Schalke chce pójść za ciosem
Po przełomowym zwycięstwie nad Hoffenheim (4:0), Schalke chce – niczym wytrawny bokser – pójść za ciosem i zakończyć inną, również niechlubną, passę.
Po jednym przełamaniu, czas na kolejne. (fot. Reuters)
Gdy sędzia Felix Zwayer użył gwizdka po raz ostatni podczas rywalizacji przeciwko Hoffenheim, piłkarze Schalke natychmiast zaczęli świętować na murawie VELTINS-Areny. Nic w tym dziwnego. Wreszcie czarna seria w postaci trzydziestu kolejnych meczów niepowodzeń i upokorzeń została zakończona. W zeszłym tygodniu ekipa z Gelsenkirchen odniosła pierwsze zwycięstwo w niemieckiej ekstraklasie od dokładnie 358 dni (!).
Dzięki temu ekipa z Gelsenkirchen uniknęła wyrównania wyjątkowo niechlubnego rekordu, który należy do Tasmanii Berlin. Stołeczna drużyna w sezonie 1966/67 nie potrafiła zgarnąć trzech punktów na poziomie Bundesligi w trzydziestu jeden spotkaniach z rzędu i – tym samym – przeszła do historii jako najgorszy zespół występujący na samym szczycie futbolowej hierarchii u naszych zachodnich sąsiadów.
Nie trzeba nikogo zatem przesadnie przekonywać, że atmosfera panująca wśród podopiecznych Christiana Grossa jest więcej niż dobra. Wobec tego chcą oni – niczym wytrawny bokser w ringu – po wyprowadzeniu skutecznego uderzenia pójść za przysłowiowym ciosem. Ich nadchodzącym przeciwnikiem jest Eintracht Frankfurt, przeciwko któremu Schalke od dłuższego czasu notuje niekorzystną passę.
Zespół z siedzibą w Zagłębiu Ruhry nie jest bowiem w stanie ograć frankfurtczyków na ich stadionie nieprzerwanie od blisko jedenastu lat. Po raz ostatni ta sztuka udała się 6 marca 2010 roku, kiedy to Schalke nie dało Eintrachtowi żadnych szans i wygrało w stosunku bramek aż 4:1. Niewątpliwie Gross i spółka liczą na – kolokwialnie rzecz ujmując – powtórkę z rozrywki.
jbro, PilkaNozna.pl