Przejdź do treści
Mocne teksty i wywiady. Oto nowa PN

Polska Ekstraklasa

Mocne teksty i wywiady. Oto nowa PN

Wtorek, 1 czerwca, to data ukazania się najnowszego wydania tygodnika „Piłka Nożna”. Jak zawsze przygotowaliśmy dla Was mnóstwo ciekawych tekstów, analiz i wywiadów. Oto fragmenty kilku z nich.



REPREZENTACJA POLSKI SZYKUJE SIĘ DO EURO. Zgodnie z planem, z przygodami


W Opalenicy, podczas pierwszego etapu bezpośrednich przygotowań do mistrzostw Europy, praca mieszała się z zabawą, lecz im bliżej 14 czerwca, tym robiło się poważniej. Teraz reprezentację Polski czeka pierwszy test przed turniejem: towarzyski mecz z Rosją.

KONRAD WITKOWSKI

Paulo Sousa obrał inną strategię niż Adam Nawałka. Do imprez w 2016 i 2018 roku kadra przygotowywała się dwuetapowo – najpierw kilkudniowe zgrupowanie regeneracyjne w Juracie, potem przeprowadzka do Arłamowa i pełna koncentracja na szlifowaniu formy. Teraz odbywa się tylko jeden obóz, choć niejako podzielony na dwie części. Trzeba jednak pamiętać, że przygotowaniom do Euro 2020 towarzyszą szczególne okoliczności. Obecny selekcjoner musi działać w przyspieszonym trybie: zgrupowanie rozpoczęło się trzy tygodnie przed premierowym meczem na mistrzostwach, podczas gdy Nawałka miał do dyspozycji 26, a przed mundialem aż 29 dni na pracę z drużyną. Sousa i tak nie narzeka, bowiem po raz pierwszy może przyjrzeć się zespołowi z bliska przez dłuższy czas – w marcu widział się z zawodnikami tylko przez półtora tygodnia.

SPÓŹNIONY KRYCHOWIAK

Większość piłkarzy, między innymi Łukasz Fabiański, Jakub Moder, Kamil Glik czy Jan Bednarek, przyjechała do Wielkopolski właściwie prosto z ostatnich meczów ligowych. W przeciwieństwie do Nawałki, Sousa nie dał chwili na złapanie oddechu tym, którzy najpóźniej skończyli sezon w klubach. Portugalczyk chciał mieć do dyspozycji pełną kadrę już od pierwszego dnia obozu. Tak się stało, z jednym wyjątkiem. Grzegorz Krychowiak pojawił się na zgrupowaniu kilkadziesiąt godzin później niż koledzy. Powodem były komplikacje natury logistycznej: 30-latek wybrał się z żoną do Egiptu na krótkie wakacje, lecz samolot, którym leciał z Kairu, miał dwugodzinne opóźnienie, przez co piłkarz nie zdążył na przesiadkę we Frankfurcie.

Poza Krychowiakiem i czterema zawodnikami z polskich klubów, na parę dni odpoczynku przed rozpoczęciem misji Euro 2020 mogli pozwolić sobie Maciej Rybus, Tomasz Kędziora, Przemysław Płacheta, a także Bartosz Bereszyński. Obrońca Sampdorii nie uczestniczył w ostatniej kolejce Serie A, dostał od klubu wolne, żeby szybciej przylecieć do ojczyzny.

Opalenica, choć w ostatnich latach omijana przez seniorską kadrę, to ścisła krajowa czołówka, jeśli chodzi o miejsca piłkarskich przygotowań. Na terenie ośrodka, jednego z największych tego typu w Europie Środkowej, znajduje się czterogwiazdkowy hotel na 108 pokoi oraz siedem pełnowymiarowych boisk, a także takie udogodnienia, jak pełne centrum odnowy biologicznej. Na przedsezonowe zgrupowania regularnie przyjeżdża tam kilka klubów Ekstraklasy, a w ubiegłym roku z ośrodka korzystały AS Monaco oraz żeńska drużyna Olympique Lyon. Selekcjoner zapewne otrzymał rekomendację z pierwszej ręki, jako że podczas Euro 2012 w Opalenicy stacjonowała drużyna narodowa Portugalii. Pokój, w którym wówczas mieszkał Cristiano Ronaldo, zajął Robert Lewandowski. Zupełnie przez przypadek?

GRILL I WYJAZDY

Pierwszą część obozu poświęcono podtrzymaniu formy osiągniętej w klubach i poprawieniu zgrania zespołu. W ciągu tygodnia reprezentacja odbyła osiem jednostek treningowych. Początkowych zajęć nie cechowała szczególna intensywność. Cięższą pracę, mającą na celu zbudowanie dyspozycji stricte na mistrzostwa Europy, sztab szkoleniowy zaplanował na kolejne dni.

Harmonogram treningów nieco zaburzyły… szczepienia przeciwko COVID-19. Kiepskie samopoczucie po wtorkowym zaszczepieniu wykluczyło czterech graczy, w tym Lewandowskiego, z porannych zajęć następnego dnia. Na przyjęcie preparatu zdecydowało się w sumie 19 zawodników – pozostałych ośmiu odmówiło, jednak pięciu z nich przeszło już koronawirusa.

Grupa, która spędzi ze sobą miesiąc niemal bez przerwy, nie może żyć wyłącznie pracą. Selekcjoner Sousa wyszedł z założenia, że okres przygotowań do turnieju to również dobry moment na bliższe poznanie się od strony prywatnej. Znalazł się więc czas na atrakcje pozaboiskowe: gry i zabawy, grilla, seans filmowy, a nawet program artystyczny z braćmi Golcami w roli gwiazdy wieczoru. Integracja przebiegała nie tylko w piłkarskim gronie – od środy aż do końca tygodnia reprezentantom towarzyszyły najbliższe rodziny.

Do sielankowej atmosfery mimo wszystko było daleko. Nastroje zmąciła informacja o urazie Arkadiusza Milika. Zawodnik Olympique Marsylia przyjechał do Opalenicy z kontuzją łąkotki, której doznał w trakcie ostatniego meczu Ligue 1. Doktor Jacek Jaroszewski orzekł, że udział napastnika w Euro 2020 nie jest wykluczony. Piłkarz postanowił jednak skonsultować się z Ramonem Cugatem, u którego w przeszłości leczył urazy kolana. W czwartek Milik na własną prośbę opuścił zgrupowanie i poleciał do Barcelony. W stolicy Katalonii usłyszał potwierdzenie diagnozy lekarza kadry: operacja nie jest konieczna, powinna wystarczyć rehabilitacja. Nie wiadomo, ile potrwa, jednak na turniej Milik ma być gotowy. W sparingach najprawdopodobniej jednak nie wystąpi – sztab raczej nie będzie podejmować niepotrzebnego ryzyka.

Przeciwko Rosji nie zagra również Piotr Zieliński. W jego przypadku chodzi o kwestie osobiste. 27-latek chciał towarzyszyć żonie przy narodzinach pierwszego dziecka. Sousa podszedł do sprawy z pełnym zrozumieniem i w mgnieniu oka zgodził się na wyjazd pomocnika z Opalenicy. Jeden z kluczowych zawodników reprezentacji otrzymał cztery dni wolnego.

(…)

90 MINUT Z MARCINEM KAMIŃSKIM. Licznik jest na niezłym poziomie


Ostatnie dwa lata w karierze Marcina Kamińskiego były bardzo trudne. Najpierw poważna kontuzja kolana, która wykluczyła go z gry na kilka miesięcy, a kiedy już wrócił do pełni sił, stracił na dobre miejsce w składzie Stuttgartu. Mógł wrócić do Polski, ale wolał jeszcze zostać w Niemczech i od nowego sezonu będzie grał w Schalke 04 Gelsenkirchen.

PAWEŁ GOŁASZEWSKI

Jak się czujesz?
Jestem zdrowy już od kilku miesięcy, nie mam żadnych kłopotów – mówi Kamiński. – Dobrze przepracowałem okres rehabilitacji, wróciłem do pełni sił, ale po prostu nie grałem z powodów czysto sportowych. Trener wolał stawiać na innych piłkarzy, a ja oglądałem mecze głównie w domu lub co najwyżej z ławki rezerwowych.

Który sezon był trudniejszy: ten, bo nie grałeś, czy poprzedni, kiedy już w pierwszej kolejce zerwałeś więzadło?
Oba były bardzo trudne. Najważniejsze jednak, że cały czas miałem głowę na karku i się nie grzałem. W poprzednim sezonie wiedziałem, że czeka mnie długa i żmudna rehabilitacja. Teraz sytuacja była taka, że drużyna grała dobrze, punktowała, więc nie marudziłem. Robiłem swoje na treningach i czekałem na jakąś szansę. Mentalnie potrafiłem się do obu sytuacji dobrze nastawić, a w takich sytuacjach jest to kluczowe. Kiedy doznajesz kontuzji zawsze przychodzą ci różne myśli do głowy, zastanawiasz się nad tym, co się stało i dlaczego tak się potoczyło. Później rozmyślasz, gdzie ten zabieg zrobić, jakiego lekarza wybrać i czy zerwane więzadło to jedyny uraz, jakiego się nabawiłeś.

Nie było ci szkoda, kiedy patrzyłeś na kolejny mecz z boku?
Szkoda to za delikatne słowo. Każdy piłkarz po to trenuje i walczy, aby znaleźć się chociaż w kadrze meczowej, a najlepiej pojawić się na boisku. W minionym sezonie wielokrotnie nie łapałem się nawet na ławkę… Trudno było oglądać mecze z perspektywy telewidza. Wracając do poprzedniego pytania, chyba ten sezon był nawet trudniejszy pod tym kątem, bo byłem zdrowy i gotowy do gry, a mimo wszystko nie jeździłem na mecze.

(…)

Kiedy podjąłeś decyzję, że odchodzisz ze Stuttgartu?
Dojrzewałem do niej przez kilka miesięcy. Już w styczniu miałem różne oferty, ale po rozmowach z agentem czekaliśmy na jakąś konkretną propozycję. Klub zapewniał mnie, że nie będzie robił problemów z transferem, ale wyszło tak, że musiałem zostać w Stuttgarcie do końca umowy.

Były rozmowy o nowym kontrakcie?
We wrześniu usłyszałem, że do negocjacji usiądziemy w październiku, później, że poczekamy z tym do stycznia, a następnie, że musimy to odroczyć do marca. Dla mnie to już było jasne, że raczej nie mam co liczyć na pozostanie.

Czyli rozmów w ogóle nie było?
Liczyłem, że klub mi coś powie o przyszłość i będę wiedział, w którą stronę iść. Nie było jednak nawet rozmów o tym, że wraz z końcem sezonu nasze drogi się rozejdą. Mogłem się tylko domyślać. Nie łapałem się do kadry, rozmawiałem z trenerem, ale konkretnych słów, że nie przedłużymy umowy wtedy nie usłyszałem. One padły, ale znacznie później, kiedy już w zasadzie sam wiedziałem, że trzeba szukać innego klubu.

Żyłeś w kropce?
Nie nazwałbym tak tego. Zdawałem sobie sprawę, że skoro nie gram, to raczej nie przedłużymy umowy. W Stuttgarcie czułem się bardzo dobrze, moja rodzina również, ale ten etap się już zakończył. Chcę grać w piłkę, dlatego uznałem, że trzeba iść do takiej drużyny, w której będę miał większe szanse na regularne występy.

Wyjechałeś z Polski pięć lat temu, rozegrałeś w Bundeslidze i 2. Bundeslidze ponad 80 spotkań. Jesteś zadowolony?
Miałem swoje przejścia, ale licznik jest na całkiem niezłym poziomie, choć oczywiście ta liczba mogłaby być jeszcze większa.

Gola w Bundeslidze jednak nie strzeliłeś…
Kilka okazji miałem, nic nie wpadło, ale jeszcze wrócę do Bundesligi po premierowe trafienie.

Brałeś pod uwagę powrót do Polski?
Prezes Lecha rozmawiał z agentem na temat mojej sytuacji w klubie. Nawet w styczniu pojawił się pierwszy kontakt ze strony Kolejorza, ale to było na takiej zasadzie, co ja planuję robić i gdzie siebie widzę. Wiedziałem, że jest zainteresowanie ze strony Lecha, ale też z innych polskich klubów. Cieszę się jednak, że zostałem w Niemczech. Przede mną wyzwanie, które miałem już pięć lat temu i chcę znowu cieszyć się z awansu do Bundesligi.

(…)

Miałeś jakikolwiek kontakt z nowym sztabem reprezentacji Polski?
Tak, w marcu dzwonił do mnie jeden ze współpracowników Paulo Sousy, więc czuję, że jestem w bardzo szerokim kręgu zainteresowań selekcjonera i sztab o mnie pamięta. Najpierw jednak chcę wrócić do regularnych występów, a dopiero później będziemy mogli porozmawiać o ewentualnym powrocie do drużyny narodowej. Na pewno jednak nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa, zostało mi jeszcze kilka lat gry na wysokim poziomie, więc chciałbym jeszcze kiedyś wrócić do reprezentacji.

SPECJALNIE DLA NAS: GONZALO HIGUAIN. Nie przyleciałem tu na wakacje


Swego czasu jeden z najdroższych piłkarzy na świecie, a dziś najlepiej zarabiający w Major League Soccer. David Beckham sprowadził Higuaina do Interu Miami i ma płacić mu rocznie ponad 7 milionów dolarów, a z bonusami prawie 8.

MARCIN HARASIMOWICZ
MIAMI

75-krotny reprezentant Argentyny i zdobywca dla niej 31 bramek, srebrny medalista mistrzostw świata w 2014 roku, jak najbardziej pasuje do statusu gwiazdy, która przyciągnie kibiców. Na razie jednak na boisku spisuje się w kratkę. Ten sezon rozpoczął dobrze, strzelając ładnego gola w inauguracyjnej kolejce, ale potem pauzował, gdyż przydarzyła mu się osobista tragedia – śmierć ukochanej mamy. Z 33-letnim Argentyńczykiem rozmawiałem przed rozpoczęciem sezonu.

Rozgrywasz drugi sezon w Major League Soccer, więc presja na pewno jest coraz większa…
To dla mnie nic nowego – mówi Higuain. – Duża presja towarzyszy mi od ponad piętnastu lat, czyli od kiedy zacząłem profesjonalnie grać w piłkę. Pobyt w Interze Miami jest dla mnie wyzwaniem, ponieważ chcę poprowadzić ten klub do historycznych sukcesów. Poprzedni sezon był bardzo trudny z wielu względów – globalną pandemię oraz fakt, że nie miałem dużo czasu, aby przystosować się do warunków życia w zupełnie nowym kraju, występów w zupełnie nowej lidze, nowych kolegów z drużyny, przeciwników itd. Dlatego trochę się męczyłem. Na pewno grałem gorzej niż powinienem, poniżej swojego normalnego poziomu. Nie spodziewałem się tego. Dlatego zimą pracowałem bardzo ciężko, aby bardziej pomóc zespołowi i być liderem na boisku. Czuję, że zrobiłem duży postęp. Chcę, aby Inter osiągnął postawione przed nim cele i zamierzam odegrać w tym kluczową rolę.

W takim razie jakie cele sobie stawiasz?
Chcę grać na poziomie, do którego przyzwyczaiłem wszystkich przez większą część mojej kariery. Taki jest mój standard. Zapewniam, że nie przyleciałem tutaj na wakacje, ani na emeryturę. Nie chcę być jednym z wielu zawodników, ale jednym z najlepszych. Mój cel to poprowadzić klub z Miami do trofeów. Interesują mnie wyłącznie największe sukcesy.

Jak, w ogóle, doszło do tego transferu?
Przedstawiciele Interu skontaktowali się ze mną w ubiegłym roku i szybko doszliśmy do porozumienia. Gdy dowiedziałem się o ich zainteresowaniu – od razu wszystko przeanalizowałem. Decyzję podjąłem właściwie błyskawicznie. Wiedziałem, że to jest nowy projekt, ale podobało mi się, jak szybko wszystko zmierza w odpowiednim kierunku – sposób, w jaki się tutaj pracuje, wyznacza cele na przyszłość, a także struktura, styl gry oraz zawodnicy, których zastałem na miejscu. Gdy grasz w piłkę na najwyższym poziomie przez wiele lat, to od razu widzisz, z czym masz do czynienia i potrafisz to uczciwie oszacować. Ja byłem pod dużym wrażeniem tego, co zastałem w Miami. Jestem pełen wiary w to, że uda nam się osiągnąć coś wyjątkowego. Sam transfer dogadaliśmy bardzo szybko, dostałem propozycję kontraktu, którego warunki zaakceptowałem od razu.

Czy w procesie negocjacyjnym rozmawiałeś z właścicielem klubu Davidem Beckhamem?
Rozmawiałem z Davidem – oczywista sprawa – i to był jeden z największych plusów, ponieważ w przeszłości graliśmy w jednej drużynie i dobrze wiedziałem, jakim jest człowiekiem. To bardzo ambitny facet, cieszę się, że znów razem pracujemy.

(…)

Jakich argumentów użył, aby przekonać cię do tego transferu?
Najbardziej podobało mi się to, że chodziło o zupełnie nowy klub z dużymi ambicjami, który ma świetne fundamenty organizacyjne. Od samego początku wiedzą, co robią. Z drugiej strony – ten zespół dopiero rozpoczął rywalizację w MLS, więc nie można oczekiwać, że wszystko będzie funkcjonować perfekcyjnie od pierwszego dnia. Wyniki jednak przyjdą, jestem o to spokojny.

(…)

DOGRYWKA Z MARCINEM ANIMUCKIM. Miliony leżą na boisku


W związku z pandemią sezon 2020-21 Ekstraklasy był jednym z najtrudniejszych w historii – także z punktu widzenia organizacji rozgrywek. Liga dotarła do mety bez większych kłopotów, ale nie pora na celebrowanie sukcesu. Pora spróbować zajrzeć w przyszłość.

PRZEMYSŁAW PAWLAK

Wypłaciliśmy klubom sto procent należności z tytułu kontraktów mediowych oraz marketingowych, co po wybuchu pandemii nie od razu było oczywiste. Udało się jednak tak renegocjować umowy z partnerami mediowymi, że przychody Ekstraklasy, a tym samym klubów, z tego tytułu nie zostały ograniczone, mimo zmniejszenia liczby meczów o ponad 20 procent. Wręcz przeciwnie – w ostatnich tygodniach do akcjonariuszy spółki trafiły ostatnie przelewy za zakończony sezon. Łącznie, licząc z 2 milionami przekazanymi na testy PCR, kluby otrzymały ponad 230 milionów złotych – o 5 milionów więcej niż pierwotnie zakładaliśmy. Ponad 8 milionów trafiło także do Polskiego Związku Piłki Nożnej – mówi prezes Ekstraklasy S. A., Marcin Animucki, którego kadencja została niedawno wydłużona na kolejne trzy lata. – W czasie pandemii kluby przez wiele miesięcy nie mogły liczyć na przychody choćby z dnia meczu, utrzymanie tego poziomu wypłat z Ekstraklasy było dla wszystkich akcjonariuszy ważne, dla niektórych wręcz kluczowe.

Model podziału środków generowanych dla klubów przez spółkę zarządzającą rozgrywkami ulegnie zmianie, gdy liga zostanie powiększona do osiemnastu zespołów?
Obecnie obowiązuje rozwiązanie wypracowane przez kluby – jest atrakcyjne, bo daje wszystkim szansę na zdobycie znaczących kwot. Każdy jest kowalem swojego losu, na boisku może ugrać miliony. Do Rakowa Częstochowa trafiły w tym sezonie ponad 22 miliony złotych, a przed rokiem około 9 milionów, do Warty Poznań ponad 10,5 miliona…

… jak na zajęcie piątego miejsca w lidze, do Warty nie trafiło zbyt wiele.
Jeszcze kilka lat temu niewiele więcej otrzymywał mistrz Polski. Podpisanie kontraktów marketingowych i mediowych zmieniło skalę wypłat dla klubów. W obowiązującym modelu podziału środków finansowych ogólna pula wcale nie musi być najważniejsza. Raków dzięki świetnej grze zarobił na murawie blisko 10 procent łącznej kwoty przeznaczonej dla wszystkich klubów Ekstraklasy.

Ale gdyby grał identycznie w przyszłym sezonie, zarobi mniej, gdyż kwota zostanie podzielona na osiemnastu akcjonariuszy.
Być może, ale niekoniecznie, przecież jedną ze składowych jest pięcioletni ranking historyczny, który Raków w tym sezonie mocno poprawił. Z kolei Warta wróciła do Ekstraklasy po wielu latach, więc z tego filaru nie mogła otrzymać dużej sumy. Inaczej niż Piast Gliwice – zajął w tabeli szóste miejsce, ale zarobił więcej od Warty, gdyż od kilku lat pracował na miano czołowego zespołu ligi. Legia Warszawa obroniła mistrzostwo Polski, otrzymała jednak mniejszą kwotę niż przed rokiem, ponieważ została niżej sklasyfikowana w Pro Junior System prowadzonym przez Polski Związek Piłki Nożnej, na który Ekstraklasa przeznaczyła 5,6 miliona złotych. W obecnym modelu bardzo dużo można wywalczyć na murawie.

To zmieni się model podziału środków finansowych przy osiemnastu klubach w lidze?
Nie jest to zależne od nas jako spółki zarządzającej rozgrywkami, decyzja należy do klubów. Natomiast poszerzenie ligi o dwa zespoły nie wpłynie radykalnie na spadek wypłat dla klubów.

A w jaki sposób na przychody klubów wpłyną nowe kontrakty marketingowe, wiadomo, że przez kolejne dwa lata liga będzie nosić nazwę PKO Bank Polski Ekstraklasa, z kolei partnerem głównym będzie nadal Totalizator Sportowy?
Podpisaliśmy umowę, która długością odpowiada kontraktowi telewizyjnemu. Poprzedni sezon, w związku z pandemią, ograniczał możliwości współpracy z naszymi partnerami, zostają jednak z nami, bo potrafiliśmy działać kreatywnie w trakcie kryzysu. Dzięki współpracy kluby zyskują dodatkowe zabezpieczenie finansowe w trudnym okresie, w dodatku premier Mateusz Morawiecki potwierdził, że w piramidzie sponsorskiej Ekstraklasy może pojawiać się jeszcze jedna firma. Cały przychód z praw marketingowych powinien przekroczyć w przyszłym sezonie ponad 40 milionów złotych i to jest również część odpowiedzi na wcześniejsze pytanie – pracujemy nad tym, aby powiększenie ligi do osiemnastu drużyn nie przełożyło się na mniejsze wypłaty dla klubów.

Jak będzie wyglądał program standardowej kolejki po powiększeniu Ekstraklasy?
Dwa mecze w piątek, trzy w sobotę, trzy w niedzielę i jeden w poniedziałek. Natomiast liga nie zagra w poniedziałki przed terminami FIFA czy jesienią przed Pucharem Polski – wówczas cztery mecze odbędą się w sobotę bądź niedzielę, co będzie uzależnione od udziału polskich zespołów w europejskich pucharach. Zapewne zdarzy się też, że niektóre spotkania będą rozgrywane o tej samej godzinie.

(…)

Ligowe mecze drużyn występujących w europejskich pucharach będą latem przekładane?
Uczestniczenie w fazach grupowych europejskich pucharów jest kluczowe dla rozwoju ligi. Jeśli chcemy w przyszłości skrócić ścieżkę dojścia do tego etapu, już teraz musimy punktować w rankingu UEFA. Jesteśmy w trudnym położeniu, dlatego w regulaminie znalazł się zapis, według którego na wniosek klubu uczestniczącego w ostatniej rundzie eliminacji europejskich pucharów, będzie można przełożyć ligowy mecz tego zespołu.

Swoją drogą, wiadomo już, jak zagra Ekstraklasa w sezonie 2022-23, kiedy w drugiej połowie listopada rozpocznie się mundial w Katarze?
Mamy już zarys kalendarza międzynarodowego. Na ten moment wszystko wskazuje na to, że liga zatrzyma się w połowie listopada. A do rozgrywek wróci na początku lutego lub być może jeszcze w styczniu, czego przedsmak mieliśmy już w poprzednim sezonie – tegoroczny kryzys związany z pandemią pokazał, że w Polsce również możemy grać już pod koniec tego miesiąca.

(…)

CAŁE TEKSTY ZNAJDUJĄ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

SPIS TREŚCI

4. TEMAT TYGODNIA: PO FINAŁACH LIGI MISTRZÓW I LIGI EUROPY
8. 90 MINUT Z MARCINEM KAMIŃSKIM
11. PRETEKSTY RYSZARDA NIEMCA
12. REPREZENTACJA POLSKI: RAPORT Z PRZYGOTOWAŃ DO FINAŁÓW ME
15. ROMAN KOŁTOŃ W „PN”
16. DOGRYWKA Z MARCINEM ANIMUCKIM, PREZESEM EKSTRAKLASY S.A.
19. RAFAŁ STRĄCZEK O MIELECKIM CUDZIE
20. ŚWIAT: IVO VIKTOR I INNI, CZYLI JAK WIELKI SUKCES NIESPODZIEWANIE WIEŃCZYŁ KARIERY
22. NIE MA CONTE, JEST ALLEGRI
24. SPECJALNIE DLA NAS: GONZALO HIGUAIN
26. TWO ANGRY MEN, CZYLI FILIP KAPICA I MATEUSZ ŚWIĘCICKI
28. CO DALEJ Z MARCELO BIELSĄ?
30. COCO EURO SPOKO: WRACA BENZEMA
32. BOCHUM ZNÓW W BUNDESLIDZE
34. ATLETICO MISTRZEM HISZPANII
36. LA LIGA: JAKI BYŁ TO SEZON?
38. LILLE: NAJPIERW MISTRZOSTWO, A POTEM ROZBIÓRKA
40. WOLNI STRZELCY NA CELOWNIKU
42. PIŁKARZE PKO BP EKSTRAKLASY W LICZBACH
45. JACEK PODGÓRSKI NA PLUSIE
47. NAJLEPSI W MAJU W 1. I 2. LIDZE
48. WP W „PN”: PREZYDENT WATZKE O PISZCZKU
51. NA ZDROWY ROZUM LESZKA ORŁOWSKIEGO
52. DRUŻYNA NA ŻYCZENIE: BORUSSIA DORTMUND 1965-66

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024