LM: Barcelona dopełni formalności i pogrąży Arsenal w otchłani?
W późny środowy wieczór poznamy komplet uczestników ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Blisko awansu do najlepszej „ósemki” rozgrywek jest FC Barcelona, która w rewanżowym meczu 1/8 finału z Arsenalem powinna dopełnić formalności. Każde inne rozstrzygniecie byłoby uznane za ogromną niespodzianką, a nawet sensację.
Arsenal nie jest byle jakim klubem, ba… to przecież drużyna z europejskiej czołówki. Mało jest jednak osób, które wierzą w, to że piłkarze Arsene’a Wengera zdołają odwrócić losy rywalizacji z Barceloną i zameldować się w ćwierćfinale. Dlaczego?
Po pierwsze, Kanonierzy grają w ostatnich tygodniach bardzo słabo. Porażki ze Swansea City i Manchesterem United niemal pogrzebały ich szanse na tytuł mistrzowski, natomiast klęska w meczu z Watfordem sprawiła, że londyńczycy stracili szanse na wywalczenie trzeciego z rzędu Pucharu Anglii. Trudno więc się spodziewać, by co najmniej wątpliwa forma Kanonierów mogła pozwalać na zdobycie Camp Nou.
Po drugie, naprzeciwko piłkarzy Wengera stanie drużyna, która od miesięcy odprawia z kwitkiem kolejnych rywali, pytający ich przy okazji, ile chcą stracić goli. Katalończycy są faworytem nr 1 do zwycięstwa w całej Lidze Mistrzów, co udowodnili już podczas meczu w Londynie. Arsenal miał co prawda swoje okazje, ale kiedy tylko podopieczni Luisa Enrique wrzucili trzeci, a następnie czwarty bieg, rywal nie miał nic do powiedzenia.
Po trzecie, to właśnie w Barcelonie grają tacy piłkarze jak Leo Messi, Luis Suarez i Neymar, którzy tworzą jeden z najlepszych – jeśli nie najlepszy – tercetów ofensywnych w historii futbolu. Każdy z nich może w pojedynkę przesądzić o losach spotkania, a w starciu z obroną Arsenalu może to być zadanie nader łatwe.
Laurent Koscielny wyznał przed środowym meczem, że brak presji może pomóc jego drużynie w osiągnięciu dobrego wyniku na Camp Nou. Problem w tym, że większość drużyn stawia się na katalońskim gigancie bez presji, ponieważ dobrze wiedzą, co je tam czeka. Co więcej, atmosfera w Arsenalu i wokół klubu jest ostatnio fatalna. Kibice coraz głośniej domagają się odejścia Wengera, a mniej więcej w tym samym czasie Stan Kroenke – właściciel Kanonierów ogłasza, że nie przejął klubu w celu zdobywania trofeów. Wszystko to nie wróży londyńczykom zbyt dobrze przed starciem z Barceloną.
Komentatorzy uważają, że wiele w tym meczu będzie zależało od nastawienia gospodarzy. Jeśli będzie im się chciało i zagrają na 100, może 80 procent swoich możliwości, to Arsenal ma zostać zmieciony z powierzchni ziemi. Czy faktycznie tak będzie?
– To prawda, że wynik pierwszego starcia ma wpływ na cały dwumecz, ale to absolutnie nie zmienia naszego nastawienia – zdradził na przedmeczowej konferencji wspomniany Enrique. – Wiemy, że musimy zagrać dobre zawody. Nie ma mowy o tym, byśmy się mogli rozluźnić. Nie, to nam na pewno nie grozi – dodał.