Oko na Szczęsnego. Polak nie pomógł Barcelonie w awansie
Wojciech Szczęsny zagrał pełne, rewanżowe spotkanie przeciwko Interowi. Szczególnie interwencje w pierwszej połowie przyczyniły się do tego, że Barca nie straciła więcej bramek.
Wojciech Szczęsny tradycyjnie rozpoczął mecz od pierwszej minuty – polski bramkarz jest pełnoprawnym numerem jeden Barcelony w tej edycji Ligi Mistrzów, a jego pozycja między słupkami nie podlegała żadnej dyskusji, tym bardziej że Marc-André ter Stegen nie został zgłoszony do rozgrywek.
W pierwszej połowie Szczęsny był jednym z kluczowych zawodników Barcelony. Obronił wszystko, co mógł. Świetnie poradził sobie z groźnym strzałem Barelli i znakomicie interweniował w sytuacji sam na sam z Thuramem, choć nawet gdyby wpuścił tę bramkę, nie zostałaby ona uznana z powodu spalonego.
Przy straconych golach w tej części gry Szczęsny był praktycznie bez szans. Po trafieniu Martineza nie miał nic do powiedzenia – rzucił się ofiarnie, ale strzał był nie do obrony. Również przy rzucie karnym wykonywanym przez Mchitarjana nie zdołał skutecznie interweniować.
Po przerwie miał znacznie mniej pracy. Barcelona przejęła inicjatywę, a Inter coraz rzadziej zagrażał bramce. Polak ograniczał się głównie do uczestnictwa w rozegraniu piłki. Dopiero w końcówce spotkania musiał po raz trzeci wyciągać piłkę z siatki – tym razem po trafieniu Acerbiego.
W dogrywce Szczęsny znów skapitulował, tym razem po strzale Frattesiego. Ten sam zawodnik chwilę później ponownie spróbował szczęścia, ale tym razem polski golkiper popisał się kapitalną interwencją.