Górnik Łęczna zremisował 1:1 z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. Dla obu walczących o utrzymanie beniaminków podział punktów na finiszu sezonu oznacza niemalże wyrok w postaci spadku do I ligi.
Nie trzeba nikogo przekonywać, że bezpośrednia konfrontacja na finiszu sezonu przedostatniego i ostatniego zespołu w tabeli, miała więcej niż istotne znaczenie dla układu strefy spadkowej w kontekście walki o utrzymanie w Ekstraklasie.
Zwycięstwo dla Bruk-Betu oznaczałoby wyprzedzenie Wisły Kraków i zbliżenie się do bezpiecznego Śląska Wrocław (z którym, dodajmy, ma lepszy bilans meczów bezpośrednich) na odległość zaledwie jednego punktu. Górnik zaś nie mógł sobie pozwolić na porażkę, bowiem byłaby ona równoznaczna ze spadkiem do I ligi.
Początkowo spotkanie miało zamknięty charakter. I jedni, i drudzy – mając świadomość ciężaru gatunkowego dzisiejszej potyczki – nie chcieli przesadnie ryzykować, by nie stracić jako pierwsi gola.
W 35. minucie na listę strzelców po mocnym i precyzyjnym uderzeniu z dystansu wpisał się Janusz Gol. Odpowiedź nadeszła szybko, bo tuż po przerwie. W 51. minucie Piotr Wlazło – również strzałem zza pola karnego – doprowadził do wyrównania.
Dopiero w drugiej połowie zaczęło się dziać. Arbiter aż dziesięciokrotnie sięgał po żółtą kartkę, czerwoną ukarał Gola, a jakby tego było mało, spotkanie trwało ponad 100 minut i nie brakowało sędziowskich kontrowersji, szczególnie w doliczonym czasie gry.
Ostatecznie dwaj beniaminkowie podzielili się punktami. Remis to wynik dla Bruk-Betu i Górnika niemal jak wyrok skutkujący degradacją z powrotem do I ligi. Owszem, nadal zachowują szanse i nadzieje na utrzymanie, lecz to już prawie tylko i wyłącznie matematyka.
jbro, PilkaNozna.pl