Sprawiedliwy remis w Cardiff
W pierwszej połowie swoje momenty miała Walia, w drugiej lepiej prezentowała się Belgia, a na koniec meczu oba zespoły podzieliły się punktami.
Drogi czytelniku, przygotuj się teraz na to, co za chwilę napiszę. Następne zdania mogą ci się bowiem wydać nieco surrealistyczne, biorąc na przykład pod uwagę ostatni mecz w wykonaniu reprezentacji Belgii, kiedy przejechała się po naszej kadrze bez najmniejszego problemu, a występy poszczególnych piłkarzy (de Bruyne, Trossard) zapadły nam w pamięć i pewnie niektórym nadal siedzą w głowie.
W pierwszej połowie starcia Walii z Belgią to gospodarze prezentowali się lepiej. Podopieczni Roberta Page’a na tle ekipy „Czerwonych Diabłów” wyglądali na drużynę pewniejszą i bardziej zorganizowaną. Kibice mogli na początku spotkania pomyśleć, że piłkarze w czerwonych trykotach z żółtymi numerami to zawodnicy Roberto Martineza (w końcu w koszulkach o takiej barwie grają w większości spotkań), ale Belgowie występowali dziś na biało, a wyżej opisane stroje należały do Wyspiarzy.
Walijczycy od początku narzucili przeciwnikom swój styl gry. Już po pięciu minutach mogli cieszyć się z gola, ale sędzia anulował bramkę Ethana Ampadu z powodu spalonego. Przez całe 45 minut gospodarze regularnie meldowali się pod bramką Koena Casteelsa. W niektórych sytuacjach brakowało naprawdę niewiele, aby wyszli na prowadzenie. Drużyna przyjezdna nie była tak agresywna jak w spotkaniu z Polską, a jej ataki były raczej odpowiedziami na akcje piłkarzy reprezentacji Walii. Mimo kilku niezłych okazji, Belgowie również nie byli w stanie zdobyć bramki.
Druga połowa to zmiana o 180 stopni. Belgowie w porę się obudzili i kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy strzelili gola. Na listę strzelców wpisał się Youri Tielemans, który wykończył niezwykle szybką i dokładną akcję swojego zespołu. W kolejnych fragmentach goście dominowali, a Walijczycy nie byli w stanie grać tak ofensywnie jak przed przerwą.
Gdy wydawało się, że podopieczni Roberto Martineza korzystny wynik dowiozą do końca meczu, gospodarze wyrównali za sprawą gola 21-letniego Brennana Johnsona. Napastnik Nottingham Forest sprytnym strzałem na długi słupek przechytrzył bramkarza reprezentacji Belgii. W perspektywie całego meczu, Walia zasłużyła na to trafienie.
Ten mecz jest pięknym przykładem tego, że w futbolu dwa plus dwa nie zawsze równa się cztery. Walia, która przegrała z Polską, zremisowała z Belgią, która kadrę Biało-Czerwonych niemiłosiernie skarciła. Gracze Roberta Page’a zdobywają pierwszy punkt, na który zasłużyli, gdyż dziś przez długie fragmenty rywalizowali z „Czerwonymi Diabłami” jak równy z równym.
jkow, PiłkaNożna.pl