Dwa do zera w pierwszym meczu, dwa do zera w drugim meczu. W taki oto sposób Liverpool wyeliminował RB Lipsk i jednocześnie awansował do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
Liga Mistrzów to jedyny sposób dla Liverpoolu na uratowanie słabego sezonu. (fot. Reuters)
Liverpool przystępował do środowego starcia na budapesztańskiej Puskas Arenie w dobrych nastrojach. Wszystko za sprawą pierwszego meczu – notabene również rozgrywanego w stolicy Węgier ze względu na koronawirusowe obostrzenia – w którym podopieczni Jurgena Kloppa odnieśli zasłużone zwycięstwo w stosunku 2:0.
Nie inaczej było w rewanżu, który okazał się równie udany. „The Reds” znów w pełni sprawiedliwie ograli 2:0 rozpędzony RB Lipsk. Dzięki temu liverpoolczycy przypieczętowali swój upragniony upragniony awans do ćwierćfinału Champions League, tym samym choć częściowo ratując spisywany już na straty sezon.
Klopp i spółka objęli prowadzenie dopiero w siedemdziesiątej pierwszej minucie. Dopiero, bo począwszy od pierwszego gwizdka sędziego Clementa Turpina wykreowali sobie kilka dogodnych, wręcz stuprocentowych, sytuacji strzeleckich, ale na skutek ponadprzeciętnej nieskuteczności nie byli ich w stanie sfinalizować.
Sam Diogo Jota miał aż trzy szanse na otwarcie rezultatu spotkania. Dwukrotnie jednak lepiej spisał się strzegący dostępu do bramki Peter Gulasci, który z każdym razem dobrze interweniował. Za trzecim razem natomiast nie miał w ogóle szans na obronę, ale wówczas na jego szczęście Jota przestrzelił i trafił tylko w boczną siatkę.
Strzelecką impotencję po upływie blisko pięciu kwadransów zakończył Mohamed Salah. Wychodzący na wolne pole Egipcjanin został obsłużony prostopadłym podaniem. dziecinnie prostym zwodem oszukał pilnujących go dwóch defensorów i lekkim, aczkolwiek precyzyjnym strzałem po ziemi zmusił Gulasciego do kapitulacji.
Raptem trzy minuty później Gulasci ponownie musiał wyciągać futbolówkę z własnej siatki. Tym razem w rolę egzekutora wcielił się Sadio Mane, który z bliskiej odległości bezproblemowo wpakował futbolówkę między słupki. To był przysłowiowy gwóźdź do trumny dla piłkarzy z Lipska w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Podopieczni Juliana Nagelsmanna co prawda starali się odrobić straty, ale ich wysiłki były płonne. Gola na otarcie łez mógł zdobyć Alexander Sorloth. Tak się jednak nie stało, gdyż piłka po jego uderzeniu głową tylko odbiła się od poprzeczki.
Nie ma ani cienia przesady w stwierdzeniu, że byliśmy świadkami rzadko spotykanego w piłkarskim świecie deja vu. Oba mecze zostały rozegrane na stadionie w Budapeszcie. W obu padł wynik 2:0 dla Liverpoolu. W obu do siatki w odstępie mniej niż pięciu minut trafiali Mohamed Salah i Sadio Mane.
jbro, PilkaNozna.pl