FC Porto wykorzystało błędy popełnione w formacji obronnej Olympiacosu Pireus i odniosło zwycięstwo 2:0 w drugim meczu fazy grupowej bieżącej edycji Ligi Mistrzów.
Porto nie zawiodło przed własną publicznością. (fot. Reuters)
Gospodarze z portugalskiego Porto i goście z greckiego Pireusu przystępowali do wzajemnej konfrontacji w zupełnie odmiennych nastrojach. Ci pierwsi w zeszłym tygodniu ponieśli zasłużoną porażkę przeciwko Manchesterowi City (1:3), drudzy zaś w doliczonym czasie gry strzelili zwycięską bramkę w starciu z Olympique Marsylia (1:0).
Jak się później okazało, nie było to jedyne trafienie, które padło we wtorkowy wieczór na Estadio do Dragao, gdzie byliśmy świadkami wyrównanej rywalizacji w pełnym tego słowa znaczeniu. Obie drużyny na przestrzeni dziewięćdziesięciu minut na zmianę przejmowały i traciły boiskową inicjatywę, ale ostatnie słowo należało do „Smoków”
Miało to miejsce w osiemdziesiątej piątej minucie. Wówczas Moussa Marega dośrodkował z prawej flanki w kierunku pola karnego, gdzie wbiegał Sergio Oliveira, który za sprawą precyzyjnego uderzenia głową, wpisał się na listę strzelców. Jednocześnie ustalił on – ku uciesze garstki kibiców – ostateczny rezultat meczu.
Jan Broda
Możliwość komentowania została wyłączona.
Najnowsze wydanie tygodnika PN
Nr 44/2024
Najnowsze
Piłka nożna
Publicystyka
Zbigniew Mucha
Wielki teatr i mały teatrzyk
Przemysław Pawlak
Budujmy boiska! Strategia godna pochwały!
Leszek Orłowski
Leszek Orłowski: W głowie pusto, ino groch z kapustą [FELIETON]
Roman Kołtoń