Puchar Ligi Angielskiej dla Manchesteru City!
Manchester City po raz trzeci z rzędu triumfatorem rozgrywek Pucharu Ligi Angielskiej. Obywatele pokonali w wielkim finale na Wembley Aston Villę (2:1) i dołożyli do swojej klubowej gabloty kolejne trofeum.
Manchester City z trzecim kolejnym triumfem w Pucharze Ligi Angielskiej (fot. Reuters)
To miało być starcie Dawida z Goliatem. Obie drużyny mierzyły się już w tym sezonie dwukrotnie i za każdym razem Manchester City udzielał Aston Villi srogiej lekcji futbolu. Na Etihad Stadium piłkarze Pepa Guardioli wygrali (3:0), a na boisku rywala rozbili beniaminka aż (6:1). Biorąc poprawkę na bezpośrednie starcia, a także potencjały obu drużyn, można było zakładać, że trudno będzie ekipie z Birmingham nawiązać na Wembley wyrównaną walkę.
Jak się jednak okazało, piłkarze Deana Smitha rozpoczęli spotkanie ze sporym animuszem i w ciągu kilkunastu minut udało się im stworzyć dwie groźne sytuacje. Żadna z nich nie przyniosła jednak gola i to się na nich zemściło.
Wystarczyło bowiem, by Manchester City wyszedł z pierwszym groźnym atakiem i od razu zakończyło się to tym, że piłka wpadła do siatki przeciwnika. W 20. minucie rywala napoczął Sergio Aguero, który po świetnym dośrodkowaniu Rodriego, a następnie zgraniu głową Phila Fodena, z bliska – strzałem po koźle – skierował piłkę do siatki.
Zanim gracze Aston Villi zdołali się otrząsnąć po stracie pierwszego gola, mistrz Anglii już wyprowadził kolejny cios. Tym razem w roli głównej wystąpił już sam Rodri, który po wrzutce z rzutu rożnego Ilkaya Gundogana głową pokonał Orjana Nylanda. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Manchester wcale nie powinien otrzymać rzutu rożnego, ponieważ piłkę przed opuszczeniem boiska jako ostatni dotknął piłkarz Obywateli.
Zawodnicy The Villans protestowali, ale na niewiele się to zdało, ponieważ w takich sytuacjach VAR nie interweniuje, a skoro sędziowie nie widzieli co się stało, to zgodnie z przepisami bramka dla City musiała zostać uznana.
Przy dwóch golach zapasu wydawało się, że jest już po wszystkim i teraz finał będzie toczył się w ruchu jednostronnym. Jak się jednak okazało, podopieczni Smitha nie złożyli broni i jeszcze przed przerwą zdołali złapać kontakt. Błąd na własnej połowie popełnił John Stones, co z kolei sprokurowało kontratak Aston Villi. Anwar El-Ghazi dośrodkował przed bramkę, a tam do główki doszedł Mbwana Samata, który nie zostawił Claudio Bravo żadnych szans na skuteczną interwencję.
Na kwadrans przed końcem na Wembley doszło do kolejnej niezwykle kontrowersyjnej sytuacji. Marvelous Nakamba wszedł z niebywałym impetem w nogi Aguero i wydawało się, że pewnikiem zostanie wyrzucony z boiska. Sędzia zdecydował się jednak na pokazanie jedynie żółtej kartki, a VAR go nie poprawił i cała sprawa rozeszła się po kościach.
Oba zespoły dzielił zaledwie jeden gol, ale jeśli ktoś liczył na to, że Aston Villa rzuci w obliczu takiego wyniku wszystko na jedną szalę, ten srogo się zawiódł. Ekipa z Birmingham miała bowiem zbyt mało czysto piłkarskich atutów, by zagrozić bramce Bravo i nawet rzut rożny wywołał u kibiców The Villans wrzawę porównywalną z sytuacją, w której zdobyliby oni pucharu. Czas pokazał, że była to słuszna radość, ponieważ właśnie po tym stałym fragmencie gry Bjoern Engels mocno uderzył głową, a Manchester uratował bramkarz, który sparował piłkę na słupek.
Wynik zmianie już ostatecznie nie uległ i po końcowym gwizdku to podopieczni Guardioli mogli wznieść ręce w geście triumfu. Wygrana z Aston Villą była już dla nich trzecim kolejnym triumfem w Pucharze Ligi Angielskiej, co sprawia, że Obywatele są na najlepszej drodze do tego, by wyrównać rekord Liverpoolu, który wygrywał w tych rozgrywkach cztery razy pod rząd.
gar, PiłkaNożna.pl