Mistrza Anglii poznaliśmy kilka tygodni temu, choć faktycznie był on znany od miesięcy. Spadkowicze wybrani przed ostatnią kolejką, przedstawiciele Anglii w europejskich pucharach też. Nie dajcie sobie jednak wmówić, że w ostatnich dziesięciu miesiącach w Premier League było nudno.
Dominatorzy (fot. Reuters)
MICHAŁ ZACHODNY
Strzelili najwięcej goli w historii Premier
League, wygrali najwięcej spotkań, mają największą różnicę bramek, nawet ten najbardziej guardiolowy rekord – liczby podań wykonanych w meczu – został ustanowiony na nowo przez Manchester City. Dla tego zespołu był to naprawdę wspaniały sezon ligowy, z naciskiem na to ostatnie słowo. Zdominowanie rywali kosztowało sporo (mówimy o transferach), ale patrząc na futbol nowych mistrzów – było warte każdego wydanego funta.
Po pierwszym sezonie Guardioli w Anglii część ekspertów twierdziła, że to jego nieumiejętność dostosowania się do stylu gry Premier League. Tymczasem Hiszpan, zamiast ze swoją wizją poluzować, jeszcze bardziej dokręcił śrubę. Czym innym jest wystawienie dwóch ofensywnych pomocników obok jednego defensywnego, przerzucanie rozgrywających na boki obrony, upychanie atakujących po całym składzie?
Teraz stawiane pytanie nie dotyczy skali dominacji City, ale tego, ile kosztować ma jej utrzymanie. Chodzi nie tylko o wydatek transferowy, przecież istotne jest wyzwanie pod względem mentalnym. A i Guardiola wkracza w fazę, gdy pojawia się więcej pytań, zwłaszcza o jego przyszłość. W Bayernie Monachium wytrzymał trzy sezony, uznał taki okres za najlepszy do wdrożenia swojego pomysłu, odciśnięcia piętna na zespole i… niedoprowadzenia siebie do skrajnego wyczerpania. Ale w City podejrzewają, że im chętniej będą spełniać życzenia Guardioli, tym bardziej on będzie skłonny do przedłużenia kontraktu. Co byłoby wyłącznie z korzyścią dla całej ligi.
Oczywiście Jose Mourinho może twierdzić inaczej. Portugalczyk w zasadzie sezon spędził znów na kontrze. Po pierwsze, wobec zarzutów o defensywną grę zespołu. Po drugie, wobec poruszanej kwestii wprowadzania wychowanków. Po trzecie, wobec roli Paula Pogby. Po czwarte, wobec postępu w grze zespołu. W tej ostatniej sprawie Mourinho ma najwięcej argumentów: Manchester United zdobył ponad 20 punktów więcej niż rok temu, awansował o cztery pozycje. – Gdy nie można zająć pierwszego miejsca, trzeba zająć drugie najlepsze. I to nam się udało – mówił po potwierdzeniu wicemistrzostwa.
Problem w tym, że styl, w jakim udało się to osiągnąć, pozostawiał wiele do życzenia. Wspomniane słowa Mourinho wypowiedział po bezbramkowym remisie z West Hamem, gdy United zagrali tylko z dwoma ofensywnymi piłkarzami w składzie. Takich meczów było więcej: kilka dni wcześniej przegrali z Brighton, cztery kolejki temu – z West Bromwich Albion. Ogółem w aż ośmiu meczach ligowych nie potrafili strzelić gola. Nie dlatego, że Romelu Lukaku miał słaby sezon, ale ze względu na nastawienie całej drużyny. Ten minimalizm – choć Portugalczyk pewnie upierałby się przy pragmatyzmie – był widoczny nawet w meczach z Sevillą, które zakończyły przygodę Manchesteru United w Lidze Mistrzów.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (20/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”