LM: Kontrowersyjna decyzja Szymona Marciniaka
Inter Mediolan pokonał 3:1 na wyjeździe Slavię Praga. Ten wynik oznacza, że Włosi znacznie przybliżyli się do awansu do fazy pucharowej, jak i również to, że mistrzowie Czech nie zagrają na wiosnę chociażby nawet w Lidze Europy. Sporo kontrowersji wzbudziła decyzja sędziowska w wykonaniu prowadzącego spotkanie Szymona Marciniaka.
Szymon Marciniak ma na swoim koncie wiele decyzji postrzeganych jako kontrowersyjne. FOTO: ŁUKASZ SKWIOT
Inter Mediolan, po dwóch golach Lautaro Martineza i jednym Romelu Lukaku, pokonał Slavię Praga 3:1. Podopieczni Antonio Conte tym samym znacznie przybliżyli się do awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Prażanie, w obliczu porażki, kończą swoją jakże emocjonującą przygodę z rozgrywkami Champions League. Jednak najwięcej dyskusji wśród szeroko pojętych obserwatorów piłki nożnej wzbudziła kontrowersyjna decyzja Szymona Marciniaka.
W 35. minucie Marcelo Brozović dopuścił się przewinienia w polu karnym na Peteru Olayince. Akcja była bardzo dynamiczna i sędziujący spotkanie Marciniak w pierwszej chwili nie dopatrzył się przewinienia. Polski arbiter nie przerwał gry, pozwalając zawodnikom obu drużyn kontynuować grę. Kilkadziesiąt sekund później Romelu Lukaku, po asyście Lautaro Martinez i fatalnym błędzie Michala Frydrycha, wpisał się na listę strzelców. Marciniak – wobec braku jakichkolwiek wątpliwości co do zgodności trafienia z przepisami – uznał bramkę.
Gdy zrezygnowani mistrzowie Czech ustawili piłkę na środku boiska, by wznowić grę, Marciniak podbiegł do do monitora służącego wideo-weryfikacji. Analizowaną sytuacją był faul Brozovicia na Olyance. Po kilku chwilach Marciniak, ku zdumieniu wszystkich, wskazał na wapno na korzyść prażan i anulował gola autorstwa Lukaku. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Tomas Soucek. Czeski napastnik skutecznie wykorzystał rzut karny. I tak zamiast 0:2 dla Interu, na tablicy wyników prezentował się rezultat 1:1. Odkąd wprowadzono system VAR w rozgrywkach Ligi Mistrzów, nigdy wcześniej nie doszło do podobnej sytuacji.
Jan Broda, PilkaNozna.pl