Mecz walki w Krakowie. „Pasy” zremisowały z Rakowem
Długo rozkręcało się starcie Cracovii z Rakowem. Obie ekipy stworzyły sobie kilka okazji, ale żadna nie zasłużyła, żeby zainkasować komplet punktów.
Filip Trokielewicz
FOT. Krzysztof Porebski / PressFocus
Spokojne okno transferowe
W obu klubach, jak można się było spodziewać, stawiają w zimie na ewolucję, a nie rewolucję. Do Rakowa Częstochowa dołączył Leonardo Rocha. Sprowadzenie Portugalczyka jest niewątpliwie jednym z najciekawszych ruchów w Ekstraklasie. Były napastnik Radomiaka Radom na placu gry pojawił się w ostatnim kwadransie spotkania. Drugim wzmocnieniem „Medalików” został Ibrahima Seck. 20-letni Senegalczyk w ostatnich latach związany był z US Goree.
Z kolei ekipa z Kałuży do tej nie sprowadziła żadnej nowej twarzy. Priorytetem działaczy „Pasów” jest jednak zwiększenie pola manewru w defensywie, więc wiele wskazuje na to, że do Cracovii dołączą w najbliższych tygodniach nowi zawodnicy.
Jednym z największych zaskoczeń był natomiast powrót do wyjściowego składu po kontuzji kolana Kacpra Śmiglewskiego. Jeśli szukać najjaśniejszych postaci na murawie, w pierwszej połowie 19-latek pokazał się kilkukrotnie z naprawdę niezłej strony. Wychowanek Polonii Warszawa miał chwilę przed przerwą jedną z najlepszych okazji do strzelenia gola, lecz po rykoszecie od Frana Tudora futbolówka minęła słupek bramki strzeżonej przez Kacpra Trelowskiego. A poza tym? Klarownych sytuacji było jak na lekarstwo. Oba zespoły skupiały się przede wszystkim na neutralizowaniu atutów rywala.
Bez bramek w Krakowie
Zarówno Cracovia, jak i Raków mieli w drugiej odsłonie swoje okazje. Jednym z celów „Medalików” na okres przygotowawczy była zresztą poprawa gry ofensywnej, ponieważ był to w rundzie jesiennej jeden z ich kamyków do ogródka. Raków potrafił w poprzedniej rundzie bić głową w mur. Częstochowianie stworzyli sobie po przerwie kilka niezłych sytuacji. Próbowali między innymi Władysław Koczerhin, Ivi Lopez, Matej Rodin czy Rocha. Dobrze dysponowana była jednak obrona krakowian.
„Pasy” nie pozostawały dłużne. Zagrozić bramce Trelowskiego próbowali chociażby Benjamin Kallman, Ajdin Hasić i Mick van Buren. Żaden z zespołów nie potrafił ostatecznie przechylić szali na swoją korzyść.