Murawa w Sewilli daleka od ideału
Boisko na Estadio La Cartuja w Sewilli, gdzie dzisiejszego wieczora Polska zmierzy się z Hiszpanią, jest dalekie od ideału. Na stan murawy narzekają selekcjonerzy obu reprezentacji, a rzecznik PZPN jest przekonany, że „gra na kartoflisku nam pomoże”.
W Sewilli nie ma mowy o „zielonym dywanie”. Murawa jest w nie najlepszym stanie. (fot. Reuters)
Choć na Estadio La Cartuja rozegrano jak dotąd tylko jeden mecz EURO 2020, to stan murawy pozostawia sporo do życzenia. Na tym sewilskim obiekcie Hiszpania bezbramkowo zremisowała ze Szwecją. Wielu ekspertów piłkarskich znad Półwyspu Iberyjskiego właśnie w tym upatrywało powód braku zwycięstwa.
„Boisko z pewnością nam nie pomagało” – powiedział otwarcie hiszpański selekcjoner Luis Enrique. W odpowiedzi na słowa krytyki zareagował rząd Wspólnoty Autonomicznej Andaluzji, któremu podlega stadion. „Każdy metr murawy, który możemy poprawić na kolejne spotkanie, zostanie poprawiony i wymieniony. Dołożymy wszelkich starań, żeby boisko było idealne” – zapowiedziano.
Poprzestano jednak na słowach. Bo choć owszem, greenkeeperzy pracowali na pełnych obrotach, podobnie jak specjalne maszyny naświetlające i nawadniające trawę, to stan murawy w dalszym ciągu jest daleki od ideału, czym negatywnie wyróżnia się na tle innych stadionów-organizatorów EURO.
„Obie drużyny będą grać na tym samym boisku” – przyznał dyplomatycznie Paulo Sousa. „Nie jest w złym stanie, ale nie jest to pierwszorzędna murawa” – skwitował selekcjoner reprezentacji Polski.
Satysfakcji ze stanu murawy nie ukrywa rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski. „Ostatni raz graliśmy na kartoflisku w Gdańsku z Włochami i było 0:0. Granie na kartoflisku z taką drużyną, jak Hiszpania, to dla nas handicap. Kiedy boisko jest złe i nawierzchnia nie jest równa, a gra się z rywalem, który technicznie gra piłką, to przeszkadza im to bardziej, niż drugiej ekipie, która jest nastawiona na obronę” – argumentuje.
Jan Broda