Arka Gdynia w tym sezonie ma jeden, jasny i klarowny cel, jakim jest awans do PKO BP Ekstraklasy. Wszystkie działania, decyzje w klubie są podejmowane w tym kierunku. Jednak na razie gdyńscy zawodnicy sami sobie komplikują sprawę swoją grą, przez co mogą mieć poważny problem, aby zrealizować swój plan.
Na samym początku warto zaznaczyć pewną rzecz. Gra Arki w ofensywie w tym sezonie, jak na pierwszoligowe realia wygląda interesująco i całkiem dobrze. Gdynianie prowadzą grę, a w większości meczów tworzą sobie sporo okazji bramkowych. Jednakże w piłce nożnej punktów i awansu nie przyznaje się za sam styl, większą liczbę strzałów niż rywal czy wrażenia artystyczne. A problemy z punktowaniem (zwłaszcza na własnym stadionie) zespołu z Trójmiasta można zdefiniować w dwóch słowach – nieskuteczność i decyzyjność.
Te dwa elementy dobitnie rażą po oczach w grze Arki. Zwłaszcza w domowych meczach. Piłkarze Arki dochodzą do wielu okazji strzeleckich i nieraz doprowadzają do pojedynku sam na sam z bramkarzem albo stuprocentowej szansy na gola. Wtedy jednak decydują się na rozwiązania, które w danej chwili nie są akurat najmądrzejsze. Kiedy trzeba po prostu strzelić w stronę bramki – próbują kiwać i mijać bramkarza albo odgrywać do innego kolegi z drużyny. Często te akcje kończą się niepowodzeniem. Kiedy trzeba mijać – oddają strzał, który najczęściej broni golkiper rywali albo leci on ponad jego bramką. To najczęściej dzieje się, kiedy gdynianie chcą podwyższyć prowadzenie.
To rodzi z kolei problemy przede wszystkim z wygrywaniem na własnym stadionie, co bierze się również ze złych decyzji boiskowych w danej akcji poszczególnych zawodników. Kiedy można zagrać piłkę w dobrym tempie i wyprowadzić kolegę z drużyny na dobrą pozycję, to piłkarze Arki zaczynają kombinować i rzucać sobie kłody pod nogi. Było to widoczne m.in. w niedzielnym meczu ze Stalą Rzeszów we współpracy drugiej linii Arki z Omranem Haydarym czy Karolem Czubakiem. Nieraz dostawali oni piłki, kiedy nie mieli dobrej pozycji do strzału, czy do wykonania kolejnego dobrego podania. Natomiast kiedy można było wyprowadzić ich jednym dokładnym prostopadłym podaniem do dogodnej okazji bramkowej, to decydowano się na gorsze rozwiązania, przez co przepadała szansa na gola.
O dużej liczbie sytuacji bramkowych i ich nie wykorzystywaniu mówił też po wczorajszym meczu ze Stalą, jeden z liderów Arki – Karol Czubak: – Wiadomo, że ma się taki luz w głowie, że jeśli nie wykorzystasz jednej sytuacji, to potem może przyjść następna. My nie możemy jednak tak myśleć, bo może się zdarzyć tak, że przyjdzie taki mecz, gdzie będziemy mieli jedną czy dwie sytuacje i trzeba będzie je zamienić na bramki. Trzeba skupić się na tym wykończeniu, może jeszcze popracować nad tym na treningach i zacząć przy tych stuprocentowych okazjach więcej od siebie wymagać. Trzeba się lepiej do nich przygotować. – zaznaczył napastnik gdynian.
Można powiedzieć jednak, że problem skuteczności powtarza się praktycznie w każdym domowym meczu Arki w tym sezonie. Te detale wpływają później na całokształt odbioru spotkania i nastroje kibiców. Bo kto będzie pamiętał, jak Arka dobrze grała w piłkę, kiedy przegra albo zremisuje mecz? Wykorzystywanie stuprocentowych sytuacji bramkowych to jest coś, co w grze Arki szwankuje i sprawia, że gdynianie mają zaledwie sześć zdobytych punktów w sześciu domowych meczach w tym sezonie. Jak na drużynę aspirującą do Ekstraklasy, są to bardzo słabe wyniki, które muszą ulec natychmiastowej poprawie. Co z kolei o tych rezultatach sądzi napastnik Arki?
– Na pewno nie jest to zadowalający wynik. Na wyjazdach zdobyliśmy już 15 punktów, ale trzeba coś zrobić też, aby zacząć wygrywać również u siebie, bo kibice są za nami, gramy u siebie i nie może być zbyt dużych dysproporcji pomiędzy grą na wyjeździe, a na własnym stadionie. Te sytuacje, których nie wykorzystujemy u siebie, dają później taki niesmak i ten końcowy wynik nas nie cieszy. – podkreślił Czubak.
Napastnik Arki ma również świadomość tego, że Arka gubi punkty grając dobry mecz i zdaje sobie sprawę z tego, że trzeba to poprawić: – Na pewno bolą te stracone punkty, bo wiemy, że w większości te mecze nie wyglądają źle, potrafimy grać w piłkę i mamy dużo jakości w naszym zespole. Zazwyczaj mamy więcej umiejętności niż drużyny przeciwne, oczywiście nic im nie ujmując, bo z każdym rywalem gra się ciężko w tej lidze, bo jest ona bardzo specyficzna. Myślę, że z gry praktycznie w każdym meczu możemy być zadowoleni nie wliczając spotkania z Puszczą. Gramy fajną piłkę, ale trzeba to przekuć na trzy punkty, bo jak wiadomo nikt nam nie będzie dawał punktów za styl.
W Gdyni nikt nie ukrywa, że plan i cel na ten sezon jest prosty – jest nim awans do Ekstraklasy. Jednak na razie wygląda to tak, jakby nikt w Arce nie wyciągnął wniosków z ostatnich dwóch lat, gdzie właśnie pojedyncze detale sprawiły, że gdynianie przegrywali awans na ostatniej prostej rozgrywek. Teraz mają trzecią, wyśmienitą szansę, aby dokonać tej sztuki. Mają bardzo dobry jakościowo skład, doświadczonego szkoleniowca, a ich gra (zwłaszcza w ataku) wygląda dobrze. Kluczem jest jednak praca nad detalami, które przesądzają później o końcowym rezultacie. One na ten moment w Arce niestety szwankują.
Kacper Czuba