W pierwszym półfinale Ligi Mistrzów nie byliśmy świadkami zbyt wielu emocji. Czy podobnie będzie w środowy wieczór? Czy Bayern Monachium wywiąże się z roli faworyta? A może Olympique Lyon utrze nosa kolejnemu gigantowi i zagra we francuskim finale z Paris Saint-Germain?
Czy ktoś da radę zatrzymać rozpędzony monachijski walec? (fot. Łukasz Skwiot)
Po tym co wydarzyło się w trakcie ćwierćfinałowego starcia pomiędzy Bayernem i Barceloną, drużyna Hansiego Flicka niemal z urzędu awansowała na pierwsze miejsce wśród kandydatów do wygrania bieżącej edycji Champions League. Bawarczycy grali znakomicie już wcześniej, ale jeśli gromi się tak mocnego rywala w stosunku (8:2), to wynik musi wzbudzać respekt. Mistrzowie Niemiec zdają sobie sprawę ze swojej siły, którą potwierdzali na dystansie całej kampanii. Na Allianz Arenie chcą za wszelką cenę zakończyć sezon z potrójną koroną i wydaje się, że okazja ku temu nadarza się nie lada.
Zanim jednak piłkarze z Monachium będą mogli myśleć o meczu z Paris Saint-Germain, najpierw muszą się uporać z inną ekipą z Ligue 1. Olympique Lyon wydaje się na pierwszy rzut oka dużo słabszym zespołem, ale można przypuszczać, że podobnie myśleli zawodnicy Juventusu i Manchesteru City. Ich w rozgrywkach już jednak nie ma, a Lyon wciąż rozpycha się łokciami i w półfinale tanio skóry nie sprzeda.
Kluczowym pytaniem przed środowym spotkaniem będzie nastawienie Roberta Lewandowskiego i spółki. Czy rozbicie w puch i pył Barcelony umocni ich jedynie w przekonaniu o własnej potędze i doda wiatru w żagle, czy jednak sprawi, że Bawarczycy będą już tak bardzo pewni siebie, że nie dopuszczą nawet myśli o tym, by w marszu po potrójną koronę miał ich zatrzymać siódmy zespół ligi francuskiej. Wydaje się kwestią, której nie trzeba specjalnie uzasadniać, że drugi wariant mógłby się okazać dla mistrzów Niemiec bardzo ryzykowny.
Olympique Lyon wyrzucił już za burtę Juventus, który odprawił w dwumeczu, a także – i to chyba jeszcze większa niespodzianka – faworyzowany Manchester City. Wielu komentatorów uważało, że pomocną dłoń Francuzom podał sam Pep Guardiola, który po raz kolejny w ważnym meczu zdecydował się na niezrozumiałe roszady taktyczne, ale o prasowych analizach nikt za moment nie będzie pamiętał, a awans OL do półfinału już na stałe pozostanie w historycznych tabelach.
A skoro już mowa o historii, to warto cofnąć się w czasie dokładnie o dekadę i przypomnieć sobie półfinały Ligi Mistrzów z sezonu 2009-10. Wtedy także piłkarze Bayernu i Lyonu stanęli w szranki, by walczyć o bilety do finału, a obronną ręką z tego starcia wyszli Niemcy. Gwiazda Południa wygrała oba spotkania (1:0 i 3:0), jednak finalnie trofeum i tak nie wywalczyła, ulegając w decydującej rozgrywce Interowi Mediolan Jose Mourinho.
Czy tym razem będzie podobnie? Za Bayernem na pewno przemawia lepsza forma, szersza kadra i niesamowita siła ofensywna. Podczas trwającej edycji Ligi Mistrzów Bawarczycy rozegrali dziewięć meczów, w których strzelili 39 goli! Aż czternaście z nich zapisał na swoim koncie sam Lewandowski, który pewnym krokiem zmierza po tytuł króla strzelców rozgrywek. Co więcej, Bayern wszystkie ze wspomnianych dziewięciu spotkań wygrał i na ten moment wydaje się być po prostu nie do zatrzymania.
Tego samego nie można powiedzieć o Lyonie, który w dziewięciu próbach odniósł cztery zwycięstwa (dwa w fazie pucharowej), doznał trzech porażek i dwa razy remisował. W środowy wieczór na brak rozstrzygnięcia nie będzie sobie jednak można pozwolić, ponieważ o losach rywalizacji zadecyduje tylko jedno starcie. Jeśli więc komuś zdarzy się słabszy dzień, ten finał Champions League będzie musiał oglądać na kanapie przed telewizorem.
– Mecz z Barceloną to już przeszłość. Zaczynamy od zera – powiedział na przedmeczowej konferencji prasowej Hansi Flick. Jego zdaniem, Bayern musi zagrać z Lyonem na podobnej intensywności jak w trakcie starcia z Barceloną.
Jak wygląda sytuacja kadrowa po obu stronach barykady? W Bayernie dostępni są wszyscy najważniejsi piłkarze i jak donoszą niemieckie media, Flick nie będzie dokonywał zmian w zwycięskim składzie z meczu z Blaugraną. Jedyna roszada może z kolei dotyczyć pozycji skrzydłowego i wskoczenia do wyjściowej jedenastki Kingsleya Comana kosztem Ivana Perisicia.
W przypadku Lyonu także należy odnotować brak kontuzji i zawieszeń, ale wszystko wskazuje na to, że tym razem od pierwszej minut zagra Moussa Dembele, który wszedł z ławki podczas spotkania z Manchesterem City i zdobył dwa gole. Jako, że mowa o jednym starciu, to Rudi Garcia nie powinien oszczędzać takie asa i zapewne rzuci go do gry od początku.
Mecz rozpocznie się o godzinie 21, a bezpośrednią transmisję będzie można śledzić na antenach TVP 1 i Polsatu Sport Premium.
Środa, 19 sierpnia / Lizbona
BAYERN MONACHIUM – OLYMPIQUE LYON (21:00)
Przypuszczalne składy:
Bayern: Neuer – Davies, Alaba, Boateng, Kimmich – Goretzka, Thiago – Perisić, Mueller, Gnabry – Lewandowski
Lyon: Lopes – Marcal, Marcelo, Denayer – Cornet, Aouar, Guimaraes, Caqueret, Dubois – Depay, Dembele
gar, PiłkaNożna.pl