Probierz selekcjonerem po Euro? Nie będę zdziwiony
Na wszystkie boleści są dwa lekarstwa – czas i milczenie. Cezary Kulesza nigdy za wiele publicznie nie mówił, ale gdy już mówił, to na ogół niosło to przykre dla niego i Polskiego Związku Piłki Nożnej konsekwencje. Od pewnego czasu zatem konsekwentnie milczy, milczenie, jeśli chodzi o oficjalną aktywność, wychodzi mu najlepiej.
Przemysław Pawlak
Fot. 400mm
Przynosi bowiem określone korzyści. Jeszcze kilka miesięcy temu jego druga kadencja była poważnie zagrożona, opozycja z coraz większą śmiałością przekonywała, że porażkę Kuleszy w przyszłorocznych wyborach prezesa federacji już widać na horyzoncie. Teraz pohukiwania również są słyszalne, natomiast żaden kontrkandydat dla Kuleszy nie został wykreowany. Co nie znaczy, że nikt nie rzuci prezesowi rękawicy, bo zwłaszcza środowisko klubów jest na szefa federacji – tu anonimowo cytuję – wściekłe, po tym jak Kulesza ograł je w sprawie zniesienia przepisu o młodzieżowcu. Media szeroko ten temat rozrabiały, jedną rzecz trzeba jednak podkreślić grubą kreską. Przepis w obecnym brzmieniu na poziomie Ekstraklasy pozbawiony jest kompletnie sensu. Pierwotnie wprowadzony został po to, by ułatwić młodym zawodnikom grę w seniorskim futbolu, utrzymywanie jego modyfikacji musi jednak prowadzić do logicznego wniosku, że o młodych zawodników już tu się wcale nie rozchodzi. A jeśli w jakimś stopniu się rozchodzi, to tylko przy okazji.
Dziś bowiem jak cię stać, to wystawiać młodzieżowca nie musisz. Ich interesy zabezpieczone są tylko do momentu, w którym któryś z klubów nie postanowi, że zapłaci karę. Słowem – wygląda to tak, że jeśli kasa na karę jest, to federacji brak gry młodzieżowców w Ekstraklasie już mniej przeszkadza. Dziś zapis w tej formule wprost nie służy rozwojowi młodych zawodników, nie służy temu, co górnolotnie nazywa się dobrem polskiej piłki. W moim przekonaniu dziś jest elementem gry wyborczej, kartą przetargową do pozyskiwania głosów, do tego został sprowadzony.
Michał Probierz uspokajając sytuację wokół drużyny narodowej, prostując reprezentacyjne sprawy, zrobił wiele dobrego dla drugiej kadencji Kuleszy.
Ale to nawiasem mówiąc, meritum jest gdzie indziej – skoro Kulesza zdecydował się wymierzyć policzek klubom, znaczy, że czuje się silny w środowisku, być może nawet jest silny. W ostatnich miesiącach nie przeprowadził jednak żadnej światłej reformy polskiego futbolu, nie dokonał żadnej rewolucji. Więcej, Zbigniew Boniek na „Prawdzie Futbolu” zauważył, że od zakończenia jego kadencji, czyli od prawie już trzech lat, to niewiele się zmieniło w rozumieniu reform, jakiegoś nowego pomysłu, nowego otwarcia, jeśli chodzi o PZPN.
Dlatego nagły przypływ animuszu urzędującego prezesa kojarzyć można z awansem reprezentacji Polski do finałów mistrzostw Europy. Michał Probierz uspokajając sytuację wokół drużyny narodowej, prostując reprezentacyjne sprawy, zrobił wiele dobrego dla drugiej kadencji Kuleszy. I moim zdaniem, więc to tylko hipoteza, wyciągnął też pomocną dłoń do prezesa, nieoczekiwanie przyspieszając ogłoszenie powołań na zgrupowanie przed finałami Euro 2024. „Przegląd Sportowy” szykował bowiem materiał o wycieku składu kadry, do którego miało dojść po Gali Ekstraklasy – „według plotek, które krążą po PZPN-owskich korytarzach, ktoś zrobił zdjęcie telefonu prezesa związku, Cezarego Kuleszy” napisał redaktor Łukasz Olkowicz, do którego zawsze należy mieć zaufanie. Przyspieszenie ogłoszenia kadry przykryło temat wycieku, on nie eskalował, przekierowało narrację na personalne wybory selekcjonera i na miejsce ich ogłoszenia. Probierz wziął sprawę na siebie, w obliczu potencjalnego kryzysu Kulesza może mu zaufać. Mając to na uwadze, ale nie tylko, bo także, właściwie to przede wszystkim, pracę z kadrą, którą dotychczas wykonał Probierz, nie będę zdziwiony, że pozostanie selekcjonerem nawet w wypadku braku awansu z grupy na Euro.