Przełamanie Realu Sociedad
Real Sociedad odniósł upragnione zwycięstwo od momentu zakończenia koronawirusowej przerwy. Piłkarze prowadzeni przez Imanola Alguacila pokonali na wyjeździe Espanyol Barcelona w stosunku 2:1 i – tym samym – przerwali serię pięciu ligowych meczów z rzędu bez kompletu punktów.
Na twarzach piłkarzy RSSS w końcu pojawił się uśmiech. (fot. Reuters)
Nie będzie ani cienia przesady w stwierdzeniu, że początek rywalizacji Realu Sociedad przeciwko Espanyolowi Barcelona był iście szalony. Dlaczego? Ano dlatego, że na przestrzeni dziesięciu pierwszych minut futbolówka aż dwukrotnie znalazła w bramce, jednak tylko jedno trafienie zostało uznane przez sędziego
Jose Sancheza za zdobyte w sposób zgodny z piłkarskimi przepisami.
W szóstej minucie gospodarze wyszli na prowadzenie. Nacho Monreal posłał precyzyjną wrzutkę w kierunku ustawionego w polu karnym Willianie Jose. Brazylijski napastnik oddał celny strzał głową i pokonał interweniującego Diego Lopeza. Radość najlepszego strzelca w ekipie RSSS nie trwała jednak długo. Po dokonaniu analizy systemu wideo-weryfikacji okazało się, że w momencie uderzenia był na pozycji spalonej.
Ale cztery minuty później ani jeden z arbitrów nie miał wątpliwości odnoście zgodności strzelonego gola z przepisami. Adri Embara zaadresował dośrodkowanie w obręb szesnastego metra do całkowicie osamotnionego Davida Lopeza. Pomocnik rodem z Hiszpanii skutecznie zagłówkował i – tym samym – wpisał się do protokołu meczowego w rubryce przeznaczonej na bramki.
W dalszej części meczu ekipa z San Sebastian wyraźnie przejęła inicjatywę, spychając rywali do głębokiej defensywy, jednak znacznie częstsze posiadanie piłki nijak przekładało się na kreację ofensywnych akcji. Duża w tym zasługa dobrze funkcjonującej formacji obronnej barcelończyków, która do zakończenia pierwszych czterdziestu pięciu minut ani razu nie skapitulowała.
Nieustannie poddawany niełatwym próbom mur postawiony przez podopiecznych Abelardo Fernandeza musiał w końcu pęknąć. Tak się właśnie stało w pięćdziesiątej szóstej minucie. Wówczas Mikel Oyarzabal zagrał piłkę w poprzek pola karnego w kierunku rozpędzonego Williana Jose, który strzałem z bliskiej odległości sprawił, że futbolówka zatrzepotała w siatce.
Kolejne pęknięcie, tym razem o wiele większe, pojawiło się na sześć minut przed końcem regulaminowego czasy gry. Wtedy Alexander Isak atomowym wręcz uderzeniem w efektownym stylu pokonał wspomnianego wcześniej Lopeza. Jak się koniec końców okazało, bramka reprezentanta Szwecji ustaliła ostatecznym rezultat meczu.
Jan Broda, PilkaNozna.pl