Romario Da Souza Faria: Nawrócony
Śmierć Maradony uświadomiła mi, że drugi z moich idoli mógł pójść tą samą drogą. Pewnie mieli inne temperamenty, inaczej może do życia podchodzili, co nie zmienia faktu, że Romario jest cenionym politykiem i społecznikiem, mimo że uchodzi za niestrudzonego kobieciarza i balangowicza.
Kariera Romario jest jedną z najbardziej niesamowitych w historii futbolu. Brazylijski bombardier po prostu robił co chciał. Kiedy wchodził na boisko nie zasuwał jak wół, nie ganiał za piłką, ale kiedy dostawał podanie od kolegów wiadomo było, że wydarzy się coś magicznego. Bajeczna technika, fenomenalne panowanie na piłką i niespotykany wachlarz sposobów na finalizowanie akcji – tym wprawiał w osłupienie.
Samotnik
W jeszcze większe wprawiał brakiem zaangażowania na treningach i wykorzystywaniem każdej wolnej chwili dnia do drzemki. Za to wieczorami był królem życia! O jego romansach krążyły legendy, a nawet najbardziej tolerancyjne żony i partnerki mówiły dość. Do czasu, bo Romario się zmienił, w każdym razie ujawnił cechy, z których nie był znany, a popularność przekuł na coś pożytecznego. Dokładnie odwrotnie niż Maradona.
Nie ma co się oszukiwać i szukać poetyckich porównań do Casanovy, pisać, że łamał i łamie niewieście serca. Tak jak gole i tytuły króla strzelców, kobiety zawsze go interesowały. Nie, Romario nie brał narkotyków i nie przepadał nigdy za alkoholem. Hiszpanów zaskakiwał, bo nie pił wina, a Holendrów, gdyż w nosie miał piwo. Ale tańczyć i dziewczyny podrywać uwielbiał i z tego co widać w plotkarskich mediach, nadal uwielbia.
Wszystkie trzy żony chciały rozwodu, gdyż miały dość jego zdrad. Z pierwszą miał dwójkę dzieci, z drugą jedno, z trzecią znowu parkę. Poza małżeństwem jeszcze jednego syna. Dwie inne panie procesowały się z nim, bo chciały aby uznał ich dzieci. Jedną sam pozwał. Określenie Maria Chuteira w Brazylii nie wzięło się znikąd. Ten popularny zwrot oznacza dziewczynę prowadzającą się z piłkarzami, łowiącą na dziecko. Praktycznie wszyscy gwiazdorzy brazylijskiej piłki po kilka razy sądzili się o uznanie lub nie swojego ojcostwa.
I tu Romario był jak Maradona. Dziś, ten 54-letni amant prowadza się z 30 lat młodszą dziewczyną, młodszą od dzieci z pierwszego małżeństwa. Z żonami numer dwa i trzy żyje w dobrej komitywie, podobnie z matką nieślubnego syna. Z pierwszą małżonką darli koty jeszcze wiele lat po rozwodzie. Ostatnio, kiedy dzieci poszły na swoje, topór wojenny jednak zakopali.
Romario jest politykiem, nauczył się kompromisów. Rozmawia z ludźmi tak jak nie robił tego w czasach kariery zawodniczej. Kiedy grał określano go jako „marrento”. Po naszemu to zarozumialec, gieroj. Kiedy trafił do Europy chciał grać w dobrym klubie, a nie takim, gdzie tylko dobrze płacą. PSV Eindhoven dzisiaj wydaje się dziwnym wyborem, lecz w 1988 roku pasował do Romario. Piłkarze Philipsa zdobyli akurat Puchar Mistrzów, a reprezentacja Oranje zwyciężyła w Euro ’88. Holendrzy rządzili w Europie, więc Romario poszedł do najlepszych. W składzie PSV grało pięciu mistrzów Europy, sławny Eric Gerets, kapitan reprezentacji Belgii, czy duński as Soeren Lerby – znany z Ajaksu, Bayernu czy Monaco. Romario był pierwszym w historii klubu Brazylijczykiem, królem strzelców niedawno zakończonych igrzysk olimpijskich w Seulu, bombardierem, po którego Guus Hiddink osobiście poleciał do Rio de Janeiro.
Christo Stoiczkow, Jose Maria Bakero, Julio Salinas, Carlos Alberto Parreira, Savio i wielu innych ludzi futbolu twierdzi, że nigdy w historii tej dyscypliny nie było takiego mistrza gry w polu karnym. Bakero uważa, że Romario po prostu spokojnie truchtał przy obrońcach i szukał okazji by się urwać i dostać podanie, którym wieńczył jakąś magiczną akcję. Były piłkarz i trener Barcelony, Carles Rexach twierdził, że sprowadzając Romario na Camp Nou wiedzieli, że wraz z nim przyjdzie do klubu magia i umiejętności nieosiągalne dla zawodników blaugrany. Wiedzieli też, że Brazylijczyk ma swoje fochy, rytuały i nie znosi się przepracowywać na treningach. Maksa daje na boisku, bo wtedy czuje wyzwanie, trening jakoś kłócił się z jego mentalnością.
Koledzy z jego ukochanego klubu, Vasco da Gama wspominali, że Romario przepowiadał ile strzeli goli i po prostu zdobywał bramkę rywala. Trenerom nie zawsze wychodziło motywowanie jego, i tu przechodzimy do sedna opowieści o Baixinho, czyli malutkim (167 cm)… W PSV kiedyś powiedział, że nie ma sensu by go cisnęli bieganiem dookoła stadionu i katorżniczymi ćwiczeniami skoro partnerem w ataku jest Juul Ellermann mający kłopot z odebraniem podania… Wielu kibiców żachnie się czytając te słowa, jednak geniusze mają swoje prawa i wykraczają poza ramy szykowane dla ogółu. Koszykarz Wilt Chamberlain zapytał kiedyś piłującego go trenera Philadelphii: – Chcesz żebym był na maksa podczas meczu czy na treningu? Po czym wyszedł z sali treningowej. Romario w podobny sposób mówił do wielu trenerów. Dwa razy zapłacił za to skreśleniem z kadry mundialowej. Kto wie, czy gdyby nie jego styl bycia nie pisalibyśmy o nim jako najbardziej utytułowanym piłkarzu świata. W końcu w 2002 i 1998 roku Brazylia dochodziła do finałów mundialu…
Romario, wracaj do gry
W Barcelonie koledzy z boiska nie zawsze stali za nim murem. Julio Salinas wspominał, że Romario spóźniał się na treningi, często nie przykładał się do ćwiczeń, ale podczas meczu był totalnie skupiony na grze, strzelał decydujące goli i robił to w sposób nieosiągalny dla kolegów z drużyny. Pewnie, że zazdrość ich zżerała, wypruwali sobie żyły, a on wyglądał jakby kompletnie się nie trudził ani nie przejmował tym co działo się na i wokół boiska. A potem wiadomo, prysznic, wieczorowe wdzianko i zabawa. Ponoć, kiedy żona rodziła w Barcelonie on akurat grał w plażówkę w Rio de Janeiro. Wtedy jeszcze udało mu się przeprosić partnerkę, ale po 17. zdradzie już nie…
W 1994 roku, po genialnym sezonie w FC Barcelona i zdobyciu mistrzostwa świata z Brazylią poszedł w tango i nieomal nie wrócił… Miał – jak wszyscy uczestnicy mundialu – stawić się w klubie 1 sierpnia. Spóźnił się 23 dni, i to jeszcze po negocjacjach. Mentalnie jeszcze na imprezach, duchem nieobecny. Koledzy z drużyny byli wściekli, mieli zaraz ruszać by rozpocząć sezon, a on dopiero musiał robić formę. Trener Johan Cruyff, który był największym adwokatem genialnego napastnika stracił doń serce. Romario zagrał po kilku tygodniach tylko dlatego, że Gheorghe Hagi był kontuzjowany, a Stoiczkow pauzował za czerwoną kartkę.
Wrócił, ale kompletnie rozkojarzony, daleki od formy z mundialu czy poprzedniego sezonu. Dotrwał w klubie do stycznia 1995, potem wyjechał do Rio, do Flamengo. W wieku niespełna 29 lat, chwilę po otrzymaniu tytułu najlepszego piłkarza świata wracał do Brazylii. Jakież to podobne do sytuacji z Maradoną…Zresztą, lata później, kiedy Barcelona straciła Ronaldo (kompromitująca zarząd wpadka przy podpisywaniu umowy) i Rivaldo (bohater mundialu 2002 odszedł z klubu za darmo!) Maradona wytknął katalońskiemu klubowi, że nie potrafi zatrzymywać gwiazd i niezbyt je szanuje.
Choć Romario ostatecznie na krótko wrócił, to głowy do piłki mieć nie mógł, dowiedział się bowiem, że pewna hiszpańska modelka rozgłasza wszem i wobec jakoby zaszła z nim w ciążę. Co ciekawe, w Brazylii inna modelka twierdziła to samo…
Nawrócenie idola
W 2002 roku Brazylia chciała cieszyć się z uczestnictwa w mistrzostwach świata dzięki powrotowi do kadry Romario. Ronaldo, Rivaldo, Ronaldinho i Romario – to miała być sztafeta pokoleń wirtuozów futbolu. Na poprzedni mundial Baixinho nie pojechał wskutek kontuzji (sam twierdził, że selekcjoner Zagallo i jego współpracownik Zico podjęli błędną decyzję, bo kontuzja nie była poważna, a co ważniejsze, do mundialu została wyleczona). Szkoda, bo z Ronaldo tworzyli genialną parę podczas zwycięskich turniejów Copa America i Pucharu Konfederacji. Takiego killera zabrakło Brazylii w finale z Francją, kiedy chory Ronaldo snuł się po murawie.
W 2000 roku, 34-letni Baixinho w różnych rozgrywkach nastrzelał 73 gole. Ale w Brazylii zmieniło się wiele. Vanderlei Luxemburgo po dwóch latach został zdymisjonowany przez CBF (m. in. chodziło o dochodzenie w sprawie korupcji), a jego miejsce zajął szalony Emerson Leao. Romario zagrał u niego w dwóch meczach eliminacji azjatyckiego mundialu. W pierwszym strzelił trzy, w drugim cztery gole! Kibice znowu byli w siódmym niebie. Na Puchar Konfederacji pojechały jako rezerwy, zawiódł na całej linii, a Leao stracił posadę. Jego miejsce zajął Scolari. Razem zagrali tylko jeden mecz. Potem, na 13 lat mieli jedną z najbardziej znanych kos w brazylijskim futbolu.
W 2009 roku Romario pogodził się z Zico i Zagallo, a w 2014 ze Scolarim. W tym samym roku zasłynął zaangażowaniem w zdobywanie biletów na mundial dla dzieciaków z zespołem Downa. W ostatnich latach najczęściej widać go w otoczeniu swoich dzieci. Wszystkie się znają, odwiedzają, wspólnie obchodzą urodziny i święta. Romario zaangażował się w dzialalność religijną (jest zielonoświątkowcem), a przede wszystkim polityczną.
Im starszy tym mniej konfliktów, mniej ekscesów, za to więcej inicjatyw i spokoju. W wywiadzie z 2014 roku mówił, że wszystko zmieniło się na sam koniec kariery. Miał 39 lat, kiedy urodziła mu się córka dotknięta zespołem Downa. Ivy zmieniła jego życie, nagle dostrzegł, że w życiu ważne jest coś jeszcze poza kopaniem piłki i rwaniem dziewczyn na imprezach. W 2005 roku brazylijska federacja zorganizowała dla niego pożegnalny mecz. Brazylia wygrała 3:0, Romario strzelił gola. Lecz najważniejszym akcentem było podniesienie „amarelinhii” pod którą ukazał się napis na podkoszulku: „Mam córeczkę z zespołem Downa i jest ona prawdziwą królewną”.
To wyznanie poszło w świat i na kolejne lata naznaczyło Romario. Zaangażował się w pomoc ludziom z zespołem Downa, wykorzystał swoją popularność i został deputowanym federalnym (posłem). Hulaka stał się prawdziwym ambasadorem walczącym o poprawę losu ludzi z różnymi upośledzeniami i defektami zdrowotnymi. Z izby niższej parlamentu skoczył do senatu, za każdym razem z rekordowym poparciem w stanie Rio de Janeiro. Oczywiście, że zajmuje się sportem, oczywiście, że pomaga dotkniętym zespołem Downa. Ale kto wie czy największym sukcesem tego polityka nie jest skutecznie złożony, a potem przegłosowany projekt ustawy znoszącej obowiązek autoryzacji biografii! W kraju największych talentów piłkarskich świata do czasu aż senator Romario wziął sprawy w swoje ręce królowała hagiografia. Stąd brak brazylijskich książek o Roberto Carlosie, Cafu, Leonardo czy Dundze.
I to jest zasadnicza różnica między moimi idolami. Diego nagadał się o rewolucji i buncie, a przyjaźnił się z dyktatorami i zarabiał kokosy w podejrzanych miejscach. Swojej wielkiej popularności i charyzmy poza boiskiem w żaden pożyteczny sposób nie spożytkował. Natomiast Romario w pewnym momencie zwolnił. Wielokrotnie deklarował, że Ivy to dar niebios, który zmienił jego życie. Chociaż od tego czasu rozwiódł się z jej matką i po drodze romansował z kilkoma młodymi dziewczynami, to spoważniał, dojrzał i wykorzystał swoją wielką inteligencję boiskową (o której zawsze mówili trenerzy i ludzie znający go z czasów futbolowych) do czegoś więcej niż bajanie o futbolu. Pewnie dlatego stał się dla zagranicznych mediów mniej atrakcyjny. Alkoholu nie pije i co rzadkie w brazylijskiej polityce, nie ma zarzutów w słynnym dochodzeniu znanym jako Lava Jato, którego konsekwencją jest postawienie zarzutów ponad 500 brazylijskim politykom!
BARTŁOMIEJ RABIJ
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 51-52/2020)