LM: De Gea i Ronaldo show
Manchester United uniknął totalnego falstartu w rozpędzającej się edycji Ligi Mistrzów David de Gea i spółka rzutem na taśmę pokonali Villarreal.
David de Gea uchronił Manchester United przed stratą większej liczby goli. (fot. Reuters)
Czerwone Diabły przystąpiły do meczu pod ogromną presją. Bo zainaugurowały bieżącą edycję Ligi Mistrzów sensacyjną porażką z Young Boys Berno. Bo przegrały trzy z minionych czterech spotkań. Bo Villarreal kojarzy się ich kibicom z klęską w ostatnim finale Ligi Europy.
I choć gospodarze zaczęli w bardzo szybkim, energicznym tempie, presja z minuty na minutę rosła.
Pierwszą połowę dało się podsumować dwoma show. Było Arnaut Danjuma show, gdy Holender oddawał dwa celne uderzenia, kreował dogodne sytuacje Paco Alcacerowi i Alberto Moreno oraz ośmieszał Diogo Dalota. I było David de Gea show, kiedy Hiszpan raz za razem naprawiał błędy kolegów i chronił drużynę przed stratą gola. Tak dobrze, jak na początku tego sezonu, 30-latek nie grał od lat.
Swoje show starał się też stworzyć Paul Pogba, lecz żadne z jego zjawiskowych podań nie zapewniło Manchesterowi United wymiernej korzyści.
Po przerwie znów ukąsił Danjuma. Tym razem boleśnie, wszak w 53. minucie Alcacer skorzystał z jego podania i otworzył wynik.
Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było jednak czekać długo. W 60. minucie Bruno Fernandes zagrał z rzutu wolnego przed pole karne, ale Alex Telles uderzył z powietrza, w sam róg bramki. Był to gol tyleż spektakularny, co ważny.
Jeszcze ważniejsze było jednak trafienie Cristiano Ronaldo. Portugalczyk trafił w ostatniej minucie doliczonego czasu gry i zapewnił Manchesterowi United zwycięstwo. Dzięki niemu Czerwone Diabły zajmują trzecie miejsce w tabeli grupy F. Villarreal jest czwarty.
sar, PiłkaNożna.pl