Pogrom na Allianz Arenie, dwa gole Lewego
Kto po pierwszym meczu z FC Porto wątpił w drużynę Bayernu, ten był w ogromnym błędzie. W rewanżowym spotkaniu piłkarze Josepa Guardioli urządzili sobie trening strzelecki i pokonali Smoki aż 6:1. Dwie bramki zdobył Robert Lewandowski.
Rewanżowe spotkanie ćwierćfinału Ligi Mistrzów pomiędzy monachijczykami a FC Porto zapowiadało się bardzo ciekawie. Przed niespełna tygodniem gracze z Estadio do Dragao niespodziewanie pokonali bowiem podopiecznych Josepa Guardioli 3:1. Ci zareagowali jednak ze spokojem, zupełnie pewni swego. Świadczyć o tym mogła wypowiedź Thomasa Muellera.
– Nie mogę powiedzieć, dlaczego awansujemy, ale wciąż jestem pewny siebie i przekonany, że tak właśnie będzie – stwierdził pomocnik Bayernu.
Za porażkę w pierwszym spotkaniu ktoś jednak odpowiedzieć musiał. Po 40 latach z klubu odszedł dr Hans-Wilhelm Mueller-Wohlfahrt, obwiniany przez Guardiolę o plagę kontuzji w drużynie. Rozstanie nie odbyło się w najlepszej atmosferze, ale dla kibiców Bayernu bardziej istotne było to, czy ich pupile w rewanżu pokażą pełnię swoich możliwości.
Trudno było się spodziewać innego obrazu gry, niż frontalne ataki jedenastki Guardioli. Kibice zgromadzeni na Allianz Arenie nie musieli długo czekać na bramkę. Wynik otworzył w 14. minucie Thiago Alcantara, który znakomicie wykończył dośrodkowanie Juana Bernata.
Wtedy jeszcze fani FC Porto mogli mieć nadzieję, że ich ulubieńcy się przebudzą. Jednak kilka chwil później gola na 2:0 dla Bayernu zdobył po strzale głową Jerome Boateng. W tym momencie wiadomo było, że w Monachium szykuje się prawdziwy pogrom.
Ku uciesze polskich kibiców swój dorobek strzelecki w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów powiększył Lewandowski. Napastnik Bayernu potwierdził, że Bawarczycy doskonale grają w powietrzu. Lewy wykończył dośrodkowanie Muellera i na tablicy wyników widniało 3:0.
Do końca pierwszej części gry padły jeszcze dwie bramki. Pierwszą z nich zdobył Mueller, natomiast drugą – po raz kolejny – Lewandowski. Polak znakomicie balansem ciała oszukał obrońców FC Porto i silnie uderzył tuż przy słupki bramki zespołu gości.
Zmiana stron przyniosła więcej spokoju. Gospodarze byli najwyraźniej zupełnie zadowoleni z pięciu goli zdobytych przed przerwą, czemu trudno się było zresztą dziwić. Gracze Guardioli mogli się skupić na kontrolowaniu gry i zapobieganiu ewentualnym zagrożeniom.
Kilkanaście minut przed ostatnim gwizdkiem arbitra honorowe trafienie zaliczyli goście. Rezerwowy Evandro dograł piłkę wprost na głowę Jacksona Martineza i napastnik Smoków z bliska pokonał Manuela Neuera.
Pod koniec gospodarze dobili jeszcze Portugalczyków. Gola po uderzeniu z rzutu wolnego zdobył w 88. minucie Xabi Alonso. Gracze FC Porto kończyli natomiast mecz w dziesiątkę, bowiem drugą żółtą kartkę obejrzał Marcano.
tboc, PiłkaNożna.pl