Przejdź do treści
Pierwsza kompromitacja zaliczona

Ligi w Europie Liga Mistrzów

Pierwsza kompromitacja zaliczona

Za wysokie progi. Legia Warszawa po dogrywce przegrała z Omonią Nikozja 0:2 i odpada z eliminacji do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Antybohaterem był prowadzący spotkania, który kilkukrotnie popełniał błędne decyzje w trakcie spotkania na Łazienkowskiej. 

Mimo niezłych interwencji, Boruc dwukrotnie wyciągał piłkę z siatki (foto: Reuters)



Pierwsza połowa w wykonaniu Legionistów mogła się podobać pod względem szybkości rozgrywania akcji. Na połowie rywala piłkarze z Warszawy bardzo dobrze operowali piłką i szybko przemieszczali ją pod bramkę rywala… i na tym można poprzestać chwalenie mistrza Polski. Znów brakowało wykończenia, swoje próby mieli Tomáš Pekhart, Michał Karbownik oraz Walerian Gwilia, jednak za każdym razem brakowało skuteczności. Gospodarze nie oddali ani jednego celnego strzału w trakcie pierwszej części meczu. Można jednak śmiało stwierdzić, że postawa mistrza Polski była znacznie lepsza od tej w spotkaniu z Linfield F.C.


Mimo braku strzałów i goli, Legioniści kontrolowali mecz. Byli częściej przy piłce oraz nie dopuszczali przyjezdnych do rozegrania. Cypryjczycy mieli jedną okazję strzelecką, jednak czujny między słupkami Artur Boruc popisał się skuteczną interwencją. 

Po przerwie obraz gry nie zmienił się znacząco od tego, co widzieliśmy w pierwszej połowie. W 53. minucie z boiska wyleciał Igor Lewczuk, obrońca Legii otrzymał drugą żółtą kartkę, w konsekwencji czego musiał opuścić plac gry. Omonia wyczuła okazję i grając w przewadze jednego zawodnika coraz śmielej podchodziła pod pole karne Legionistów. Bardzo dobrymi interwencjami popisywał się Artur Boruc, który bezwzględnie był najlepszym zawodnikiem Legii w tym meczu. Defensywa warszawian skutecznie oddalała zagrożenie, jednak nawet minimalny błąd mógł sprawić, że Omonia mogła objąć prowadzenie.

Wojskowi mieli ogromne problemy z wykończeniem, dopiero w 73. minucie Filip Mladenović oddał celny strzał na bramkę, jednak Fabiano bez większego trudu wybronił uderzenie Serba. Ofensywa Legii nieco ożywiła się po wejściu na boisko Jose Kante oraz Bartosza Kapustki, jednak ani Legia ani Omonia nie zdołała trafić do siatki w podstawowym czasie gry, więc do wyłonienia zwycięzcy niezbędna była dogrywka. 


Dodatkowy czas gry zaczął się dla Legii najgorzej, jak tylko mógł. Artur Jędrzejczyk sfaulował jednego z zawodników Omonii we własnym polu karnym i arbiter podyktował jedenastkę dla gości. Do piłki podszedł Jorge Gomez i precyzyjnym uderzeniem w róg bramki pokonał Boruca. Nie zabrakło również kontrowersji – w polu karnym Omonii faulowany był Jose Kante. Powtórki pokazały, że przyjezdni defensorzy wyraźnie przewinili, jednak gwizdek arbitra milczał i mistrz Polski nie dostał karnego. Decyzje belgijskiego sędziego w przekroju całego spotkania kilkukrotnie były kompletnie niezrozumiałe i po meczu na pewno będzie wiele dyskusji na temat pracy arbitra.

Omonia drugiego gola zdobyła w 107. minucie meczu. Gomes wykończył akcję całego zespołu i przypieczętował awans swojej drużyny do trzeciej rundy eliminacji do fazy grupowej Ligi Mistrzów, która po raz kolejny jest nieosiągalna dla polskich zespołów.

Pierwsza kompromitacja rodzimego klubu w europejskich pucharach została odhaczona. Legia Warszawa mimo optymistycznie wyglądającego początku wyraźnie obniżyła loty i zagrała słaby mecz. Nawet fakt, że grała w osłabieniu jednego zawodnika nie powinien usprawiedliwić mistrza Polski w konfrontacji z cypryjskim zespołem. Marzenia o Lidze Mistrzów pękły jak bańka mydlana… kolejny już raz.

młan, PiłkaNożna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 44/2024

Nr 44/2024