Magiczne słowo: drabinka
W wielkich turniejach piłkarskich ważną rolę odgrywają rykoszety, samobóje, ale być może najważniejsza jest turniejowa drabinka.
Zbigniew Mroziński
FOT. PIOTR KUCZA/400mm.pl
Przed fazą pucharową Euro 2024 nie było już losowania, więc kto z kim zagra zależało od pozycji zajętych w grupach. Tak naprawdę nie wiadomo, czy lepiej było w nich zająć miejsce pierwsze, drugie, czy trzecie (rzecz jasna z odpowiednią liczbą punktów i korzystnym bilansem bramkowym dającym awans).
Jedni trenerzy kombinują jak grać, żeby nie trafić na niechcianego przeciwnika. Natomiast inni uważają, że trzeba iść cały czas do przodu, ciągle grać na całość, żeby nie stracić motywacji. Ale najlepszy sposób to taki, który przyniesie końcowy sukces. Bo pamięta się tylko zwycięzców, o pozostałych wspomną tylko w ojczyźnie oraz statystycy.
Gdyby Niemcy nie dogonili w ostatnich sekundach meczu grupowego Szwajcarów, to na ich drodze nie stanęliby już w ćwierćfinale Hiszpanie. Ale może w ich głowach tliła się myśl, że to będzie dla nich jednak rywal łatwiejszy niż na przykład Anglicy…Tyle że ci już w 1/8 finału mogli zostać wyeliminowani przez niedocenianych Słowaków.
Słynny poprzednik Juliana Nagelsmanna w roli selekcjonera reprezentacji RFN, wielki Helmut Schoen podczas mistrzostw świata starał się nie grać w drugiej fazie turnieju z drużynami z Ameryki Południowej. 50. lat temu przegrywając ostatni mecz pierwszego etapu grupowego z NRD udało mu się uniknąć rywalizacji z Argentyną, Brazylią i jeszcze z bardzo silną wtedy Holandią. Piłkarze z Niemiec Zachodnich więc trafili na Jugosławię, Szwecję oraz Polskę i wszystkie mecze wygrali. Swoją drogą ciągle wspominanie u nas jedynej porażki biało-czerwonych na tym turnieju jest już męczące, bo nasz zespół przede wszystkim sześć spotkań wówczas wygrał!
W 1978 roku team Schoena remisując na pożegnanie pierwszej fazy grupowej z Tunezją, zajął drugą lokatę w grupie, więc to jej zwycięzca, czyli reprezentacja Polski musiała potem rywalizować z latynoskimi potęgami: Argentyną i Brazylią, a także z Peru. Natomiast zespół RFN zagrał z Włochami, Holendrami i Austriakami. O ile dwa pierwsze mecze z potentatami zakończyły się remisami, to z grającą już tylko o prestiż Austrią Niemcy przegrali i nawet nie zagrali potem o 3. miejsce na świecie. To tylko pokazuje jak nieprzewidywalne są duże turnieje i można źle oszacować potencjał i motywację rywali.
Swoją drogą, gdyby wspomniana reprezentacja Austrii podczas finałów Euro 2024 była w grupie trzecia, a nie pierwsza, to w 1/8 finału nie trafiłaby na Turków, lecz na Rumunów, z którymi prawdopodobnie by sobie poradziła. A tak Marcel Sabitzer i spółka oglądają mistrzostwa Europy już tylko w telewizji.
Tak długie imprezy sportowe dostarczają wiele niespodzianek, sztuką jest nie odpaść zbyt wcześnie, a szczyt formy mieć dopiero na jej finiszu. Może Anglicy i Francuzi tak zrobili…
Z drabinki wynika, że możliwy jest taki finał jak podczas mistrzostw świata przed półwieczem, czyli mecz Niemców z Holendrami. Przynajmniej do jutra albo do soboty wieczorem…