Show jednego aktora w Teatrze Marzeń
Pod koniec września Jose Mourinho w rozmowie ze Sky Sports stwierdził, że Marcus Rashford nie jest dla niego typową dziewiątką, choć sam piłkarz twierdzi, że właśnie na tej pozycji czuje się najlepiej. 22-letni Anglik miał zatem doskonałą okazję, aby obalić tezę portugalskiego menedżera w bezpośrednim starciu Manchesteru United z Tottenhamem. No i się udało.
Marcus Rashford pogrążył byłego menedżera na Old Trafford (fot. Reuters)
– Nie powiem, że on nigdy nie będzie dziewiątką. Może być groźny, kiedy przeciwnik gra daleko od siebie i daje miejsce do przeprowadzania ataków. Może być groźny w przestrzeniach między formacjami, ale na Old Trafford przeciwnicy zazwyczaj grają tak, aby zamknąć dostęp do własnej bramki. Rashford nie gra dobrze tyłem do bramki, nie strzela tylu goli jak powinien to robić typowy snajper. Myślę, że ustawiając go w bocznych sektorach można z niego wyciągnąć po 10-12 bramek na sezon – mówił The Special One.
U Mourinho Rashford rozegrał w sumie 125 meczów, w których strzelił 28 goli i zaliczył 20 asyst. Portugalczyk faktycznie częściej ustawiał zawodnika bliżej linii bocznej. Po przyjściu na Old Trafford Ole Gunnara Solskajaera 22-letni Anglik dostał nowe życie. Zaczął grać jako wysunięty napastnik i szybko się Norwegowi odwdzięczył. 47 spotkań, 21 bramek – ten bilans wygląda o niebo lepiej niż za kadencji Portugalczyka.
W starciu z Tottenhamem reprezentant Anglii był najlepszy na boisku. Napastnik Manchesteru przerastał wszystkich piłkarzy, którzy pojawili się na murawę co najmniej o klasę. Grał jakby był z zupełnie innej planety. Całe ciężar gry ofensywnej Czerwonych Diabłów wziął na siebie, udźwignął ciężar hitu Premier League i poprowadził kolegów dosłownie za rękę do kompletu punktów.
To on zaczął strzelanie na Old Trafford, wykorzystując złe ustawienie Paulo Gazzanigi, który dał się zaskoczyć jak junior strzałem przy bliższym słupku. Później Rashford na chwilę odsunął się w cień, kiedy błysk geniuszu pokazał Dele Alli, popisując się fantastyczną techniką i pięknym golem w końcówce pierwszej połowy. Prawdziwych mężczyzn poznaje się jednak nie po tym jak zaczynają, a jak kończą, a zabawę w Manchesterze zakończył właśnie Rashford. Na początku drugiej połowy wywalczył rzut karny, którego sam zamienił na gola.
Koguty po tym trafieniu były bezradne. Mourinho musiał liczyć na błysk geniuszu którejś ze swoich gwiazd, ale Portugalczyk takiego olśnienia się nie doczekał. Harry Kane grał bardzo dyskretnie, Son niby szarpał, ale w zasadzie nic z tego nie wynikało, Alli po strzelonym golu także przygasł. Ofensywne poczynania londyńczyków próbował rozruszać Cristian Eriksen, ale Duńczyk mimo najszczerszych chęci również nie pokazał nic nadzwyczajnego.
Nie ma się co oszukiwać – Rashford był bezapelacyjnie najlepszym zawodnikiem hitu 15. kolejki. Jego gwiazda świeciła najjaśniej. Anglik pokazał byłemu menedżerowi, że jednak potrafi grać jako dziewiątka, a strzelanie goli ma we krwi. W tym sezonie ma już ich dziewięć i kompletnie nic nie wskazuje na to, że mógłby się zatrzymać.
pgol, PilkaNozna.pl