PN z Dortmundu: Szaleństwo bez happy endu
Wychodzący z szatni Signal Iduna Park po meczu Borussia Dortmund – Real Madryt Cristiano Ronaldo, dokładnie opatulony, uzbrojony w wielką, czarną czapkę, tryskał doskonałym humorem. Chwilę wcześniej, gdy skakał wzdłuż linii, instruował swoich zagubionych kolegów i z przerażeniem obserwował, jak BVB przejmuje inicjatywę, strzela kolejne gole i o mały włos nie dokonuje niemożliwego, nie było mu jednak do śmiechu.
Z DORTMUNDU PAWEŁ KAPUSTA
Wysokie zwycięstwo Królewskich w Madrycie spowodowało, że najczęściej używanym w przedmeczowych zapowiedziach słowem w niemieckiej prasie był termin: cud. Pisano wprawdzie o tlących się szansach, wspominano zeszłoroczne wyczyny Roberta Lewandowskiego, niesamowity mecz z Malagą w ćwierćfinale, ale czy ktokolwiek wierzył w powtórkę?
Cristiano w krótkich majtkach
Osoby odpowiedzialne w Realu za organizację wyjazdów są chyba przesądne, bo mając w pamięci zeszłoroczną katastrofę w meczu półfinałowym w Dortmundzie, ale również grupową porażkę z Borussią, kolejny raz zdecydowali się na zmianę hotelu. W trakcie poprzednich wizyt w Dortmundzie ekipa zakwaterowanie odnajdowała między innymi w Sportcentrum Kaiserau w Kamen, ekskluzywnym ośrodku sportowych przygotowań, oddalonym od miasta o około 25 kilometrów (podczas mistrzostw świata w 2006 roku stacjonowała tam reprezentacja Hiszpanii, a do igrzysk olimpijskich przygotowuje się wielu niemieckich lekkoatletów). Aby jednak piłkarzom Ancelottiego nic nie kojarzyło się z ostatnią wizytą na Signal Iduna Park, z Kamen drużyna przeprowadziła się do hotelu Radisson Blu znajdującego się w bezpośrednim sąsiedztwie stadionu.
Również sam przylot do Niemiec wyglądał inaczej. W hali lotniska i w okolicy autokaru zgromadziła się spora grupa sympatyków Królewskich, aby przywitać planowo lądujących w poniedziałek o godzinie 12:45 ulubieńców i uzyskać ich autografy. Gdy jednak samolot przyziemił, ochrona ustawiła barierki, odsunęła kibiców na dobrych 10 metrów. Piłkarze Realu nawet na swoich sympatyków nie rzucili krótkiego spojrzenia. To wszystko po to, aby przed spotkaniem – nawet pomimo tak wysokiej zaliczki – nic nie dekoncentrowało podopiecznych Carlo Ancelottiego.
Z tak bardzo poważnego, wojennego nastroju nic nie robił sobie jednak Ronaldo. Piłkarz w zasadzie już dzień wcześniej wiedział, że w meczu z BVB nie będzie mógł zagrać (Portugalczyk po 20 minutach zakończył oficjalny trening i z bólem nogi udał się do szatni). Sztab Realu do samego końca starał się utrzymać wieść o wtorkowej absencji swojego asa w tajemnicy, ale Ronaldo miał to w nosie. W dniu meczu, gdy wszyscy piłkarze wypoczywali w swoich pokojach i czekali na mecz, gwiazdor odwiedził hotelową strefę saun, chwilę później, ku uciesze przypadkowo zagubionych w okolicy pań przespacerował tylko w krótkich spodenkach przez hotel. Gdy ktoś żartobliwie zagadnął go, że BVB sprawi niespodziankę, rzucił tylko: – Borussia nie ma z nami żadnych szans.
(…)
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika „Piłka Nożna”! Już w kioskach!