Przedwczesny finał – właśnie tak po losowaniu par półfinałowych mówiło się o starciu Barcelony z Bayernem Monachium. Obie drużyny grają w tym sezonie wyśmienity futbol i ich starcie byłoby bez dwóch zdań wspaniałym zwieńczeniem zmagań w Champions League. Los chciał jednak, by jedna z tych drużyn do berlińskiego finału nie dotarła. Która? Być może przybliżmy się do odpowiedzi na to pytanie w środowy wieczór.
Czy osłabiony Bayern zdoła postawić się faworyzowanej Barcelonie? (foto: Ł.Skwiot)
Na boisku spotkają się dwie znakomite, być może najlepsze, obecnie drużyny klubowe na świecie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie problemy kadrowe Bayernu. Pep Guardiola nie będzie mógł w środę skorzystać z usług takich piłkarzy jak Arjen Robben, Franck Ribery czy David Alaba i chyba nikomu nie trzeba udowadniać jak ważne to elementy w układance szkoleniowca mistrzów Niemiec. Gdyby z Barcelony wyjąć nagle Leo Messiego czy Luisa Suareza, to jest więcej niż pewne, że kataloński gigant odczułby to bardzo boleśnie.
Co więcej, w ostatnich dniach tematem przewodnim były problemy Roberta Lewandowskiego. Reprezentant Polski doznał groźnej kontuzji głowy i jego występ na Camp Nou cały czas stoi pod znakiem zapytania. „Lewy” jest co prawda awizowany do gry w podstawowym składzie, ale czy faktycznie, a jeśli tak, to na ile jest on gotowy na trudy związane z tak ważnym spotkaniem? Gdyby i jego zabrakło na boisku, to sytuacja Bayernu stałaby się nie do pozazdroszczenia. Rzecz jasna musimy w tym miejscu przypomnieć o urazach takich piłkarzy jak Rode, Starke czy Badstuber, co jedynie dopełnia dramatu ekipy z Monachium.
Skoro jednak jesteśmy przy Lewandowskim, to przypomnijmy, że podczas spotkania z Borussią Dortmund doznał on groźnej kontuzji głowy i dlatego, jeśli zagra z Barceloną, to w specjalnej masce. Taki stan rzeczy nie wszystkim jednak się podoba. Przeciwnikiem narażania „Lewego” na poważniejsze konsekwencje zdrowotne jest Jan Tomaszewski. – Apeluję! Robert, wiem że jesteś ambitny i twardy, ale nie gódź się na granie – powiedział.
Ewentualny występ Lewandowskiego, to wcale nie jedyny smaczek środowego spotkania. Kolejnym, być może głównym jest powrót na Camp Nou Pepa Guardioli. Były szkoleniowiec Barcelony zagra przeciwko swojej ukochanej drużynie po raz pierwszy od momentu swojego odejścia.
It will be the first time that Pep Guardiola has managed a team that’s played vs. Lionel Messi in a competitive game. pic.twitter.com/CIZBKiqYm5
– To będzie dla mnie szczególny dwumecz, podobnie jak dla Thiago Alcantary (byłego zawodnika Blaugrany). Barcelona to przecież mój dom – powiedział szkoleniowiec Bayernu.
Zdaniem Javiego Martineza, to właśnie obecność Guardioli na ławce trenerskiej może być kluczem do awansu Bayeru do finału. – Trudno mówić w naszym dwumeczu o faworycie – powiedział Hiszpan. – Barcelona ma znakomitych zawodników, świetny zespół i jest w wyśmienitej formie. My jednak jesteśmy Bayernem Monachium i mamy najlepszego na świecie trenera – dodał.
Warto również przypomnieć, że oba zespoły grały już ze sobą całkiem niedawno w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Miało to miejsce w półfinale edycji 2012-13 i chyba nikt nie ma żadnych wątpliwości, że jest to jeden z najbardziej wstydliwych rozdziałów na kartach historii Barcelony. Bayern nie zostawił Dumie Katalonii żadnych szans, wygrywając pierwszy mecz (4:0) i drugi (3:0). Bawarczycy sięgnęli następnie po główne trofeum.
Czy na Camp Nou pamiętają o tamtym upokorzeniu? Jak najbardziej i można się spodziewać, że gospodarze zrobią wszystko, by przynajmniej w części zmyć plamę po bolesnych porażkach.
No i jeszcze jeden, najświeższy smaczek. We wtorkowy wieczór Leo Messi stracił palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o przewodnictwo w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii Champions League. O jednego gola więcej od Argentyńczyka ma Cristiano Ronaldo. Messi postara się odpowiedzieć, tym bardziej, że będzie to dla niego spotkanie nr 100 w europejskich pucharach. Uczczenie takiego jubileuszu golem wydaje się więc jak najbardziej zasadne.
Środa, 6 maja (Camp Nou) FC BARCELONA – BAYERN MONACHIUM (20:45)