Nieudany eksperyment Elsnera. Raków z pewnym awansem
Mecz z Rakowem Częstochowa w 1/16 finału STS Pucharu Polski potraktował jako okazję do przeglądu kadr. Eksperymentalnie ustawiona Cracovia nie miała jednak szans z dobrze dysponowanymi Medalikami.
Spotkanie w Częstochowie rozpoczęło się znakomicie dla Rakowa. W 13. minucie po niedokładnym wybiciu piłkarzy przez obrońców Cracovii, Patryk Makuch błyskawicznie odegrał piłkę do Jonatana Brunesa, który płaskim strzałem pokonał Henricha Ravasa. W 38. minucie znów z dobrej strony pokazał się Makuch. Tym razem skrzydłowy Medalików przed polem karnym wypatrzył Oskara Repkę, ale ten minimalnie spudłował.
Bohaterem pierwszej połowy był jednak Brunes, który w 40. minucie po raz drugi trafił do siatki Cracovii. Tym razem głową z ok. 11. metrów, po znakomitym dośrodkowaniu z rzutu wolnego Marko Bulata. Goście z Krakowa w pierwszej połowie kompletnie nie istnieli. Dość powiedzieć, że jedyna ich godna odnotowania okazja, to niecelny strzał z dystansu Mateusza Praszelika.
Zaraz po przerwie, Brunes mógł skompletować hat-tricka. Norweski napastnik z łatwością w polu karnym zwiódł Bosko Sutalo, ale minimalnie chybił. Na pierwszą groźną akcję Cracovii w drugiej odsłonie tym razem trzeba było czekać krócej niż w pierwszej. W 50. minucie nieprzyjemnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Michał Rakoczy, ale trafił w słupek.
W 64. minucie szarżował Makuch, mijając kilku graczy Cracovii. Strzelił jednak zbyt lekko, by zaskoczyć Ravasa. Cztery minuty później na boisku pojawił się Lamine Diaby-Fadiga. Mimo pewnego prowadzenia Rakowa, Gwinejczyk był głodny gry. Zaczął od mocnego strzału w poprzeczkę, ale w 81. minucie znalazł już drogę do bramki krakowian.