Kiedy Adam Nawałka ogłosił decyzję o zakończeniu swojej misji w roli selekcjonera reprezentacji Polski, wydawało się, że jego następcą zostanie zagraniczny fachowiec. PZPN zaskoczył jednak po raz kolejny, a Zbigniew Boniek niczym wytrawny magik wyciągnął z kapelusza królika i ogłosił nominację Jerzego Brzęczka.
W jakim kierunku podąży reprezentacja Jerzego Brzęczka? (fot. Cezary Musiał)
Boniek zaskoczył ponownie, bo przecież już wcześniej dokonał podobnej „sztuczki”, wprawiając dziennikarzy i kibiców w spore zadziwienie. Dokładnie to samo przeżywaliśmy przed pięcioma laty, kiedy cały kraj spekulował o tym, który włoski szkoleniowiec zastąpi Waldemara Fornalika, a prezes oszukał wszystkich i postawił na swojego kolegę z czasów wspólnej gry w piłkę, czyli wspomnianego Nawałkę.
Zastanawiano się wtedy, czy to dobry ruch? Czy nowy selekcjoner poradzi sobie z ciężarem odpowiedzialności, który spadł na jego barki? Czy ma odpowiednie kwalifikacje i charyzmę, by prowadzić najważniejszy zespół w kraju? Czas pokazał, że racja leżała po stronie Zbigniew Bońka, a reprezentacja pod wodzą Adama Nawałki awansowała na mistrzostwa Europy, gdzie zatrzymała się na ćwierćfinale i mistrzostwa świata, gdzie wypadła zdecydowanie słabiej i wróciła do domu po trzech meczach grupowych.
Gdyby jednak spojrzeć na kadencję Nawałki w całości – a tylko tak powinno się oceniać jego pracę – to był to czas niezwykle udany dla polskiego futbolu w wydaniu reprezentacyjnym. Dwa wielkie turnieje, gra w 1/4 finału Euro i awans do ścisłej czołówki tak bardzo deprecjonowanego rankingu FIFA, którym niewielu się przejmuje, ale który ma ogromne znaczenie – choćby przy rozstawianiu przed losowaniem kolejnych eliminacji.
Pięć niezwykle intensywnych lat sprawiło, że coś w relacjach selekcjoner – piłkarze się wypaliło i Nawałka usunął się w cień. Nie było jednak wiadomo, w którą stronę zostanie przesunięta wajcha przez PZPN. Na stronę ewolucji obecnej kadry, czy jednak poważniejszych i dużo głębszych zmian? Jak się okazało, Boniek i jego świta postawili na pierwszy wariant.
Stery reprezentacji Polski przejął w swoje dłonie Jerzy Brzęczek – trener młody, ale już z określonymi – chociaż wciąż niezbyt imponującymi – wynikami. Do tego cały czas na dorobku, głodny sukcesu i ambitny. To właściwie pokrywa się z tym, czego oczekiwał prezes, a co zostało ogłoszone w dniu pożegnania poprzedniego selekcjonera.
– Potrzebujemy trenera szalenie ambitnego, który zna polskich piłkarz bądź szybko się ich nauczy. Który wie, w którą stronę pójść, jak dostosować taktykę do potrzeb piłkarzy, do naszej mentalności – powiedział Boniek.
Prezes dał jasno do zrozumienia, że kadrę może objąć ktoś z zagranicy, ale narodowość nie miała być żadnym wyznacznikiem. Liczyły się te cechy, których kumulacja w jednej osobie skłoniła PZPN do postawienia właśnie na Brzęczka, byłego kapitana reprezentacji, kogoś, kto podczas swojej kariery jadł już chleb z niejednego pieca.
– Nie będziemy robili żadnego konkursu, a sami wskażemy odpowiedniego kandydata. Wiemy, kto jest wolny, a kto nie, kto chciałby pracować w Polsce, znamy się na piłce, mamy wokół wielu mądrych ludzi i na pewno podejmiemy jak najlepszą decyzję. Na pewno nowy trener, jeżeli nie będzie Polakiem, będzie musiał znać kilka języków obcych, aby móc się porozumiewać z drużyną. Siła szkoleniowca również polega na stosunkach między ludzkich, musi rozmawiać z każdym z zawodników. Chce poznać sposób myślenia trenera, jego znajomość polskich piłkarzy. Wiele aspektów będzie decydowało o wyborze nowego selekcjonera – ogłosił tuż po nieudanym mundialu Boniek.
Federacja zaskoczyła więc ponownie, ponieważ można było odnieść wrażenie, że na polskiej scenie nie ma aktualnie takiego fachowca, który mógłby się zmierzyć z tym wszystkim, czego w ostatnich pięciu latach dokonał Adam Nawałka. A jednak, taki kandydat się znalazł i chociaż jego trenerskie CV nie rzuca na kolana (Raków Częstochowa, Lechia Gdańsk, GKS Katowic i Wisła Płock), to czy i tym razem wypada zaufać osądowi Bońka?
Tak, chociaż nie ma co ukrywać, z taką, a nie inną nominacją jest związane spore ryzyko. Nowy selekcjoner będzie musiał jak najszybciej posklejać do kupy wszystkie elementy zespołu narodowego, który po mundialu przypomina bardziej zbieraninę piłkarzy niż prawdziwą drużynę. Po drugie, głośno było ostatnio o konfliktach w szatni i pytanie, czy Brzęczek jako wujek Kuby Błaszczykowskiego będzie w stanie zachować bezstronność?
No i w końcu po trzecie: Brzęczek niczego jeszcze w swojej karierze nie wygrał, co więcej… miał problemy w kolejnych klubach, które prowadził. Nie spisał się w Częstochowie, zadania nie wykonał również w Katowicach i Gdańsku, a dopiero w Płocku miał okazję udowodnić, że prowadzony przez niego zespół może grać efektownie i efektywnie. Pamiętajmy jednak, że reprezentacja to dużo większy rozmiar kapelusza, który w przeszłości przykrył m.in. Franciszka Smudę i Waldemara Fornalika.
Nowy opiekun kadry będzie musiał udowodnić, że zasłużył na taki zaszczyt i uważać, by wspomniany kapelusz go nie nakrył. Tak, to nominacja niespodziewana i nieoczywista, dlatego należy mieć nadzieję, że Jerzy Brzęczek jak najszybciej zacznie dostarczać argumenty na potwierdzenie tego, że prezes Boniek ponownie miał nosa i postawił na właściwą osobę.
Grzegorz Garbacik