Tak, tak i jeszcze raz tak. Podopieczni Ole Gunnara Solskjaera zagrali tak, jak winno się grać z mistrzem Anglii i zdobyli Etihad Stadium. Czy jest to rezultat sensacyjny? Otóż nie.
Nie, kiedy weźmie się pod uwagę fakt, że w bieżącym sezonie United dwukrotnie ograli Chelsea, przerwali obiecującą passę Tottenhamu pod wodzą Jose Mourinho, wygrali z rewelacją rozgrywek – Leicester i jako jedyni wyrwali punkty ligowe zmierzającemu po tytuł mistrzowski Liverpoolowi.
Nie, kiedy przeanalizuje się ostatnie spotkania zespołu Pepa Guardioli, wśród których obok zwycięstw z Chelsea oraz z Burnley figurują remisy z Atalantą, Szachtarem i Newcastle, a także porażka z The Reds.
Nie, kiedy zestawi się główną broń ekipy z Old Trafford – zabójcze kontry, w których bryluje trio Rashford-Martial–James – z piętą achillesową drużyny z Etihad Stadium – przetrzebioną urazami defensywą.
I o ile napisanie, iż goście zwyczajnie musieli dziś sięgnąć po trzy punkty byłoby stwierdzeniem wysoce nieprawdziwym, o tyle z powodu powyższych czynników ich triumf w derbach jawi się jako całkowicie logiczny. Tym bardziej, że Czerwone Diabły wykorzystały swój potencjał do maksimum. Najpierw Rashford wywalczył i wykorzystał rzut karny, a następnie perfekcyjne uderzenie zanotował Martial. Pozostało już tylko rzetelnie bronić i czyhać na kontry.
Mimo straty gola, plan został zrealizowany. Jego miarą szeroki uśmiech oglądającego starcie z wysokości trybun Sir Alexa Fergusona oraz zafrasowana mina Guardioli, który z pewnością w mig porachował, ile oczek jego podopieczni tracą obecnie do The Reds. Kolejny potentat na liście United odhaczony, Manchester znów jest czerwony!
sar, PiłkaNożna.pl