Zwycięstwo w Krakowie nie zadziałało mobilizująco na piłkarzy Lechii. Biało-Zieloni w koszmarnym stylu przegrali dziś z Rakowem Częstochowa. Wicemistrz Polski nie napotkał nad morzem żadnej przeszkody.
W pierwszej połowie postawa zawodników Lechii była tak katastrofalna, że niektórzy kibice zastanawiali się nawet, czy gospodarze nie zapomnieli wyjść z szatni. Podopieczni Marcina Kaczmarka nie mieli ż a d n y c h argumentów. Nie dość, że gdańska defensywa praktycznie nie istniała, to jeszcze w ofensywie Biało-Zieloni prezentowali się tragicznie. Przez całe 45 minut gracze Lechii nie oddali nawet jednego strzału na bramkę Rakowa. Vladan Kovacević nie miał zbyt wiele do roboty. Drużyna Marka Papszuna przewyższała gospodarzy przynajmniej o kilka klas. Prowadzenie częstochowianom bardzo szybko dał Patryk Kun. W 6. minucie wahadłowy wicemistrza Polski bardzo mocnym uderzeniem pokonał Dusana Kuciaka. Kwadrans później na 2:0 trafił Bartosz Nowak, który dobił strzał Mateusza Wdowiaka obroniony przez słowackiego bramkarza Lechii. Kuciak robił co mógł, żeby przed przerwą zaliczka jego zespołu nie wynosiła trzech lub czterech goli. Ewidentnie był najlepszym piłkarzem gospodarzy w pierwszej części meczu.
Na początku drugiej połowy Marcin Kaczmarek przeprowadził dwie zmiany. Boisko opuścili bezproduktywny Christian Clemens oraz nieskuteczny Jakub Kałuziński. W ich miejsce na placu gry zameldowali się Conrado i Marco Terrazzino. Ofensywne zmiany miały zmienić mizerne oblicze Lechii i rozpocząć misję odrabiania wyniku. Postawa gospodarzy nie uległa jednak poprawie, a zaliczka się zwiększyła. Tuż po rozpoczęciu drugiej części prowadzenie Rakowa podwyższył Wdowiak. Kibice zgromadzeni na gdańskim stadionie nie zdążyli jeszcze wygodnie usiąść, a ich ulubieńcy po raz trzeci musieli wyjmować piłkę z siatki i praktycznie wypisali się z walki o jakiekolwiek punkty. W kolejnych fragmentach meczu Biało-Zieloni posiadali piłkę, ale nie wynikało to ze stworzenia przewagi nad Rakowem. Drużyna Marka Papszuna kontrolowała spotkanie i po prostu oddała rywalowi futbolówkę, aby zebrać siły. Częstochowianie grali z kontry, a pozwolenie gospodarzom na rozgrywanie nie wiązało się dla nich z żadnymi negatywnymi konsekwencjami. Druga i trzecia linia w zespole Lechii kompletnie nie funkcjonowały. Nie było kreatywności, zaangażowania, a piłkarze sprawiali wrażenie zmęczonych, niezdolnych do zrobienia sprintu czy powalczenia o piłkę. W końcówce gospodarze mogli zdobyć bramkę kontaktową, lecz gol Łukasza Zwolińskiego nie został uznany z powodu spalonego.
Zwycięstwo daje Rakowowi już pięciopunktową przewagę nad drugą Wisłą Płock i trzecią Legią. Wicemistrz Polski jest na najlepszej drodze do poprawienia wyniku z zeszłego sezonu i sięgnięcia po złoto. W przeciwnym kierunku podąża Lechia. Biało-Zieloni nadal są pod kreską, choć na ich szczęście inne zespoły zamieszane w walkę o utrzymanie również nie grzeszą skutecznością. Dla gdańskich kibiców to dziś jedyne pocieszenie.
jkow, PiłkaNożna.pl