Rzeź niewiniątek na Stamford Bridge
To był mecz do jednej bramki. Piłkarze Chelsea nie dali najmniejszych szans Evertonowi, gromiąc rywala na własnym terenie aż (4:0). Dzięki tej wygranej, The Blus umocnili się na czwartym miejscu w tabeli ligi angielskiej.
Olivier Giroud przypieczętował zwycięstwo swojego zespołu (fot. Reuters)
Jeszcze do niedawna wydawało się, że Chelsea będzie pewniakiem, jeśli chodzi o zajęcie miejsca w TOP 4 Premier League na koniec sezonu. Piłkarze Franka Lamparda zaczęli jednak grać bardzo nierówno i dlatego ich przewaga nad grupą pościgową stopniała do zaledwie dwóch punktów (w przypadku zwycięstwa Manchesteru United w derbach) mogła zniknąć całkowicie. W Londynie zdawali więc sobie sprawę z tego, że niedzielne spotkanie z Evertonem może być kluczowe dla losów całego sezonu.
Po pierwsze, The Toffees to jeden z tych zespołów, które rzucili się do pościgu za Chelsea. Po drugie, mecz ten był szczególny także ze względu powrotu na Stamford Bridge Carlo Ancelottiego. Włoch w przeszłości prowadził londyńczyków, aktualnie opiekuje się właśnie Evertonem, który pod jego wodzą spisuje się naprawdę nieźle.
Jeżeli ktoś spodziewał się zaciętego meczu i widowiska, które będzie godną rozgrzewką przed debrami Manchesteru, ten niestety musiał poczuć się rozczarowany… no chyba, że był kibicem Chelsea.
Na boisku dominował bowiem od początku tylko jeden zespół. Gospodarze całkowicie zdominowali rywala i potrzebowali nieco ponad dwudziestu minut, by wypracować sobie dwie bramki przewagi. Wynik meczu otworzył Mason Mount, a kiedy na 2:0 podwyższył Pedro, było już jasne, że londyńczycy nie wypuszczą już przeciwnika ze swoich szponów.
Po zmianie stron kolejne dwa trafienia dorzucili Willian oraz Olivier Giroud i wysoka wygrana Chelsea stała się faktem. Drużyna Franka Lamparda rozegrała jedno z najlepszych spotkań w tym sezonie, natomiast Everton po raz ostatni zaprezentował się tak słabo jeszcze za kadencji Marco Silvy.
Dla wspomnianego Carlo Ancelottiego była to z kolei najcięższa ligowa porażka od 2015 roku, kiedy to jego Real Madryt zebrał srogie ciężki w derbowym starciu z Atletico (0:4).
gar, PiłkaNożna.pl