Przejdź do treści
Czestochowa, 09.08.2024
PKO EKSTRAKLASA PILKA NOZNA MECZ 4 KOLEJKA SEZON 2024/25 Rakow Czestochowa - Lech Poznan
NZ KAMIL PESTKA
FOT. JAKUB ZIEMIANIN/400mm.pl

Polska Ekstraklasa

Nowe otwarcie Kamila Pestki

W nie tak odległej przeszłości należał do czołowych defensorów ligi – nie przez przypadek w maju 2022 otrzymał powołanie do reprezentacji. Teraz przypomina o sobie, budując pozycję w składzie Rakowa. I choć zawodnikiem częstochowskiego klubu jest już od ponad roku, Kamil Pestka wciąż bardziej kojarzy się z Cracovią.

Konrad Witkowski

Fot. JAKUB ZIEMIANIN/400mm.pl


Czy w pana przypadku należy mówić o restarcie kariery?

Nie podchodzę do sprawy w ten sposób – mówi Pestka. – Przerwa trwała długo, ale to nie tak, że nieustannie byłem poza boiskiem. Wracałem, zaliczałem epizody w postaci pojedynczych meczów, ale potem znowu coś się przytrafiało. Nie mogłem do końca uwolnić się od problemów zdrowotnych. Miałem w tym wszystkim mnóstwo pecha. Za mną niezwykle trudny czas. W każdym aspekcie, również mentalnym. Na szczęście udało się przezwyciężyć kłopoty. To, co było, zostawiam za sobą. Niezmiernie się cieszę, że znów regularnie gram. Zarazem jestem skoncentrowany na tym, aby prezentować się coraz lepiej. Stać mnie na osiągnięcie wyższego poziomu, tego od siebie oczekuję.

Już ma pan w nogach więcej minut niż w całym poprzednim sezonie. Jak się pan czuje pod względem fizycznym?

Bardzo dobrze. Prawdę mówiąc, czuję się lepiej niż przed kontuzją. To efekt włożonego wysiłku: podczas przerwy od gry wykonaliśmy ogrom pracy z trenerami przygotowania fizycznego w Rakowie. Jak na tak długą pauzę i przygody zdrowotne, które mnie spotkały, bardzo szybko osiągnąłem stuprocentową gotowość. Nie zakładałem, że stanie się to w tak krótkim czasie. Początkowo, kiedy wychodziłem na boisko, naturalnie miałem pewne braki. Jednak sprawnie je zniwelowałem. Dobrze zniosłem trudy przedsezonowego obozu – nic mnie nie bolało, nie odczuwałem większego zmęczenia niż zwykle.

A w zakresie psychologicznym? Tuż po powrocie na murawę pojawiały się blokady?

W moim przypadku nie było czegoś takiego, nic mnie nie blokowało. Negatywnych doświadczeń nie da się całkowicie wymazać z pamięci, lecz staram się do nich nie wracać. W trudniejszych momentach można sobie mówić: spójrz, w jakim miejscu byłeś rok temu, przez co przechodziłeś, co pokonałeś. To pomaga w docenieniu tego, że jesteś zdrowy i możesz robić to, co lubisz.

Podpisuje się pan pod stwierdzeniem, że z tego typu przeciwności nierzadko wychodzi się mocniejszym?

Pod warunkiem że właściwie przepracuje się ten okres. Podczas leczenia kontuzji traci się w kwestiach piłkarskich, wypada się rytmu meczowego – tego nie sposób uniknąć. Natomiast zyskuje się sporo czasu na wzmocnienie pod względem fizycznym, szlifowanie aspektów związanych z motoryką. Można stać się bardziej świadomym swojego ciała. Tylko nad tym da się wówczas pracować, warto to wykorzystać.

Rehabilitacja absorbowała pana w pełni czy znajdował pan czas na inne zajęcia?

Cała uwaga poświęcona była temu, aby się wyleczyć. Ale to nie oznacza, że od rana do wieczora, po osiem godzin dziennie, tylko wykonywałem ćwiczenia. Wszystko robiłem z głową. Regeneracja jest bardzo istotna, wiem na swoim przykładzie, że więcej nie zawsze oznacza lepiej.

Przyjechał pan do Częstochowy po niemal całym sezonie bez gry. Jak w tych nietypowych okolicznościach przebiegało wejście do drużyny?

Nie było to zwyczajne dołączenie do zespołu. Po przyjściu do Rakowa musiałem przeznaczyć trochę czasu na indywidualne treningi, co nie sprzyja integracji z nowym otoczeniem. Wyobcowany się nie czułem, jednak wejście do drużyny miałem inne. Nie trenujesz z kolegami, nie jeździsz na mecze – w takich okolicznościach trudno uważać się za pełnoprawnego członka kolektywu.

Można powiedzieć, że dopiero w tej chwili następuje dla pana faktyczne otwarcie w Rakowie?

Poprzedni sezon od strony piłkarskiej był po części stracony. Nie w pełni, bo zagrałem kilka razy, trenowałem, poznawałem taktykę. Pewne przetarcie miałem. Natomiast pod względem meczowym to dla mnie nowe otwarcie.
Zawodnicy dołączający do częstochowskiego klubu zwykle potrzebują czasu na przystosowanie się. Zakłócony kontuzjami sezon dało się w jakimś stopniu poświęcić na adaptację do sposobu gry i wymagań?
Co prawda byłem wyłączony z gry na kilka miesięcy, jednak dość długo pracowałem z drużyną. Zatem miałem czas i sposobność, aby poznawać system Rakowa.

Przychodził pan do Rakowa jako wahadłowy, a dzisiaj jest środkowym obrońcą?

Klub zakontraktował mnie z myślą o obu pozycjach. Natomiast docelowo miałem występować tam, gdzie obecnie, czyli jako pół lewy stoper. Mogę zagrać na wahadle, ale sądzę, że byłaby to raczej potrzeba chwili.

Wciąż przyzwyczaja się pan do roli środkowego defensora czy jest to już proces zakończony?

Pozycja pół lewego stopera bardziej odpowiada moim predyspozycjom: warunkom fizycznym i stylowi gry. W roli wahadłowego też sobie poradzę, lecz maksimum możliwości jestem w stanie osiągnąć na środku obrony. Nie skłamałbym, mówiąc, że jako stoper mogę poprawić się pod każdym względem. Cały czas jest pole do progresu – zarówno jeśli chodzi o bronienie, jak i ofensywę. Zwłaszcza w fazie atakowania chciałbym uwidocznić swoje atuty. Wymagam od siebie więcej konkretów na połowie przeciwnika. Zadania są inne niż na boku obrony. Występując jako pół lewy stoper, rzadziej mam możliwość włączenia się do ofensywy. Jeżeli to się dzieje, to z piłką przy nodze. Specyfika pozycji sprawia, że raczej nie wykonuje się dośrodkowań spod linii bocznej, tylko z głębi boiska. Mam dobre dośrodkowanie i muszę częściej z tego korzystać.

Kiedy pojawiła się informacja o powrocie Marka Papszuna do Rakowa, podpytywał pan kolegów, będących w Częstochowie dłużej, o to, jak współpracuje się ze szkoleniowcem?

Wiedziałem co nieco, ponieważ jeszcze zanim trener Papszun opuścił klub, dużo rozmawiałem z Mateuszem Wdowiakiem. Dopytywałem go o Raków. Do powrotu szkoleniowca podchodziłem inaczej niż większość kolegów, bo nie miałem okazji wcześniej grać pod jego wodzą. Z mojej perspektywy było to po prostu przyjście nowego trenera. W klubie dało się odczuć, że wraca ważna dla Rakowa postać, i to też wpływało na moje emocje z tym związane.

Sposób codziennej pracy trenera Papszuna jest zbliżony do tego, który poznał pan u Dawida Szwargi?

Specyfika pracy szkoleniowców jest podobna. Można tu mówić o kontynuacji. Trener Papszun, jak zresztą każdy, wprowadza swoje detale, zmienia pewne kwestie. Jednak generalny zarys funkcjonowania zespołu jest bardzo zbliżony.

Raków dysponuje większą siłą niż w poprzednim sezonie?

Jesteśmy równie mocni. Nasze aspiracje pozostają niezmienne, walczymy o mistrzostwo Polski. Pierwsze kolejki wywołały u nas spory niedosyt. Zwłaszcza starcie z Cracovią, w którym o porażce przesądziła bramka, jakiej nie powinniśmy byli stracić. Szkoda również meczu z Lechem Poznań, gdy mieliśmy okazje do zadania decydującego ciosu, a skończyliśmy z punktem. Jeśli chodzi o grę, są momenty lepsze i gorsze. Pracujemy nad tym, żeby dominowały te pierwsze. Początek sezonu uważam za całkiem udany, chociaż można było wycisnąć z niego więcej.

Jako piłkarz Rakowa już dwa razy miał pan okazję mierzyć się z poprzednim klubem. Potyczki z Cracovią cechował duży ładunek emocjonalny?

To były wyjątkowe momenty. Przede wszystkim starcie w końcówce ubiegłego sezonu, rozegrane w Krakowie. Kibice przywitali mnie w szczególny sposób i za to chcę im podziękować. Cieszyłem się, że mogę konkurować z dawnymi kolegami i znów zagrać przy Kałuży. Nie ukrywam, że Cracovia jest dla mnie ważnym klubem. Mimo to grając przeciwko niemu, skupiam się na wykonaniu swojej pracy. Teraz występuję w Rakowie i chcę zrobić wszystko, żeby to on zwyciężał. Osobiste znaczenie takiego spotkania to jedno, lecz priorytetem jest walka o trzy punkty dla aktualnego zespołu. Mam profesjonalne podejście.

Dlaczego Cracovia jest dla Rakowa tak bardzo niewygodnym przeciwnikiem?

Od kiedy pamiętam, krakowski rywal nie pasuje Rakowowi. Zastanawiałem się nad tym i… trudno mi powiedzieć, z czego to wynika. Przed konfrontacjami z Cracovią nikt z kadry trenerskiej nie prosił mnie o podpowiedzi. Tutaj sztab wie wszystko o przeciwniku.

Niespełna 19-letni Jakub Pestka, który niedawno podpisał nową umowę z Cracovią, ma potencjał, aby zostać lepszym obrońcą niż brat?

Mam nadzieję, że będzie lepszy ode mnie. W mojej ocenie ma bardzo duże możliwości. Kuba, w przeciwieństwie do mnie, jest prawonożny. Występuje jako pół prawy stoper lub w centralnej części defensywy. Trenuje z pierwszą drużyną, jest w kadrze Cracovii. Ma się od kogo uczyć. Na razie musi pracować, zbierać jak najwięcej doświadczenia oraz cierpliwie czekać na szansę. Wierzę, że ją dostanie, zadebiutuje i pokaże się z dobrej strony. Często dyskutujemy o piłce, więc siłą rzeczy udzielam mu wskazówek.

W rodzinie trwa oczekiwanie na dzień, w którym spotkacie się na szczeblu
Ekstraklasy?

Najbardziej chciałbym, żebyśmy zagrali w jednej drużynie. Ale gdybyśmy wyszli na boisko w różnych barwach, też byłoby ekscytująco. Liczę, że pewnego dnia do tego dojdzie. Ja cieszyłbym się ogromnie, brat pewnie też. Czy ze sobą, czy przeciwko sobie – dla całej rodziny byłoby to wielkie wydarzenie

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 37/2024

Nr 37/2024