Rasizm czy pretekst? Skandal w Lidze Narodów
Mecz Rumunia-Kosowo w dywizji C Ligi Narodów nie został dokończony. Piłkarze gości zeszli z boiska do szatni i odmówili dalszej gry z powodu okrzyków z trybun "Serbia, Serbia", uznając to za przejaw rasizmu. O losach spotkania zadecyduje UEFA.
Jan Broda
FOT. Vlad Suheschi / imago sport / Forum
Początkowo nic nie zapowiadało takiego zakończenia tego meczu. Po 90 minutach, przy stanie 0:0, wszystko wskazywało na to, że Rumunia bezbramkowo zremisuje z Kosowem.
Stało się jednak inaczej. Na Arenie Narodowej w Bukareszcie wybuchł bowiem kontrowersyjny skandal, który wzbudził skrajne emocje w szeregach obu reprezentacji.
Rumuńscy kibice, w odpowiedzi na przepychankę kapitana Kosowa Amira Rrahmaniego z Denisem Alibekiem, zaczęli prowokacyjnie skandować „Serbia, Serbia”.
Przypomnijmy, Rumunia nie uznaje niepodległości Kosowa, uważając jego terytorium za integralną część Serbii.
Piłkarze gości poczuli się urażeni do tego stopnia, że odmówili dokończenia meczu. Rrahmani skrzyknął kolegów z drużyny i razem zeszli do szatni, tłumacząc swoją reakcję rasizmem ze strony trybun.
Z taką interpretacją wydarzeń nie zgadzali się ani Rumuni, ani sędzia spotkania Morten Krogh z Danii.
Po ponad godzinie oczekiwania i próbach przekonania kosowskich zawodników do wyjścia na murawę, arbiter odgwizdał koniec meczu. Na boisku obecni byli wówczas tylko Rumuni.
O losach spotkania zadecyduje UEFA. Najprawdopodobniej europejska federacja piłkarska przyzna walkowera 3:0 na korzyść Rumunii. (JB)