Pożegnanie Aguero z Manchesterem
Sergio Aguero, najlepszy strzelec w historii Manchesteru City, pożegna się po sezonie z Etihad Stadium. To koniec pewnej epoki.
Sergio Aguero żegna się Manchesterem City
GRZEGORZ GARBACIKKiedy w 2011 roku rosnący dopiero w siłę Manchester zdecydował się wydać na Argentyńczyka 40 milionów euro, wielu było takich, którzy podważali sensowność tego transferu. Aguero miał za sobą co prawda udane lata w Atletico Madryt, a jego liczby – 100 goli i 46 asyst w 230 meczach – musiały robić wrażenie, jednak nawet to nie rozwiewało wątpliwości.
NIEPOKORNA GWIAZDA
Te pojawiały się z prostego powodu. Obywatele w tamtym okresie nie byli jeszcze tak ukształtowanym i dojrzałym tworem jak obecnie. Dzisiaj Manchester City jest klubem, gdzie niewiele pozostawia się przypadkowi, ale jeszcze dekadę temu wszystko funkcjonowało inaczej. Nagłe zwiększenie możliwości finansowych sprawiło, że zaczęto wydawać spore sumy na prawo i lewo, często na niezbyt przemyślane ruchy, a nawet kompletne transferowe wpadki. Czas miał jednak pokazać, że przypadek Aguero będzie zupełnie inny.
Tym, który nadał Obywatelom i samemu Aguero nowego rozpędu był Roberto Mancini, który w żadnym temacie nie szedł na kompromisy. Spóźnienia na zajęcia nie wchodziły więc w grę, a niezadowolenie i pyskówki po zbyt wczesnych zmianach od razu były karcone posadzeniem na ławkę. Najbardziej Aguero podpadł jednak trenerowi we wrześniu 2012 roku, kiedy wbrew jego woli poleciał na zgrupowanie zespołu narodowego. – Nie ma takiej możliwości, by gdziekolwiek poleciał – grzmiał Mancini. – Zostanie w Manchesterze i będzie dochodził do pełni formy po kontuzji.
Aguero miał jednak inne zdanie i mimo bolącego kolana udał się na zgrupowanie, by poddać się badaniom u lekarzy reprezentacji. Jak relacjonował dziennik „Daily Mail”, Mancini na wieść o niesubordynacji swojego podopiecznego wpadł w furię. Aguero miał jednak szczęście, ponieważ nie dość, że prezentował zbyt dużą klasę sportową, by tak po prostu się go pozbyć, to dodatkowo miał w zespole kolegę, który dla całego Manchesteru był dużo bardziej problematyczny. Chodziło oczywiście o Mario Balotellego, który ściągał na siebie światła jupiterów i zainteresowanie mediów.
Bez względu na to, ile razy Argentyńczyk krzywo spojrzał na menedżera po tym jak ten ściągnął go z boiska i jak często wylewał swoje frustracje na ławce, to nikt przy zdrowych zmysłach nie mógł kwestionować jego strzeleckiego nosa. Jeśli z kolei pretensje się pojawiały, to poszły w zapomnienie 13 maja 2012.
Zmierzający wtedy po pierwszy od 44 lat tytuł mistrzowski Manchester City grał w ostatniej kolejce sezonu z QPR. Sprawa wydawała się oczywista. The Citizens mieli pokonać na swoim terenie jeden z najsłabszych zespołów ligi i zasiąść na tronie. Problem w tym, że rywal wcale nie zamierzał niczego ułatwiać i kiedy na stadionowym zegarze wybiła 92. minuta, a londyńczycy prowadzili na Etihad Stadium 2:1, wszystko wskazywało na to, że Mancini i jego piłkarze wypuszczą z rąk nieprawdopodobną szansę. Sygnał do odrabiania strat na finiszowych metrach dał jednak Edin Dżeko, a w ostatniej akcji meczu dzieła dopełnił właśnie Aguero!
BUDOWA POMNIKA
Od początku swojej przygody z Manchesterem City napastnik rozegrał blisko 400 meczów, w których strzelił 257 goli. Wiele było cennych i pamiętnych, ale w hierarchii tych najważniejszych trafienie z QPR już zawsze będzie zajmować pierwsze miejsce. – Ile razy oglądałem tego gola? Przyznam szczerze, że co jakiś czas przypominam sobie ten moment – przyznał Aguero.
Już to jedno trafienie zapewniło mu nieśmiertelność, ale cegiełek, które złożyły się na jego pomnik było znaczenie więcej. W 2017 roku, a więc już za kadencji Pepa Guardioli, Aguero złamał bowiem kolejną barierę, poprawiając 78-letni klubowy rekord. W 264 spotkaniach udało mu się zdobyć 177 goli, czyli tyle, na ile Eric Brook pracował przez 494 spotkania. Co ważne, w aż 39 przypadkach najlepszy strzelec w historii klubu wchodził na boisko z ławki rezerwowych.
Wspomniane liczby określają z kolei najlepiej związek Aguero z City. Spędzona w klubie dekada przyniosła mu bowiem aż 10 trofeów, a wszystko wskazuje na to, że na zakończenie przygody z Manchesterem uda mu się dorzucić kolejne. To jednak nie wszystko. 181 goli w lidze angielskiej (stan na 15 kwietnia – przyp. red.) sprawia, że 32-latek plasuje się obecnie na czwartym miejscu w tabeli wszech czasów, ustępując jedynie takim legendom jak Andy Cole (187), Wayne Rooney (208) i Alan Shearer (260). Aż w dwunastu przypadkach Aguero mógł również po ligowych meczach zabierać ze sobą do domu piłkę, co zwyczajowo jest przywilejem zawodnika, który zapisał na swoim koncie hat-tricka. Pod tym względem Argentyńczyk jest liderem klasyfikacji Premier League, będąc lepszym o jednego hat-tricka od Shearea i trzy od Robbiego Fowlera.
Statystyki ikony The Citizens z pewnością byłyby jeszcze lepsze, gdyby nie jego problemy ze zdrowiem. Jak wyliczyli fachowy z Opta, łącznie z powodu mniejszych i większych urazów Aguero stracił podczas swojej przygody z City aż 106 meczów. Biorąc pod uwagę jego strzelecki instynkt, można postawić śmiało tezę, że pozbawiło go to kilkudziesięciu kolejnych goli. Żadnych wątpliwości w tej kwestii nie ma wspomniany Pep Guardiola, który w rozmowie z „The Guardian” dał jasno do zrozumienia, że Argentyńczyk jest jednym z najlepszych graczy, których prowadził. – Spójrzcie na jego liczby. Spójrzcie, ile jakości daje w polu karnym. To absolutnie unikal