230 milionów złotych to tegoroczny budżet Polskiego Związku Piłki Nożnej. Około 80 milionów pochodzi z umów sponsorskich zawartych przez federację i nie zmieni się to aż do mundialu w 2022 roku w Katarze. Jakie kwoty ze związkowej kasy trafiają do piłki młodzieżowej? Ile będą kosztowały przygotowania do mistrzostw świata i pobyt reprezentacji Polski w Rosji? Po co naszej piłce organizacja mundialu do lat 20? Wreszcie, czy Maciej Sawicki widzi siebie w roli przyszłego prezesa związku?
ROZMAWIALI MICHAŁ CZECHOWICZ, PRZEMYSŁAW PAWLAK
Kto pana zdaniem powinien przejąć schedę po Bońku? Zbigniew Boniek! Najlepiej byłoby, gdyby obecny prezes mógł po 2020 roku pracować dalej. Jest liderem środowiska, twarzą nowej odsłony w polskim futbolu, która zaczęła powstawać ponad pięć lat temu. Być może jednak z przyczyn formalnych będzie to niemożliwe. Dlatego jeśli nie pan Boniek, na pewno osoba z nim związana. Warto również, żeby obecny prezes w polskiej piłce pozostał.
Jeśli będzie chciał nadal zasiadać w Komitecie Wykonawczym UEFA, zostać będzie musiał. Warunkiem obecności w tym gremium jest pełnienie ważnej funkcji w krajowej federacji, kadencja w PZPN mija Bońkowi w 2020, a w Komitecie Wykonawczym w 2021 roku… Z punktu widzenia formalnego wygląda to następująco – aby być częścią tego gremium, trzeba w krajowej federacji pełnić funkcję prezesa, wiceprezesa bądź sekretarza generalnego. Zresztą, nie jest to najistotniejsze. Wciąż w dzisiejszych realiach Zbigniew Boniek dla polskiej piłki jest postacią wręcz niezbędną. Pewnie dobrze poradzi sobie bez działalności w naszym futbolu, ale czy nasz futbol dobrze poradzi sobie bez niego – o tym nie jestem przekonany.
Sawicki zastanawia się nad posadą szefa PZPN? Sawicki nie jest w ogóle tym zainteresowany.
A to niby dlaczego? Bo dobrze odnajduję się w codziennym zarządzaniu pracą federacji, to jest rola sekretarza generalnego. Pracuję jak dyrektor zarządzający w każdej innej dużej organizacji biznesowej i sprawia mi to przyjemność. Jedną z wielu rzeczy, ale bardzo ważną, która się zmieniła, odkąd pojawiłem się w PZPN, jest fakt, że w biurze sekretarza generalnego nie ma miejsca na robienie swojej polityki.
List, który trafił do klubów Ekstraklasy, podpisany przez wiceprezesa PZPN Marka Koźmińskiego i pana, w którym skrytykowaliście system ESA 37 wybrany przez kluby na kolejne sezony, to przypadkiem nie polityka?
Bez przesady! Zero polityki! Patrzymy na rozwój piłki nożnej w dłuższej perspektywie niż dziś czy jutro. Nie spoglądamy na cele doraźne. Jestem zwolennikiem Ekstraklasy osiemnastozespołowej, rozgrywania trzydziestu czterech kolejek, prostego systemu mecz i rewanż. Ciągnięcie ESA 37 przez tak długi okres nie sprzyja rozwojowi piłki nożnej w naszym kraju, promowaniu młodych Polaków w składach. Jeśli kogoś podłączymy do respiratora, będziemy stymulować jego funkcje życiowe, na krótką metę może to zdać egzamin. I w ESA ten system przez jakiś czas zadziałał. Ale na dłuższym dystansie wytrzymają tylko mocne fundamenty, a tych niestety w systemie ESA 37 nie widzę.
Przy osiemnastu zespołach jakość piłkarska ligi jeszcze by spadła, a już i tak leży nisko. A niby dlaczego? To jest tylko gdybanie. Powiększenie Ekstraklasy pomogłoby polskim klubom w promowaniu i szkoleniu młodych zawodników. Bo nie trzeba gonić non stop, tabela nie jest dzielona, jest więcej czasu w sezonie na pracę z młodzieżą. Poza tym, jeśli chcemy zmniejszać finansową różnicę między naszą ligą a zagranicznymi, jedyną drogą są transfery. Nie oszukujmy się, Ekstraklasa nie ma szans na dostanie o tyle więcej pieniędzy z praw telewizyjnych czy marketingowych, aby zmniejszać przepaść finansową z czołowymi ligami europejskimi. Dlatego jedynym sposobem na zmniejszenie dystansu jest dobrze szkolić, a potem za coraz większe kwoty sprzedawać piłkarzy. A dobrze szkolić jest zgodne z interesem reprezentacji, czyli też PZPN.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (18/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”