Przejdź do treści
Edgaras Jankauskas coach  of Lithuania during the International Friendly match at OPAP Arena, Athens
Picture by Yannis Halas/Focus Images Ltd +353 8725 82019
26/03/2023

27.03.2023 Athens
pilka nozna mecz towarzyski
Grecja - Litwa
Foto Yannis Halas  / Focus Images / MB Media / PressFocus 
POLAND ONLY!!

Ligi w Europie Świat

Selekcjoner Litwy: Gdybym powiedział, że szanse na awans są równe, to by pomyślano, że jestem chory [WYWIAD]

Jest jedynym litewskim piłkarzem, który triumfował w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Jako trener, dwa lata temu po raz drugi objął kadrę narodową swojego kraju. Na inaugurację eliminacji mundialu 2026 poprowadzi ją przeciwko Polsce.

Jarosław Tomczyk

Foto Yannis Halas / Focus Images / MB Media / PressFocus

Malta, Finlandia, Polska, Holandia lub Hiszpania. Pomyślał pan po losowaniu, że są szanse dla Litwy, by po raz pierwszy zakwalifikować się chociaż do baraży o awans na mistrzostwa świata?

Zawsze są jakieś szanse – mówi Edgaras Jankauskas, selekcjoner reprezentacji Litwy. – My mamy malutkie, wy większe, a Holandia czy Hiszpania największe. Gdybym powiedział, że są równe, to by pomyślano, że jestem chory, albo czegoś w futbolu nie rozumiem.

NIE BYŁO TO STANOWISKO POWSZECHNIE POŻĄDANE

Rozpoczynacie od meczu z Polską w Warszawie, potem podejmujecie w Kownie Finlandię. Powiedzmy dwa punkty w tych meczach będą sukcesem czy rozczarowaniem?

Zagrać z Polską na remis to byłby bardzo dobry wynik, z Finami u siebie też niezły. Ale ja nie myślę w takich kategoriach. Jesteśmy słabsi od Polski w każdej formacji. Nie wstydzę się tego powiedzieć, moi piłkarze też to wiedzą. Trenera też macie lepszego, bo pracował w dużo lepszych klubach niż ja. Jesteście faworytem, ale na boisku możliwe jest wszystko, może być różnie, możemy nawet wygrać, bo każdy zespół potrafi zagrać powyżej lub poniżej możliwości swoich piłkarzy. Dlatego o tym jak będzie pogadamy po meczu.

Dwa lata temu po raz drugi został pan selekcjonerem reprezentacji Litwy. Odmówił Valdas Dambrauskas, odmówił Andrius Skerla, pan się zgodził. Dlaczego?

Nie wiem kto odmówił, a kto nie. Na pewno nie było to stanowisko powszechnie pożądane, bo i moment nie był najlepszy, żeby się zabierać za tę robotę. Klimat między zawodnikami a federacją, czy federacją a mediami był zły. Ale dla mnie to było wyzwanie.

IDZIEMY PRAWIDŁOWĄ DROGĄ

Miał pan niedosyt po pierwszej przygodzie z kadrą i uważał, że coś mógł zrobić lepiej, chciał poprawić?

Oczywiście. Kiedy funkcjonuje się w sporcie na wysokim poziomie to chyba ma się już zaprogramowane w genach, że ciężko przeżywa się błędy, chce je naprawić. Ja chyba już zawsze będę myślał co mogłem zrobić inaczej. Nasza reprezentacja nie jest na etapie, by jej celem były tylko wyniki na boisku. Żeby zacząć je osiągać trzeba najpierw zrealizować inne rzeczy. Nasz futbol musi stać się podobny do europejskiego. Dyscyplina potrzebuje rozwoju na poziomie masowym, młodzi chłopcy muszą chcieć zostać piłkarzami i uwierzyć, że może dać im to lepsze życie, że mogą zostać gwiazdami. Trzeba budować infrastrukturę, liga musi podnieść poziom, więcej piłkarzy trafiać do dobrych klubów. Dopiero wtedy możemy rozmawiać o lepszych rezultatach, choćby zbliżonych do osiąganych przez takie kraje jak Polska, która ma cenionych, profesjonalnych piłkarzy i może sobie stawiać zadania awansu na mistrzostwa świata czy Europy.

W eliminacjach Euro 2024 pański zespół zdobył 6 punktów. Potrafiliście wygrać w Bułgarii, zremisować z silnymi Węgrami, z Czarnogórą. Tymczasem ubiegłej jesieni wasz dorobek w dywizji C Ligi Narodów to okrągłe zero i pierwszy w historii spadek na najniższy poziom. Drużyna się nie rozwija?

Paradoksalnie myślę, że w Lidze Narodów graliśmy lepiej niż w kwalifikacjach Euro. Dowodzą tego w zasadzie wszystkie statystyki na czele z xG. Było widać postęp, ale nie potrafiliśmy wykorzystywać swoich szans, a do tego robiliśmy błędy, których silni przeciwnicy nie marnowali. Zabrakło jeszcze umiejętności, przygotowania do gry na wymaganej intensywności, trochę szczęścia, ale z samej gry jestem dość zadowolony. Dostrzeżono to także w federacji, dlatego sztab pozostał i dostał szansę dalszej pracy. Ludzie, którzy o tym decydują, widzą jak drużyna pracuje na boisku, jak funkcjonuje w środku. Jestem przekonany, że z naszym młodym zespołem, opartym na dwudziestoparolatkach, idziemy prawidłową drogą.

NIE BĘDZIEMY BRONIĆ W JEDENASTU

Po spadku do dywizji D powiedzieliście sobie, że gorzej już być nie może, teraz możemy iść tylko do przodu?

Dlaczego nie może być gorzej? Zawsze może być i lepiej i gorzej, ale gdybyśmy nie wygrywali w dywizji D to już będzie bardzo źle. Przegrać z Rumunią, Kosowem czy Polską, które mają lepszych piłkarzy, to może być zarówno źle jak i całkiem OK. Zależy przez jaki pryzmat będziemy oceniać. Możemy przez wynik, możemy przez jakość gry. Za mojej pierwszej kadencji graliśmy z Polską dwa razy. W 2016 roku zremisowaliśmy 0:0, dwa lata później przegraliśmy 0:4, a uważam, że w tym wysoko przegranym meczu zagraliśmy lepiej niż w tym zremisowanym. Pytanie co jest ważniejsze, rezultat czy jakość gry? Możemy postawić wszystkich graczy przed swoją bramką, liczyć na jakiś kontratak, kraść czas i wytrwać na 0:0, ale możemy starać się podjąć rywalizację i przegrać 0:3. Wybieram ten drugi wariant, bo to jedyna droga do postępu. Nie będziemy bronić w jedenastu.

Michał Probierz chce by nasza reprezentacja grała ofensywnie bez względu na to z kim rywalizuje. Podobnie jak pan, nie chce się skupiać na defensywie. Spotyka go za to krytyka oparta na twierdzeniach, że nie mamy potencjału by zdominować Portugalię czy Holandię.

Jeśli już porównujemy Polskę i Litwę, to Polska ma więcej możliwości wybierania stylu, planu na grę, którego realizacji może realnie oczekiwać. Jeśli masz piłkarzy bardzo wysokiego poziomu, to możesz oczekiwać budowania gry od tyłu, czy zdominowania rywala z piłką przy nodze przeciw takim rywalom jak my czy Finlandia. Jeśli my będziemy oczekiwać, że zdominujemy Polskę, to będą to oczekiwania nierealne. Nie mamy wystarczających umiejętności, przeciwnik nam na to nie pozwoli. Możemy postawić na pressing, agresywność, elementy bez piłki, ale z piłką nie będziemy lepsi od Polaków, choć i ja, i chłopcy byśmy chcieli. Chcieć mogą wszyscy, pytanie czy mogą. Musimy znać swoje możliwości i nie stawiać celów niemożliwych. W waszym wypadku na końcu liczy się tylko rezultat. Polska zawsze gra o awans, wasi piłkarze grają w Barcelonie, Interze, Arsenalu. Nasi w lidze litewskiej, albo w Radomiaku jak Paulius Golubickas, którego wyjazd do Ekstraklasy uważam zresztą za bardzo dobry, wręcz fantastyczny ruch.

INNE ŚWIATY

Polska liga jest dobra dla rozwoju zawodników?

Oczywiście. U was na pierwszą ligę przyszło na mecz ponad 50 tysięcy ludzi, u nas klub by musiał dodać frekwencję z dwóch lat by uzyskać taki wynik. Jak możemy te ligi porównywać? Byłem w Białymstoku na meczu Jagiellonii z Cercle Brugge, w którym gra Edgaras Utkus, a następnego dnia w Wilnie na derbach Riteriai – Żalgiris. To zupełnie inne futbolowe światy.

Kiedyś w Ekstraklasie grało wielu czołowych litewskich piłkarzy, dzisiaj nie ma ich prawie w ogóle. Dlaczego?

Widocznie ich poziom nie zadowala polskich klubów. Wolicie piłkarzy z Serbii, Chorwacji. W Pogoni Siedlce gra Titas Milasius, moim zdaniem ma potencjał na Ekstraklasę, ale póki co się do niej nie przebił.

NIE CZUŁEM, ŻE PRACUJĘ

Pan jako piłkarz nigdy nie miał propozycji z polskich klubów?

Nie przypominam sobie, ale pamiętam, że gdy w Porto graliśmy z Polonią Warszawa, po meczu pytano czy bym nie przyszedł do Polonii, miałbym bliżej do domu. To oczywiście były żarty, wygraliśmy wtedy 6:0, byłem na zupełnie innym poziomie.

No właśnie. 12 marca skończył pan 50 lat. To moment kiedy trochę się podsumowuje, trochę patrzy w przyszłość…

Bardzo nie lubię świętować urodzin, ale oczywiście o nich pamiętam. To niby tylko liczba, ale człowiek myśli jak szybko przyszła. Wczoraj było 25, potem 30, dzisiaj już jest 50. Nie rozdzieram szat z tego powodu, mam nadzieję, że koniec jeszcze nie tak blisko, czuję się nieźle chwała Bogu.

14 lat temu, gdy zostawał pan trenerem, mówił, że dużo lepiej być piłkarzem. Dzisiaj też pan tak uważa?

Nic się nie zmieniło. Od zawsze grałem w piłkę, byłem gotowy robić to za darmo, nikt mnie do tego nie zmuszał. Kiedy już grałem w dobrych ligach, stało się to moim zawodem, nawet nie czułem, że pracuję. Kiedy skończyłem, chciałem zostać przy tym sporcie, być na boisku, czuć piłkę, grać, wygrywać. Ale to już zupełnie inna rola i obowiązki.

KONTROLA EMOCJI

A koszykarzem, jak wszyscy na Litwie, nie chciał pan być?

Nie, bo wszyscy inni chcieli.

Jest pan trenerem spokojnym jak Walery Łobanowski czy emocjonalnym jak Jose Mourinho, który prowadził pana do największych sukcesów?

To zależy od wielu czynników, tego w jakim jesteś nastroju, jaki jest rezultat meczu. Emocje są dobre, ale trzeba je kontrolować. Nie lubię patrzeć kiedy emocje rządzą trenerem czy w ogóle człowiekiem. Jeśli nie potrafisz nad sobą zapanować, to jak możesz panować nad zespołem, nad założeniami, planami. To szalenie istotne w pracy trenera. Jest granica, której nie wolno przekraczać. Jeśli ją przekroczysz, i nawet potem żałujesz, to jednak znaczy, że w którymś momencie przegrałeś.

POTENCJAŁ

Wróćmy do pańskiej reprezentacji. Mało w niej piłkarzy doświadczonych.

Najstarszy jest Fedor Cernych, właściwie tylko on i Edvinas Girdvainis skończyli trzydzieści lat. Liderami drużyny są bardzo młodzi Gvidas Gineitis i Armandas Kucys, także nieco starsi Justas Lasickas i Pijus Sirvys. Przychodzi nowe pokolenie chłopaków, to normalny proces, tak powinno być. Nasza drużyna rośnie i wierzę, że z czasem będzie silniejsza. Ale poza Gineitisem nasi piłkarze nie grają w ligach najwyższego poziomu. Żeby realnie myśleć o regularnych rezultatach musimy mieć piłkarzy w takich ligach jak wy macie.

Minęło 20 lat odkąd jako jedyny Litwin wygrał pan z FC Porto Ligę Mistrzów. Jak długo Litwa będzie czekać na kolejnego piłkarza, który w niej zatriumfuje?

Dwa, trzy lata temu powiedziałbym, że w ogóle tego nie widzę. Przez całe lata żaden Litwin nie grał nawet w fazie grupowej. Teraz mam nadzieję. Mamy paru bardzo młodych chłopaków z potencjałem by trafić i grać w zespole liczącym się w Lidze Mistrzów. Gineitis to wspaniały piłkarz, będzie znakomity, ale ma dopiero 20 lat, jeszcze nie jest piłkarzem stabilnym, jeszcze nie ma pewnego miejsca w pierwszym składzie Torino, wchodzi na zmiany, nie zawsze gra. Kucys podobnie, potencjał na świetnego napastnika, ale na razie gra w Słowenii. Może być i wierzę, że będzie lepszy ode mnie, ale kiedy trafi do silniejszej ligi. Wtedy i reprezentacja na tym zyska.

NIE WYMYŚLAMY CUDÓW

Jak przygotowujecie się do meczu z Polską? 

Zdecydowaliśmy spotkać się z zawodnikami w poniedziałek od razu w Warszawie i tu pracować, żeby zaoszczędzić czas, bo nie mamy go dużo. Nie wymyślamy żadnych cudów, robimy to co wszyscy. Trenujemy i analizujemy ostatnie mecze. Widziałem spotkania Polaków z Portugalią, Chorwacją, także Łotwą, która ma potencjał podobny do naszego i scenariusz meczu może być podobny. Będąc w Portugalii rozmawiałem z członkami tamtejszego sztabu o ich przygotowaniach do meczu z Polską.

Wiecie już wszystko o naszej drużynie?

Dużo wiemy. Że kontuzjowany jest Piotr Zieliński, że pod znakiem zapytania jest występ Nicoli Zalewskiego, ale nawet bez nich Polska to bardzo dobra drużyna, która z takimi zawodnikami jak Robert Lewandowski, Jakub Kiwior, Karol Świderski czy Jakub Kamiński zawsze powinna grać w finałach dużych turniejów.

NIE UŁATWIMY POLSCE ZADANIA

Jakiego meczu w Warszawie się pan spodziewa?

W którym reprezentacja Polski zrobi wszystko by osiągnąć zwycięstwo. Spodziewam się najsilniejszego, ofensywnego składu gospodarzy. Wasze ostatnie wyniki nie były najlepsze, seria meczów bez zwycięstwa, co zrozumiałe pojawiła się krytyka mediów, kibiców. Potrzebujecie tej wygranej do walki o awans i dla spokoju w federacji, ale my wam tego nie zamierzamy ułatwiać.

Mówi pan po angielsku, portugalsku, rosyjsku, rzecz jasna litewsku, po polsku trochę też?

Mówię jeszcze po hiszpańsku i francusku. Po polsku też sporo potrafię, więcej niż dzień dobry i do widzenia. Chciałbym się nauczyć dobrze. Moja mama urodziła się w Łoździejach, kilka kilometrów od Polski. Można tam było oglądać w polskiej telewizji „Bolka i Lolka”. W tym rejonie wszyscy mają polskie korzenie, i ja pewnie trochę też, bo moi pradziadkowie ze strony mamy nazywali się Trochimowicz.

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 12/2025

Nr 12/2025