Niespodzianka we Wrocławiu. Śląsk remisuje z Rakowem
Zmierzyły się ze sobą druga i przedostatnia drużyna tabeli Ekstraklasy. Na boisku nie było widać takiej przepaści. Mecz był zacięty do ostatnich minut.
Pierwsza połowa nie przyniosła zbyt wielu emocji. Zawodnicy do szatni schodzili z bezbramkowym remisem, a najbardziej zadowolony z siebie mógł być Leszczyński. Bramkarz Śląska fantastycznie odbił piłkę strzeloną z małej odległości.
W drugiej połowie to Raków otworzył wynik w 70. minucie. Ogromne zamieszanie w polu karnym wykorzystał Brunes, który sytuacyjnym strzałem pokonał bramkarza. Zainterweniował VAR i Szymon Marciniak anulował bramkę za zagranie ręką w akcji.
Raków w tym sezonie jest zabójczo skuteczny w końcówkach. Drużyna Marka Papszuna do tej pory zdobyła połowę bramek w ostatnim kwadransie. W dzisiejszym meczu ta sztuka im się nie udała i mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
Trudno zrozumieć jak Raków utrzymuje tak wysokie miejsce w tabeli, nie świadczy to dobrze o lidze. Strasznie męczą oko, jest to drużyna okropnie apatyczna, powolna, niedokładna, chaotyczna. W dziesięciu najsilniejszych ligach Europy nie zdołaliby się utrzymać i byli by chłopcem do bicia.