– Podchodzę do nowego wyzwania z pokorą, ze spokojem. Moment dla kadry narodowej jest trudny, wszyscy mają prawo czuć rozczarowanie po mistrzostwach świata. Ale jestem przekonany, że to, co widzieliśmy w Rosji, to nie była prawdziwa twarz reprezentacji Polski. Ta drużyna ma jakość, udowodniła to nie raz – mówi w rozmowie z „PN” Jerzy Brzęczek, nowy selekcjoner.
ROZMAWIALI MICHAŁ CZECHOWICZ, PRZEMYSŁAW PAWLAK
– Trzy miesiące temu mówił pan na naszych łamach, że jest najprawdopodobniej najgorzej zarabiającym trenerem w Ekstraklasie. Sytuacja szybko się zmieniła. – Okres od naszego poprzedniego spotkania był szalony. Gdyby rok temu ktoś powiedział mi, że w następnym lecie zostanę selekcjonerem, potraktowałbym to w kategorii science fiction. Trochę szczęścia, przypadku powoduje, że albo idziesz do góry, albo spadasz – tłumaczy Brzęczek.
(…)
– Zabrałby pan niegrającego w klubie, dochodzącego do formy po kontuzji, Kubę Błaszczykowskiego na mundial w Rosji? – Oczywiście. Ale nie dlatego, że jesteśmy rodziną. Jeśli chodzi o wiedzę na temat stanu fizycznego Kuby, miałem dane identyczne jak selekcjoner Nawałka. Kuba przygotowywał się do powrotu na boisko także w Płocku, pod okiem Leszka Dyi. Wykonaliśmy badania, mieliśmy możliwość porównania ich z wynikami z wcześniejszych lat kariery Kuby.
– Trudno nie zgodzić się z tym, że Błaszczykowski w kadrze miejsce mieć powinien, ale czy na mundialu nie powinien odgrywać roli pierwszego zmiennika? – Spójrzmy na pierwszą połowę towarzyskiego meczu z Chile – w drugiej trener zmienił system i to już była inna gra. Ja całego meczu nie oglądałem, byłem w podróży, widziałem natomiast urywki. Wystarczyło, że zobaczyłem jedną akcję Kuby, żeby zyskać pewność, iż jest na takim poziomie fizycznym, na jakim dawno nie był. Za dobrze go znam, aby się pomylić. Jak z Leszkiem zobaczyliśmy jego wyniki po przyjeździe z Wolfsburga do Płocka, to…
– Złapaliście się za głowy? – No tak. W pierwszych dwóch dniach treningów mieliśmy duże obawy. Dni trzeci i czwarty przywróciły uśmiech na naszych twarzach. Już wiedzieliśmy, że przy jego głowie, zaangażowaniu będzie dobrze. Inna sprawa, że postawę Kuby w mundialu trudno ocenić, bo dostał tylko 45 minut na boisku. W pierwszej połowie meczu z Senegalem został ewidentnie sfaulowany w okolicach 16 metra, nie wiem czy dokładnie w tym momencie, został też trafiony w nerw. Przez następne kilkanaście minut w ogóle nie czuł nogi. Był jednak gotowy do wyjścia na drugą połowę. Trener zdecydował inaczej. Na mundialu Kuba już nie dostał szansy.
– Nawałka chciał wprowadzić na boisko Błaszczykowskiego w meczu z Japonią. – Zostawmy ten temat. Z pełną odpowiedzialnością mówię jednak: może Kuba nie byłby w stanie zagrać wszystkich meczów w grupie od deski do deski, ale w spotkaniach numer dwa i trzy był w stanie pomóc drużynie. Selekcjoner podjął ryzyko, postawił na innych. Jego prawo. Trzeba to uszanować. Adam Nawałka brał odpowiedzialność za decyzje. Czasem ryzyko się opłaci i podejmując w tym zawodzie
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (31/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”