Różnica klas
Niby człowiek wiedział, a jednak się łudził. W przypadku reprezentacji Polski to powiedzenie jest wiecznie żywe. Portugalczycy byli w Warszawie lepsi od pierwszej do ostatniej minuty.
Filip Trokielewicz
Jakieś pięć minut – przez tyle wydawało się, że „Biało-czerwoni” są w stanie rywalizować z Portugalczykami jak równy z równym. Polacy zaczęli energicznie, ale z upływem kolejnych minut różnica w kulturze gry zaczęła zarysowywać się coraz bardziej. W poprzeczkę trafił Cristiano Ronaldo, silne uderzenie Bruno Fernandesa obronił Łukasz Skorupski, niepilnowany Ruben Neves trafił w boczną siatkę – to tylko kilka dogodnych okazji, które stworzyli sobie w pierwszej połowie goście.
Piłkarze Roberto Martineza dopięli swego w 26. minucie. Koronkową akcję wykończył Bernando Silva. Obrona „Biało-czerwonych” – delikatnie rzecz ujmując – od dłuższego nie stanowi monolitu. Tercet stoperów reprezentacji Polski w starciu z Portugalią po raz kolejny popełniał proste błędy. Przy drugiej akcji bramkowej Rafael Leao miał tyle miejsca, że mógłby rozłożyć sobie koc i rozbić piknik z prowiantem. Zawodnik Milanu trafił jednak w słupek, z czego skrzętnie skorzystał Cristiano Ronaldo, który skierował futbolówkę do bramki. To jego 133. gol w narodowych barwach.
A Polacy? Mieli problem ze stworzeniem akcji składającej się z kilku podań. Nasi defensorzy popełniają niewymuszone błędy przy najprostszych elementach, takich jak wyprowadzenie piłki. W ofensywie brakowało z kolei liderów. Nie było nikogo, kto wziąłby na swoje barki ciężar odpowiedzialności za ofensywę. Czapkę niewidkę założyli Sebastian Szymański, Przemysław Frankowski czy Robert Lewandowski.
W drugiej połowie Portugalczycy nie forsowali zanadto tempa, rozgrywali mecz na własnych warunkach. Dwie doskonałe sytuacje miał Bruno Fernandes, a zamęt w szykach obronnych ekipy prowadzonej przez Michała Probierza siały rajdy Rafaela Leao. Goście nie potrafili jednak podwyższyć prowadzenia. W 78. minucie „Biało-czerwoni” niespodziewanie zdobyli bramkę kontaktową. Na listę strzelców wpisał się Piotr Zieliński. Polacy złapali trochę wiatru w żagle, ale w 89. minucie zostali jednak obdarci ze złudzeń, kiedy po niefortunnej interwencji trafienie samobójcze zanotował Jan Bednarek.
Dziś Portugalia była lepsza do Polski o klasę. Słabo zagrał Maxi Oyedele który grał delikatnie mało agresywnie. Na tą chwilę Oyedele musi się dużo jeszcze uczyć.