z tej samej federacji sprawiła kłopot układającym kalendarz zmagań. Doszło bowiem do kolizji terminów: Porto, Benfica oraz Braga miały rozegrać rewanżowe mecze na swoich stadionach tego samego dnia. Aby umożliwić portugalskim kibicom zobaczenie w akcji każdej z drużyn, spotkanie Bragi z Rangersami przełożono na środę, 26 lutego.
Najbliżej do Gdańska, gdzie zostanie rozegrany finał, ma zespół Malmoe FF. Za Szwedami przemawia jednak tylko geografia – 27 maja w Trójmieście raczej pojawią się drużyny z dalszych zakątków kontynentu.
1/16 FINAŁU LIGI EUROPY
Wolverhampton – Espanyol
Sporting – Basaksehir
Getafe – Ajax
Bayer Leverkusen – FC Porto
FC Kopenhaga – Celtic
APOEL – FC Basel
CFR Cluj – Sevilla
Olympiakos – Arsenal
AZ Alkmaar – LASK
Club Brugge – Manchester United
Łudogorec – Inter
Eintracht Frankfurt – RB Salzburg
Szachtar Donieck – Benfica
VfL Wolfsburg – Malmoe FF
AS Roma – Gent
Rangers FC – Braga
Pierwsze mecze odbędą się 20 lutego. Rewanże – 27 lutego (wyjątkiem jest spotkanie Bragi z Rangersami, które zaplanowano na 26 lutego).
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NUMER 7/2020)